×mystery×

7 2 0
                                    

Tym, który miał zamiar spóźnić się na śniadanie, zarazem będącym pretekstem porannych obrad był nie kto inny jak Lee Taeyong. Kiedy schodził on pospiesznie po schodach, stukot jego lakierek dało się usłyszeć aż w wielkiej jadalni, gdzie pracownicy wyczekiwali na przybycie szefa.

Słysząc ten dźwięk wszyscy nieświadomie się spięli. Wyjątkiem był nieustraszony Sicheng, który okazał się być dość małomówny w towarzystwie reszty członków. Nakamoto Yuta nie dawał jednak za wygraną. Nie zwracając uwagi na zmierzającego do nich szefa, bez pytania zajął miejsce tuż obok Chińczyka.

Za to reszta zdawała się pogrążać w istnym chaosie. Usłyszawszy nadchodzącego szefa, zabrali się za swoje poranne obowiązki kilka razy sprawdzając czy przygotowana przez nich herbata jest idealnie dosłodzona, a jajka usmażone przez Marka nadal przypominają ich strukturę. Johnny widząc idealnie wykonaną robotę przez jego przyjaciela cicho zagwizdał, po czym dopowiedział:

-Stary, nie mam pojęcia jak tego dokonałeś.- wskazał na patelnie, na której ciemnowłosy z zadowoleniem smażył dwa ostanie jajka.

Mark słysząc te słowa przyozdobił twarz cwaniackim uśmiechem.

-Moja relacja z jajkami stała się głęboka.

Na te słowa Suh zaczął się głośno śmiać, po czym ukradkiem wyszeptał:

-Chyba nie tylko relacja z jajkami...

Czarnowłosy ledwo usłyszał wypowiedziane słowa, lecz nie umknęły one jego uwadze. Aby odsunąć od siebie wszystkie podejrzenia postanowił nie odpowiadać, co tylko zwiększyło podejrzenia Suha.

Johnny doskonale znając Marka widział o niektórych sprawach, dlatego widząc jego chwilowe zakłopotanie postanowił nie naciskać na przyjaciela. Jego natura nie pozwalała mu na wtykanie nosa do nie swoich spraw, zwłaszcza, gdy ściany miały uszy, a sam lider był czujny na każde, chociażby najmniejsze przewinienia.

Mimo wszystko, najbardziej przejętym członkiem był teraz Kim Doyoung, który w pocie czoła obserwował jak Jungwoo w mgnieniu oka przygotowuje kawę dla szefa. Ponieważ najbliższy liderowi pracownik był beznadziejny w takich przygotowaniach, poprosił o pomoc blondyna wiedząc, że na pewno zgodzi się na wykonanie tak małej przysługi.

Jungwoo był wręcz jak chodzące słońce, które tak rzadko widniało na pochmurnej szarości londyńskiego nieba. Bezgranicznie rozgrzewał on swoją obecnością serca wszystkich członków i sprawiał, że mimo ich sytuacji mogli poczuć przyjemną, a zarazem ciepłą, rodzinną atmosferę.

Jego optymizm nie wynikał jednak z nadal dziecięcego, beztroskiego zachowania jak większość przypuszczała. Kiedy każdy dzień był niewiadomą, on dbał o każdego członka, nawet o nowo poznanego Sichenga. Jego wewnętrzny, niewyrośnięty dzieciak wręcz płakał ze szczęścia, gdy postawił jeszcze parującą herbatę przed oczami Chińczyka, a rozpłynął się całkowicie, gdy upijając łyka uprzejmie mu podziękował.

W zawodzie, w jakim pracowali nikt nie potrafił dziękować, a raczej rzadko ktokolwiek chwalił się taką umiejętnością. Dobrym przykładem na brak wdzięczności był majestatyczny szef niedopuszczający do siebie myśli bycia komuś za cokolwiek wdzięcznym. Nie chciał dziękować ale również nie chciał być nikomu dłużny dobroci, której ktoś mógłby na niego przelewać. Dlatego otaczał się tylko ludźmi, których znał. Pracownikami, którym wydawał rozkazy, traktował ich jak posłańców. Toteż wchodząc do jadalni czuł jak ośmioro par oczu zwróciło się w jego stronę, a on bez słowa zajął miejsce przeznaczone dla lidera.

Od momentu gdy usiadł na krześle, wszyscy w jadalni zaczęli zachowywać należyte maniery. Każdy z nich, nawet rozweselony Jungwoo przybrał swój poważny wyraz twarzy, zasiadając do stołu wraz z Lee.

Atmosfera jaka panowała w jadalni na pierwszy rzut oka zdawała się być rodzinna. Razem jedząc swój pierwszy dzisiejszego dnia posiłek po cichu rozmawiali delektując się tak spokojną chwilą. Jajka przygotowane przez Marka były wyśmienite, herbata dosłodzona w punkt, a aromatyczna kawa kusiła Taeyonga swoim zapachem. Wszystko byłoby wręcz idealne, gdyby nie widok stojącej na środku stołu butelki mocnego alkoholu.

Widok butelkę wysokoprocentowego napoju postawioną śmiało na stole wywołał u lidera napad niekontrolowanej złości. Tym bardziej zaczął odczuwać narastający gniew, gdy jeden z jego pracowników, Nakamoto Yuta zaczął śmiało dolewać bursztynowej whiskey do swojej równie bursztynowej herbaty.

-Yuta.- rzucił ostrzegawczo Lee, na co mężczyzna z przydługimi włosami zamarł z butelką trzymaną w ręce. -Czy mógłbyś się zachowywać jak na pracownika przystało?

-Ależ szefie, przecież...

Nieposłuszeństwo pracownika zdążyło go już wyprowadzić z równowagi, a niewinne tłumaczenie poskutkowało odbiciem się jego kościstych dłoni od powierzchni stołu.

-Odłóż te butelkę bo inaczej wyląduje ona na twojej pustej głowie.- warknął przeraźliwie.

W jadalni atmosfera nagle zgęstniała, co nie podobało się żadnemu z pracowników. Wszyscy oprócz cichego Sichenga doskonale znali zdolności swojego szefa, woląc nie doświadczać ich na własnej skórze.

Za to Yuta pogrążył się w nieskończonej dezorientacji. Szef często się na niego denerwował, lecz był on dobry w swoim fachu. Mimo wszystko, wiele zawdzięczał starszemu mężczyźnie, dlatego delikatnie odłożył butelkę na swoje miejsce nie powodując przy tym dodatkowego hałasu potęgującego wiszące w powietrzu napięcie.

Taeyong Lee zaciskając mocniej palce na stole odczuwał już niespotykany ból, który był zarazem ukojeniem jego niespokojnego wnętrza. Niestety, czasami tylko ból fizyczny pomagał mu opanować swój wewnętrzny chaos i tak było w tym przypadku. Powracając do rzeczywistości mógł skupić się na najistotniejszym celu danego spotkania, dlatego nieoczekiwanie rozpoczął:

-Będę teraz mówił więc słuchajcie uważnie. -spojrzał na pracowników, przyglądając się ich różnorodnym reakcją. Jako, że nikt nie śmiał protestować, postanowił kontynuować.- Nie bez powodu sprowadziłem was do mojej posiadłości, dlatego nie będę przymykał oka na wasze dziecinne zachowania. Jako, że mieszkacie teraz u mnie pozostajecie na moich warunkach.- zrobił przerwę, w międzyczasie mocniej opierając się o stół.
-Od dziś wznawiacie regularne treningi. Będziecie mogli opuścić teren posiadłości po wcześniejszym skonsultowaniu tego ze mną. Sytuacja jest napięta, dlatego nie ma czasu na wasze zachcianki. Nie zapominajcie, że należycie do jednego z najlepszych gangów. Jakieś pytania?- zakończył nadal utrzymując przy tym wyszukaną powagę.

Obserwując pracowników, udało mu się dostrzec różnorodne emocje na ich twarzach. Najmłodsi zdawali się być przerażenie zaistniałą sytuacją, a najstarsi starając się ukryć mieszankę emocji jaka nimi targała, ukazywali ich coraz to większą ilość. Każdy z nich czuł się w tym momencie tak samo, wspólnie tkwili w bezwyjściowej sytuacji, która miała rozstrzygnąć czy ktokolwiek z nich wyjdzie z tego cało. Nikt jednak nie miał odwagi zadać tak nurtującego pytania, dlatego odpowiadali szefowi tylko głuchą, bezgraniczną ciszę.

Taeyong Lee chcąc zakończyć spotkanie, przymierzał się do wypowiedzenia ostatniego już słowa, jednakże krzyk jednego pracowników dotarł do niego aż z drugiego końca stołu.

Kim Jungwoo nie miał zamiaru protestować. Wstawał od stołu z kompletnie innym zamiarem, niż wszystkim zgromadzonym mogło się zdawać. Ton, jaki przybrał jego głos był stanowczy i zdecydowanie przekonywał szefa do wysłuchania tego, co pracownik miał do powiedzenia.

Lecz gdyby tylko Lee Taeyong mógłby cofać czas, zdecydowanie nie zgodziłby się na bieg zdarzeń jaki przypisał mu przewrotny los.

_______________________________________

Jako, że widzę jakiekolwiek zainteresowanie: Witam wszystkich, którzy są tutaj i czytają. Bardzo mi miło, że ktoś czuwa i obserwuje, co ja tu właściwie wyrabiam. Po raz pierwszy pokazuję to, co wcześniej leżało gdzieś na dnie szuflady, dlatego doceniam nawet najmniejszą aktywność.

Dziękuję i do następnego!💚

ILLEGAL BUSSINES (NCT, WAYV)Where stories live. Discover now