Samogon

481 20 1
                                    


Zuko obudził się mając obok Katarę. Dziewczynka spała twardo trzymając swoją lalkę. Obok Sokka tak samo z bumerangiem w rękach. Nad jego głową Hakoda cicho pochrapywał. Chłopiec usiadł rozglądając się po pomieszczeniu odgarniając niesforne kosmyki włosów do góry gdy nagle poczuł koraliki. Pomacał je delikatnie przypominając sobie cały wczorajszy dzień. Uśmiechnął się sam do siebie. Powiedział że tu zostanie, że nie musi odchodzić. Ścisnął z całych sił i radości futro, którym był przykryty. Jęknął lekko gdy odezwały się nadgarstki. Do pokoju zajrzała Kanna.
- Wszystko w porządku? - Zuko lekko się przestraszył i pokiwał szybko głową - To dobrze, widzę że reszta śpi. Wracasz do snu czy już nie bardzo? - Chłopiec zaprzeczył. Nie chciało mu się spać. Kobieta zaśmiała się i po cichu zbliżyła się do dziecka - Chodź, nie przeszkadzajmy śpiochom - Kanna schyliła się po chłopca. Zuko wczepił się ostrożnie by nie stracić równowagi i by nie urazić w jakiś sposób starej kobiety. Przeszli do salonu, gdzie babcia posadziła chłopca obok ledwie żarzącego się paleniska, po czym wróciła po ubrania Zuko.
- Pomożesz mi ze śniadaniem dla tych śpiochów? - Zapytała przeciskając bluzkę przez głowę chłopca. Zuko pokiwał głową - Dobrze, pokroisz kiełbaski, zrobimy jajecznicę, ale najpierw zechciałbyś rozpalić ognisko? - Zuko natychmiast się przeraził i zapadł jakby w sobie kręcąc głową. Kanna natychmiast do niego dopadła i objęła ręką - Hej, mały wojowniku. Nic się nie dzieje. Jeśli nie chcesz to nie musisz. Chociaż z twoją pomocą na pewno byłoby szybciej - Zuko wbił piwne oczka w kobietę.
- Skąd wiesz ż-że
- Hakoda mi powiedział, wioska też wie.
- I m-m-mimo to, pozwoliliście m-mi zostać?
- Wszystko będzie w porządku jeśli będziesz nad tym panował. Wiem że magowi ciężko się powstrzymać, więc myślę że na sam początek rozpalanie ogniska będzie dobre - Zuko odetchnął głęboko, tak jak kazał Hakoda.
- Jest w porządku, jestem słabym magiem. Nie potrzebuję - szukał przez chwilę słowa, którego używali nauczyciele w pałacu - uzewnentrznenienia
- Uzewnętrznienia - poprawiła śmiejąc się Kanna.
- Uzewnętrznienia wewnętrznego ognia, czy jakoś tak - Chłopiec spuścił głowę.
- Hm, a może nie jesteś słaby. Tylko posiadasz talent niezwykłej kontroli? Naród Ognia jest wybuchowy i posiadają w sobie dużo gniewu - Zuko uśmiechnął się lekko.
- Moja młodsza siostra podpaliła raz włosy jednemu ze służących gdy się zdenerwowała - Kanna prychnęła, krzywiąc się jednak.
- Bardzo źle zrobiła. Tobie zdarzyło się kiedyś coś takiego? - Zuko pokręcił głową.
- Nie, to dlatego bardzo długo wszyscy myśleli że jestem zwykłym człowiekiem i dlatego mój ojciec m-mnie n-n-n - głęboki oddech - mnie nienawidził.
- Jak można nie lubić tak bystrego i spokojnego chłopca? - Kanna złapała Zuko za ramiona i odepchnęła go lekko przyglądając się chłopcu z uśmiechem, po czym lekko go przytuliła - To jak, iść po krzemienie by rozbujać ognisko czy jednak mi pomożesz?
- Mogę spróbować, ale nie wiem jak wyjdzie. Nie chcę wam tutaj niczego podpalić - Zuko szybko wytarł pojedyncze łezki.
- O i ja bym tego nie chciała, na spokojnie - Kanna dorzuciła drewna do paleniska i odeszła po przybory do krojenia. Zuko usiadł wyprostowany. Spojrzał na swoje ręce, skrzywił się i zbliżył twarz do drewna. Przymkną oczy, od razu dopadły go obrazy z pałacu. Wyszydzania, nienawistne spojrzenia Ozaia, miny niezadowolenia i zawodu. Nagle światło przysłoniło te koszmary i pojawił się jego wuj, kuzyn i mama. Uśmiechnięci nawet gdy mu coś nie wyszło. Dmuchnął delikatnie w palenisko. Spokojny ogień zaczął trawić drewno. Zuko odsunął się otwierając oczy. Nagle napełniła go duma, udało mu się. Nic nie podpalił, nikogo nie skrzywdził - Dziękuję Zuko - Skinęła z aprobatą Kanna - A teraz chwytaj nóż i w drobną kostkę pokrój kiełbaski - Chłopiec patrzył przez chwilę na deskę, nóż i mięso.
- J-jak mam to zrobić? - Stara kobieta szybko się zreflektowała. Oczywiście, mały książę wcześniej nie robił takich rzeczy. Zbliżyła się i dokładnie wytłumaczyła co dziecko ma zrobić. Po chwili Zuko ostrożnie siekał składniki. Kanna kątem oka zerkała jak mu idzie i czy nie zrobi sobie krzywdy.
- D - Zaczął niepewnie chłopak przesypując pokrojoną kiełbasę do miski. Odetchnął. Wszystko jest w porządku, nic mu się nie stanie - Dlaczego pozwoliłaś mi użyć ognia?
- Urodziłam się na północy - Zaczęła Kanna ignorując zacięcie się księcia - pewnego dnia postanowiłam się przeprowadzić na południe, a że chciałam to zrobić w tajemnicy, nie mogłam wsiąść na pierwszy lepszy statek mojego plemienia. Statkiem towarowym trafiłam do Królestwa Ziemi, potem z karawaną kupców przedostałam się do Narodu Ognia - Zuko spojrzał zdziwiony na starszą kobietą. Kanna zaśmiała się - Chwilę tam pobyłam nim udało mi się dostać na następny brzeg morza i potem dalej na Kyoshi. Tam spotkałam mojego przyszłego męża i razem udaliśmy się na południe. Dzięki temu że musiałam mieszkać i przemieszczać się po twoim kraju przyzwyczaiłam się do magów, do tej pory mam tam kilkoro wiernych przyjaciół - Zuko zmarkotniał.
- To nie jest mój kraj - wyszeptał.
- Wyrządził Ci wielką krzywdę, lecz nie zmienisz tego skąd się wywodzisz. Masz rację, teraz nie jest ale kiedyś był, nie zapominaj o tym. To twoje dziedzictwo. Tak jak moim jest Północne Plemię, to całym sercem jestem Babcią z Południa - Kanna zaśmiała się w głos, Zuko z kolei uniósł kąciki ust - Jeżeli będziesz chciał staniesz się częścią Południa jak ja, jednak na zawsze pozostaniesz w pewnej cząstce Księciem Narodu Ognia - Niechcianym, wygnanym, porzuconym - i to wcale nie jest nic złego. Jesteś doskonałym przykładem że Naród Ognia nie jest zły - Zuko pociągnął nosem - No i świetnie Ci wyszło pokrojenie mięsa - Dziecko lekko się zarumieniło. Ciężkie fakty przesłoniła błahostka - Zaczynamy smażyć - Kanna wyciągnęła żeliwną płaską misę i zawiesiła na stojaku nad ogniem, po czym wrzuciła kawałek tłuszczu pingwina, trochę warzyw, takich jak cebula czy pomidor i kiełbaskę - Chcesz wbić jajka? - Chłopiec pokiwał głową. Kobieta zgarnęła kilka jajek i przysunęła się do Zuko - Trzymaj - Siadła za nim łapiąc delikatnie jego rękę, w której trzymał jajko. Rozbiła skorupkę o kant misy - Teraz łapiesz druga ręką - Złapała drugą rękę i razem wbili pierwsze jajko. Całość zaczęła skwierczeć - Super. Teraz spróbuj sam - Chłopiec niepewnie powtórzył wszystkie czynności lekko wysuwając język w skupieniu. Przeraził się gdy dostrzegł kawałek skorupki w potrawie.
- P-przeprasza, j-j
- Nic się nie stało, zobacz, bardzo łatwo się je wyciąga - Przerwała Kanna litanię przeprosin i sprawnym ruchem łopatki wyjęła zabłąkaną skorupkę - Mi też się to zdarza. Zuko - Kobieta złapała przerażonego Księcia za ramię - Naprawdę nic się nie stało. To tylko skorupka. Nic się nie dzieje, no a teraz mieszaj - Książę pokiwał głową i wytarł twarz dłońmi. Kanna wcisnęła mu do ręki drewnianą łopatkę i pokazała jak mieszać.
- O widzę że jedzenie zaraz będzie - powiedział Sokka oblizując usta, podchodząc do paleniska. Trzymając sweter brata, lekko z tyłu truptała Katara trząc oczy.
- Dlaczego robiliście beze mnie? - Zapytała z lekkim wyrzutem.
- Spałaś skarbie. Jeśli chcesz pomóc, możesz wyciągnąć naczynia - dziewczynka pokiwała głową uśmiechając się i pobiegła do półek - A ty Sokka przynieś stoliki - Chłopiec przewrócił oczami. Kanna prychnęła, idealnie syn swojego ojca - Ok Zuko, już wystarczy. Dziękuję - Babcia przejęła szpatułkę i zgarnęła jajecznicę w kąt misy, gdzie nie było ognia. Po chwili wszyscy siedzieli przy stolikach czekając na jajecznicę. Z tyłu Kanna przygotowywała dzieciom mleko z miodem, które podgrzała znacznie wcześniej na wczorajszym żarze. Gdy stawiała kubki obok dzieci w progu stanął Hakoda.
- Co tak ładnie pachnie? - Zapytał półprzytomnie.
- Jajecznica, idealna na "ciężkie" poranki - prychnęła Kanna.
- O jak cudownie - Hakoda usiadł ciężko obok Katary i Zuko przy wolnym stołku.
- Zuko pomagał mi zrobić, sam pokroił kiełbaski i wbił jajka - Zuko spuścił głowę niezręcznie. Hakoda uśmiechnął się i zmierzwił włosy chłopcu.
- Dobra robota.
- A ja rozłożyłam talerze! - Dodała Katara przysuwając się do taty.
- To ja stoliki przyniosłem - Rzucił Sokka. Hakoda zaśmiał się i objął ręką dziewczynkę.
- Jestem ze wszystkich dumny i bardzo dziękuję za pomoc waszej babci - Zuko zmieszał się jeszcze bardziej, to nie jest jego babcia. Jak bardzo by tego nie chciał, to jest babcia Katary i Sokki. Hakoda przetarł twarz dłonią.
- Co was tak zmogło wczoraj - Kanna zaczęła nakładać wszystkim jedzenie.
- Sitka przyniósł samogon Kuthruka - Starsza kobieta prychnęła. Dzieci wymieniły zdziwione spojrzenia. Każde z nich miało nadzieję że któreś zna odpowiedź, co to jest samogon?
- Oj dzieci, dzieci. Żeby porobić się jego najlżejszym specjałem - Hakoda z głupawym uśmiechem podrapał się po głowie. Kanna zaśmiała się wspominając swoją młodość i picie w tajemnicy eksperymentów Kuthruka za jakąś zaspą - Jakieś plany na dzisiaj? - Zuko patrzył przez chwilę na jajecznicę, którą zrobił. Miał szczerą nadzieję że będzie dobra i nie mylił się. Razem z Sokką i Katarą zaczęli pałaszować śniadanie.
- Nie raczej. Dzisiaj chyba wszyscy odpoczywają, oprócz Balto, Togo i Foxa - Sokka zakrztusił się i spojrzał na tatę - Więcej nie będą ci dokuczać. Sokka masz mi mówić o takich rzeczach. Wy wszyscy - Spojrzał po kolei na Zuko, Sokkę i Katarę - Macie mi mówić jeśli ktoś będzie wam dokuczał - Sokka zmieszał się i lekko opuścił głowę. Nie chciał, by jego tata się dowiedział. Chciał to sam pokonać, ale w sumie, może dobrze się stało. Ich przytyki przestawały być fajne. Zuko zastanawiał się o co chodzi. Dlaczego miałby mówić że ktoś mu dokucza. W pałacu nikt mu nigdy nie wierzył, że Azula to robi. Nie. Tu jest inaczej, wszystko jest inne, może i w tym aspekcie... - Zuko, jemy - przypomniał spokojnie Hakoda uśmiechając się gdy piwne, zdziwione tęczówki spojrzały na niego. Chłopiec natychmiast wrócił do jedzenia. Zastanawiając się propo Azuli co teraz robi. Chłopiec wyrzucił szybko te myśli z głowy, mając jedynie nadzieję że może chociaż jej ojciec nie wygnał z pałacu.

HOPEWhere stories live. Discover now