Atka

372 24 5
                                    

- Dobra chłopie, jak się czujesz? - Zapytał szybko Atka wycierając ręce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Dobra chłopie, jak się czujesz? - Zapytał szybko Atka wycierając ręce. Hakoda w tym czasie posadził Zuko na wysokim stole. Na zewnątrz zniecierpliwiony czekał Sokka. Obydwaj chłopcy od kilku dni starali się jak najwięcej nadrobić. W końcu nie rozmawiali prawie przez dwa miesiące.
- Dobrze. Znaczy cały czas szybciej jestem zmęczony... A-ALE TO NIC - Dodał szybko chłopiec, by dorośli znów nie zaczęli się martwić i pozwolili mu bawić się na zewnątrz. Bardzo się cieszył że wreszcie kogoś obchodzi, że ktoś się nim zajmuje, ale czasem uważał że to zamartwianie się jego samopoczuciem jest trochę zbytnie. Prawda, męczył się. Wcześniej kładł się spać i czasem nie dojadał posiłków, bo już po prostu nie mógł, ale mimo to, znajdował w sobie siłę na zabawę z Sokką i Katarą. Chciał z nimi biegać, a z dnia na dzień biegał coraz szybciej. Nie chciał znów przychodzić do Atki, jak bardzo by lekarza nie lubił, tak zajmował on cenny czas, który mógłby przeznaczyć na zabawę i odkrywanie nowych miejsc. Najważniejsze jednak było to że nie chciał martwić Hakody i Kanny. Tyle dla niego zrobili, nie może sprawiać im kłopotów.
- Dzieciaku, to nie jest "to nic". Przespałeś prawie dwa miesiące, wiem że wolisz latać z Sokką - Zuko mocno się zmieszał, nie myślał że ktoś się zorientuje że średnio mu pasują regularne wizyty u uzdrowiciela - Nie trzeba być geniuszem by wiedzieć że dzieci wolą się bawić, jednak po całej akcji sprzed nocy polarnej i w trakcie, musimy mieć pewność że nic, ale to nic Ci nie jest. Więc, przykro mi, tak szybko się mnie nie pozbędziesz - Atka spojrzał dokładnie w oczy chłopca, sprawdzając czy dobrze reagują.
- J-ja nie
- Wiem że ty "nie". Więc zamknij oczy i dotknij palcami czubka nosa - Zuko odetchnął i wykonał polecenie. Uzdrowiciel jeszcze obejrzał pobieżnie ładnie zagojoną bliznę i kiwnął głową - Wszystko gra. Do następnego Zuko - Atka zmierzwił włosy chłopaka i odwrócił się zgarniając moździeż i kępę mocno pachnących ziół. Hakoda przez cały czas stał obok swojego syna. Specjalnie się nie odzywał by Zuko wreszcie przeprowadził w pełni konwersację z dorosłym. Co prawda wybrał złego pierwszego kandydata, gdyż Atka to człowiek konkretny, rzeczowy i szczery bez podejścia do dzieci. Choć może to dobrze? Wódz wziął chłopca pod pachy i zdjął ze stołu.
- Dziękuję Atka - Powiedział Hakoda podając kurtkę małemu księciu.
- Dziękuję - Dodał cicho Zuko. Chłopiec gdy tylko przecisnął głowę przez ubranie zaczął się wpatrywać w wyjście z igloo, co kątem oka zauważył Hakoda i Atka.
- Biegnij jeśli chcesz, pamiętajcie że nie ma wychodzenia poza mur! - Zuko zarumienił się, spojrzał z cieniem radości na wodza, uśmiechnął się lekko, kiwnął głową i natychmiast wybiegł z budynku - A tak na prawdę? Wszystko z nim gra? - Dopytał mężczyzna. Atka obrócił się opierając o blat.
- Muszę powiedzieć że tak. Fizycznie jest całkowicie zdrowy. Zmęczenie z czasem mu przejdzie. Rośnie normalny zdrowy dzieciak - Hakoda widocznie rozluźnił się - Jak tam psychicznie się sprawy mają? Ma koszmary? Napady lęku?
- Czasami - wódz splótł ręce - Ma dni że wszystko gra, bawi się, śmieje... A są takie że potrafi się rozpłakać przez byle błahostkę, albo po prostu schować pod futrami by nikt go nie widział. W porównaniu do pierwszych dni jest znacznie lepiej. Stał się kontaktowy przede wszystkim.
- No, to i ja zauważyłem i chyba już się tak nie wstydzi. I to minie. Jak chcesz to dam ci zioła uspokajające jeszcze. Możesz mu je dawać w takich chwilach. Co jak co ale dzieciaki nie mogą żyć w takim stresie.
- Dziękuję, ale jak na razie dajemy radę. Mało jest już takich dni, i czasem wystarcza przytulas - wódz zaśmiał lekko głupawo, na co uzdrowiciel kiwnął w aprobacie głową - To co, do wieczora - Atka machnął ręką.
- Zabierasz Zuko do Kuthruka?
- Amruq i Rohan go wezmą, stwierdzili że chcą przy tym być - Lekarz prychnął.
- Poczuwają się jako matk? - Hakoda zaśmiał się serdecznie i wzruszył ramionami.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Zuko wybiegł czym prędzej z igloo Atki w kierunku składzika, zostawiając za sobą Sokkę. Młodszy chłopiec natychmiast odepchnął się od budynku i ruszył za księciem. Chłopcy śmiejąc się i wymijając mieszkańców ścigali się po sanki. Nagle obydwu pod pachy zgarnęli Amruq i Rohan.
- EI, PRAWIE GO DOGONIŁEM! - Krzyknął Sokka.
- A ja prawie pierwszy raz wygrałem...
- Dobra, dokończycie kiedy indziej! - Amruq przerzucił Sokkę przez ramię.
- Wszystkie dzieci idą grzecznie do starszyzny - Rohan z kolei posadził Zuko na swoich ramionach.
- NIE JESTESMY DZIEĆMI!
- A gdzie był twój sprawdzian na wojownika? - Sokka skrzyżował ręce i fuknął. Amruq i Rohan ruszyli przed siebie. Mijali licznie krzątających się braci, wszyscy coś robili. Jedni odśnieżali wielkie palenisko pośrodku wioski, inni, czyli w większości kobiety, biegały z przyprawami, suszonym mięsem i garnkami. Wioska, która wybudziła się już ze snu zimowego sprawnie przygotowywała ją na dzisiejszą uroczystość. Osiemnastolatkowie szli przez całą wioskę aż do igloo Kuthruka. Nie puszczając dzieci, weszli do środka. Tam wkoło paleniska siedziało pięć matek z szieściorgiem niemowląt. Każde z nich, prócz bliźniąt, miało na czołach wymalowane białą farbą trzy fale.
- Czekaliśmy na ciebie Zuko - Powiedział Kuthruk uśmiechając się ciepło. Chłopiec zmieszał się i zarumienił starając się schować w długim kucyku Rohana - Jeszcze bliźniaki i twoja kolej.
- Co się dzieje? - Zapytał Sokka. Mały książę uniósł lekko głowę.
- Kuthruk czyta przyszłość nowo narodzonych dzieciaków w wiosce. Tradycja poprzedzająca przywitanie. Moim zdaniem po prostu nawdychał się swojego samogonu - Dodał szeptem Rohan do Amruqa. Chłopaki prychnęli lekko. Sokka i Zuko stanęli na swoich nogach zaraz potem. Zuko natychmiast wczepił się w nogę Rohana, lekko się za nią chowając.
- Moją też przeczytał? - Zapytał bardzo zainteresowany Sokka. Amruq kiwnął głową.
- Każdemu nowemu członkowi plemienia, najstarszy członek czyta przyszłość. Tylko rodzice i obecni ją znają, bo zwykle dzieci są jeszcze maluszkami - Wyjaśniła Nikita, żona Denahiego.
- Tobie o ile dobrze pamiętam wyczytał coś niesamowitego - mrugnęła żona Keenaya. Socce rozbłysły oczy. Rinah trzymała w swoich rękach śliczną dziewczynkę, której brat będący już z Tui i La miałby teraz 7 lat, dokładnie tak jak Sokka.
- Dobra, dobra. Muszę jeszcze parę spraw przygotować na dziś wieczór
- Wódę - Kiwnął Rohan - WODĘ! WODĘ! - Natychmiast się poprawił z poważną miną, na co Amruq prychnął rozbawiony. Kobiety pokręciły głowami również uśmiechając się niezauważalnie. Kuthruk zaśmiał się gardłowym, mocnym śmiechem i poklepał miejsce obok siebie patrząc na Zuko. Rohan popchnął chłopca bardzo delikatnie, dodając mu niejako odwagi. Mały książę usiadł jak na szpilkach. Starzec zamoczył trzy palce w farbie i nakreślił na czołach bliźniąt trzy linie, niczym fale na nieskończonym oceanie.
- Karra i Korra - Dziadek zamknął oczy. Natychmiast atmosfera zrobiła się dziwnie lekka i uspokajająca - Dwie dziewczynki, narodzone w nów. Jedna z was da początek silnemu pokoleniu magów wody, druga zaś odmieni na zawsze świat uzdrowicieli - Nikita uśmiechnęła się ciepło i przytuliła dwie śpiące dziewczynki. Chwilę później ukłoniła się nisko i podziękowała Starszemu. Sokka obserwował jak zaczarowany zastanawiając się co takiego jemu przepowiedział Kuthruk.
- Teraz ty mały przybyszu - Dziadek zwrócił się do chłopca, który drgnął przestraszony. Rozejrzał się po igloo i napotkał tylko pełne wsparcia uśmiechy i spojrzenia. Kuthruk ponownie zamoczył palce w farbie i zbliżył rękę do twarzy chłopca. Zuko z początku się nie bał, jednak gdy cień dłoni przesłonił mu światło, odskoczył wspominając dłoń swojego ojca. Rohan natychmiast go złapał w ciepłym uścisku. Sokka z kolei zmarszczył brwi i złapał za kurtkę Amruqa. Nastolatek oparł swoją dłoń o ramię dziecka.
- Ej chłopie, wszystko gra. Kuthruk dotknie tylko twojego czoła. Nic więcej - Chłopec zaciskał swoje ręce coraz bardziej wokół brzucha nastolatka - Bo mnie udusisz - Zaśmiał się Rohan - Usiądę z tobą, pasuje? - Zuko trwał chwilę połykając łzy, na co cierpliwy Kuthruk wytarł palce i ponownie je zamoczył w farbie by znak był "świeży". Nikt poza Rohanem się nie odezwał. W końcu Mały książę kiwnął głową i poczuł jak starszy chłopak go podnosi i sadza na swoich kolanach.
- Tak jak powiedział ten smarkacz - Rohan wyszczerzył wrednie zęby - Tylko dotknę czoła i tylko palcami. Nie władam żadną magią, a farba cię nie skrzywdzi - Starał się wyjaśnić Kuthruk. Zuko po długiej chwili wahania obrócił się i zacisnął oczy. Natychmiast poczuł trzy palce na swoim czole.
- Zuko, chłopiec narodzony poza naszą wodą, lecz przez nią do nas doprowadzony, niczym zaginione dziecko, wrócił do domu. Dasz początek wielkim zmianom i poprowadzisz dzieci zagubionego ducha do światła - Kuthruk zmierzwił włosy chłopca - No mały, jesteś jednym z nielicznych, którzy poznali swoje losy. Nie zmarnuj tego! - Dziecko otworzyło piwne oczka. Serce szalało mu ze strachu i ekscytacji. Rohan i Amruq skłonili się i podziękowali Kuthrukowi za wyczytanie losu. Matki zaśmiały się serdecznie - Niech światło Tui prowadzi was przez życie moje dzieci - Starzec wzniósł miseczkę z białą farbą i wyszeptał parę słów. Zuko trzymał kurczowo kurtkę Rohana, jednak ciekawość co takiego wyprawia Kuthruk odegnała potworne skojarzenie Ozaia. Chłopcu cały rytuał przypominał lekko błogosławieństwo Agnii, które dostawał każdy wkraczający w dorosłość. Chłopiec spojrzał jeszcze na pozostałe dzieci. Trzy dziewczynki i dwóch chłopców. Wyglądali tak spokojnie podczas snu. Szczęśliwie. Nagle jedna z matek o imieniu Thana przysunęła się do Zuko.
- Chcesz go potrzymać? - Zapytała przełykając ślinę. Nie ufała obcemu chłopcu, jednak przyrzekła wraz z plemieniem że jeśli przetrwa noc polarną to będzie go traktować jak jednego z nich. Trudno, musi się przemóc, w końcu Zuko tak po prostu już teraz nie zniknie. Mały książę wbił swoje piwne oczy, migoczące złotem od ognia, w młodziutką mamę, która gołym okiem widać było że się boi. Mimo to zaproponowała że da potrzymać swojego pierworodnego chłopcu, który pochodził od tych bestii.
- TEŻ CHCE! - Odezwał się z tyłu Sokka.
- Ciszej chłopie, bo ich pobudzisz - Zganił Amruq. Nikita natychmiast wskazała głową miejsce obok siebie. Chłopiec natychmiast podbiegł na palcach i usiadł po turecku. Chwilę później trzymał Karrę na swoich kolanach. Gdy dostrzegł że otwiera oczy, począł robić głupie miny, na co dziewczynka uśmiechnęła się szeroko. Zuko patrzył z nadzieją, po czym przeniósł wzrok na Thanę. Kobieta przysunęła się jeszcze bliżej i podała ostrożnie małe zawiniątko.
- Trzymaj pod główkę - wyjaśniła. Zuko spojrzał na buzię małego chłopca, który gdy poczuł obce ręce zaczął się kręcić - pobujaj go delikatnie - Książę poruszył rękami, dziecko natychmiast się uspokoiło, lecz otworzyło oczy. Zuko zmieszał się i chciał oddać dziecko matce, bojąc się że zaraz zacznie płakać, jednak Thana pokręciła głową. Jej synek przyglądał się księciu z zainteresowaniem, bez ani krztyny strachu. Spojrzenie tak inne od tych, które dotychczas widział Zuko, tknęło coś w środku. Ten mały nie widzi w księciu zagrożenia, nie widzi bestii ani wroga. Zuko uśmiechnął się i delikatnie dotknął krótkich czarnych włosów dziecka. Malec czując niezwykle ciepłą dłoń, przysunęło się do dotyku jak kocię do ogniska.
- No proszę, polubił Cię - Zagadnął Rohan, który swoją drogą miał dwoje dzieci na kolanach i zaczynało mu być delikatnie ciężko. Zuko zarumienił się i opuścił rozluźnione ramiona.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Agni nie schodził uśmiech z twarzy. Jej syn wreszcie jest szczęśliwy.
- Nie wiem jak wam mam dziękować, naprawdę, że się nim zajęliście, że...
- Hah, nie było łatwo. Czasem myśleliśmy że jego duch gdzieś uciekał - Tui złapała za ramię siostry. Tuż obok La zacisnął usta i patrzył usilnie w bok, co duch księżyca natychmiast dostrzegła - La - Powiedziała ostro - Nie wiesz, gdzie bywał Zuko? - Siostry patrzyły na ducha oceanu, który odkrył że krzątający się poniżej ludzie są niezwykle interesujący.
- Najważniejsze że jest, że przeżył! Mniejsza o to gdzie bywał jego duch.
- Dobra moje Panie - Przerwał La - Zaraz się zacznie - Duchy zeszły na ziemię siadając na szczycie igloo Hakody, skąd miały najlepszy wgląd w całą ceremonię.
- Dzisiejszej nocy witamy w naszym plemieniu sześcioro nowych członków! - Rozpoczął donośnie Hakoda. Tui wraz z La wpatrywały się w jedno z huczniejszych świąt Bieguna Południowego. Dawno temu prócz tradycyjnej muzyki, tańców, picia i pysznego jedzenia liczne pokazy magii wody uświetniały tą uroczystość. Kochankowie uwielbiali ją obserwować, zawsze było tu tyle radości, poza tym można było poznać nowonarodzone szkraby.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Nasz wioska - Kontynuował Hakoda stojąc przed całą wioską, za sobą miał gigantyczne ognisko - Podnosi się powoli z upadku. Nasze regularne wyprawy w morze skutkują spokojem jakiego nie mieliśmy od kilku lat - Gardłowy okrzyk wojowników poniósł wiatr w tundrę - Tym bardziej wszystkich cieszy fakt powiększenia naszej osady o sześcioro nowych dzieci, które, daj Tui i La, wytrwały do dorosłości i pomogły dalej budować nasze społeczeństwo. Zanim jednak je przywitamy, podziękujmy naszym duchom za dobry wypoczynek podczas zimy. Z dzisiejszą nocą rozpoczyna się wiosna, NIECH NAJBLIŻSZY ROK BĘDZIE DLA NAS POMYŚLNY! - Wioskę dobiegł donośny okrzyk. Zuko czekający wraz z Kanną i matkami w igloo Atki drgnął na ten dźwięk. Babcia natychmiast oparła opiekuńczo dłoń na ramieniu chłopca i ostatni raz poprawiła mu włosy i kurtkę. To zawsze była ważna uroczystość. Nagle Matki wstały z dziećmi w swoich rękach i wyszły z igloo a wraz z nimi Kanna trzymająca dłoń małego księcia. Gdy powiew wiatru zmierzwił równe już, sięgające za uszy, włosy chłopca, wycia wilków, bębny i flet rozbrzmiały tworząc przepiękny huk. Zuko mógł dostrzec każdego, ale to każdego członka wioski. Nawet tych, którzy tylko mu gdzieś z daleka migali, nigdy nie podchodząc czy odzywając się. Katara z Sokką stali obok Bato. Oboje machali rękami z szerokimi uśmiechami na twarzach. Mały książę poczuł się jak na festiwalach Słońca, jednak atmosfera była inna, bardziej... Wesoła. Ustwawio ich względem wieku, najmłodsi przodem.
- Nikito, jaką strażniczkę wybrałaś dla swych córek? - Zapytał Hakoda po kolejnej przemowie, której Zuko nie usłyszał.
- Yuga, jako że straciłaś swojego jedynego syna, czy zechciałabyś stróżować moje dwie córki? - Nikita zwróciła się do kobiety w średnim wieku, której ból od czasów utraty syna był wymalowany na twarzy. Gdy to usłyszała rozszerzyła oczy. Była tak nieprzyjemna dla otoczenia, dlaczego Nikita ją wybrała. Potoczyło się parę łez po policzku i Yuga wyszła przed szereg zgarniając węgiel, który wypadł z ogniska. Potarła nim kciuk i zbliżyła się do bliźniaczek. Denahi odetchnął rezygnująco.
- Karra, Korra. Niechaj Tui i La was prowadzą - i nakreśliła na trzech białych falach czarny księżyc. Od teraz dziewczynki są członkami plemienia. Z każdym dzieckiem robiło się coraz ciemniej.
- Amnuk, jakiego strażnika wybrałeś dla swojego syna? - Zapytał wódz męża Thany.
- Wybieram Sitkę. Liczę na ciebie bracie - Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Sitka wziął węgiel i tak camo nakreślił małemu chłopcu znak księżyca. Gdy przyszła kolej na Zuko, Kanna poprowadziła go przed wielkie ognisko.
- Hakoda, kogo wybierasz na strażnika swojego syna? - Zapytała Kanna. Zuko nerwowo przełknął ślinę. Co jeśli nikt go nie zechce, co jeśli się teraz rozmyślą i go wygnają? Wódz uśmiechnął się i zwrócił do uzdrowiciela, który z zainteresowaniem wpatrywał się w swoje buty starając się nie usnąć.
- Atka, wszyscy wiemy jak kochasz dzieci - wioskę przeszedł szmer prychania ze śmiechu - więc uczyń mi ten zaszczyt i stróżuj mojego syna - Atka uniósł głowę niedowierzając że usłyszał swoje imię.
- JA?! - Zapytał, jego nogi mimowolnie ruszyły w stronę ogniska - Ja się nie nadaję do dzieci. Wodzu z c-całym szacunkiem - Nagle dostał ostre klepnięcie z dwóch stron od Bato i Lany. Strażników Sokki i Katary.
- Idź - Brzmiał krótki rozkaz od Lany. Uzdrowiciel wciąż niedowierzając ubrudził palcem w czerni i podszedł do Zuko. Chłopiec patrzył tak jakby nie do końca wiedział co się dzieje. Atka wciągnął nerwowo powietrze i ukląkł obok chłopca.
- Zuko, niech Tu i La Cię prowadzą - Znając historię chłopca nakreślił znak szybko, lecz starannie. Po chwili cała wioska wtórowała imiona wszystkich dzieci. Wszystkich. Bato i Lana posadzili swoich podopiecznych na ramionach i zaczęli podskakiwać w rytm okrzyków. Zuko uśmiechał się szeroko. Atka patrzył przez chwilę, przewrócił oczami i posadził chłopca na ramionach. Mały książę nie wiedział jak zareagować. Starał się jak najdelikatniej trzymać głowy uzdrowiciela. Nie minęła chwila gdy i on wzniósł swój pierwszy plemienny okrzyk.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Po wszystkim rozpoczęło się huczne ucztowanie. Nie żałowano jedzenia i picia. Wygrywane melodie, opowiadane historie, krzyki kłótni zmieniające się w śmiechy zgody, śmiech i płacz niemowląt, tupot biegających przedszkolaków dawały sygnał że w tej zasypanej śniegiem i skutej lodem krainie tętni życie. Melodia niosła się daleko aż do najciemniejszych głębin oceanu gdzie wielka, zamarznięta kula z pasażerem w środku drgnęła przemieszczając się.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Chcę wyruszyć na biegun tak szybko jak to możliwe - Iroh szedł korytarzem pałacu i po kolei wydawał polecenia swoim podwładnym - Przygotujcie statek. Mamy zatrzymać się dopiero na biegunie a i tam nie liczcie na żadną pomoc. Mamy mieć dosyć zapasów.
- Tak jest wasza książęca mość - Służący natychmiast rozbiegli się by wykonać swoje obowiązki. Odkąd Książę koronny wrócił do pałacu zauważył że coś się zmieniło. Służba reagowała natychmiast, nie pozwalała sobie na chwilę relaksu nawet jak byli sami. Istny terror, lecz mimo to uśmiechali się. Jednak Iroh nie miał czasu by się w to zagłębić. Musiał sprawdzić czy Zuko jest na biegunie.
- Mój Panie, list od Księżniczki Azuli.
- Azuli? - Zdziwił się mężczyzna i odebrał zapieczętowany pergamin. Natychmiast złamał pieczęć i przeczytał list. Nigdy nie dostał jednego od księżniczki. Zawsze to Ursa i Zuko do niego pisali. Kropelka wzruszenia zatańczyła gdy skończył czytać. Natychmiast podziękował swemu ojcu za wysłanie księżniczki do tej szkoły. W liście, mimo że był bardzo formalnie zapisany, dało się wyczytać wszystkie ukryte emocje i to że jest szczęśliwa. Mimo że wypowiadała się o swoich koleżankach bardzo oschle, to dało się wyczuć że je polubiła. Przynajmniej o to ukochane dziecko nie musi się martwić. Póki co.
Wyruszyli niezwłocznie. Łania mknęła przez fale, Lu Ten i Iroh wpatrywali się w nieprzenikniony horyznot gdy dostrzegli statek południowego plemienia wody.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

- Wrócę za dwa tygodnie. Macie się słuchać babci i nie rozrabiać - Hakoda żegnał się ze swoimi dziećmi. Cała trójka stała przed wejściem do wioski wraz z kobietami. Wszyscy wojownicy, łącznie z trójką piętnastolatków żegnali się ze swoimi rodzinami.
- Masz się słuchać Hakody. I ani mi się waż psocić, bo więcej Ci nie pozwolę wypłynąć! - Lana szeptała wycierając łzy i poprawiając kurtkę Balto, który przewracając oczami kiwał głową. Nie mógł się doczekać pierwszej wyprawy.
- Na pewno wrócisz? - Zapytała Katara, która jak zawsze połykała słone łzy gdy wypływali.
- Tak jak zawsze - Wódz ucałował ją w czoło - Sokka, Zuko opiekujcie się waszą siostrą i pomagajcie babci.
- Tak jest tato! - Odparł dzielnie Sokka wycierając nos. ALE ON WCALE NIE PŁAKAŁ!
- T-tata... T-tylko wróć - Wyszeptał książę mieląc nerwowo palce. Hakoda natychmiast przytulił swoje dzieci, wzmacniając uścisk tuż przed puszczeniem. Wypłynęli rankiem, powoli przedzierając się przez okalające biegun prądy. Po tygodniu podróży i wielu skrzyniach nałapanych ryb dostrzegli statek Narodu Ognia płynący w ich stronę. Okrzyk gotowości natychmiast rozszedł się po załodze. Wszyscy nerwowo wyczekiwali konfrontacji z małym statkiem. Nie oddadzą swojego życia bez walki.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz