Rozdział 20

594 39 0
                                    







Czy życie z pierwotnym jest inne od tego, co prowadza inni ludzie? Zapewne jest ono nieco ciekawsze i pełne skoków adrenaliny jednak, jeśli wstajesz rano bardzo głodna, po otworzeniu lodówki widzisz nietknięte woreczki z krwią nie masz idealnie rozpoczętego dnia.

Siedziałam w kuchni parząc sobie kawę na kuchence grzał się omlet. Pogoda na zewnątrz nie była zadowalająca. Od rana czarne chmury nadchodziły za zachodu. Był to pierwszy raz od naszego przyjazdu, gdy naszym planom przeszkadzał brzydki dzień, a mieszkaliśmy w tym tymczasowym lokum od niecałych sześciu dni. W tamten czas nie to było jednak moim największym zmartwieniem. Otóż moją głowę zaprzątało bardziej wydarzenie z przed rana. Podniosłam kubek z kawą do ust i zaciągnęłam się jej zapachem.

Czyżby Elijah od tak długiego czasu nie pił krwi? Jak udaje mu się wytrzymać w moim towarzystwie? Oczywiście byliśmy w lesie, kilka mniej saren czy wilków nie zrobiłoby tu różnicy, lecz pamiętałam słowa Frey, iż rodzeństwo Mikaelsonów nigdy nie pije zwierzęcej krwi tylko ludzką. Zapominając zupełnie, że trzymam w ręce szklankę z gorący napojem upuściłam ja na ziemie, co zwróciło moje myśli na bardziej przyziemny tor. Nie zdążyłam nawet spojrzeć na zbite naczynie, gdy pierwotny szedł w moją stronę ze zmiotką i ściereczką.

-Dzień dobry, przepraszam zamyśliłam się i wypadł mi z ręki- wskazałam na plamę i resztki szkła. Po czym widząc, że wampir kuca dorzuciłam- Nie musisz za mnie sprzątać dam sobie rade, umiem po sobie posprzątać- uśmiechnęłam się lekko

- Uważasz, że jeśli jestem nadludzkim stworzeniem to nie mogę pomóc człowiekowi?- zapytał mnie.  Od razu pożałowałam swoich słow. Jego styl mowy zmienił się bardzo szybko, był on chłodny i zdystansowany.

- Nie to miałam na myśli. Zupełnie opacznie zrozumiałeś moje słowa.- zhciałam się wytłumaczyć

- Masz rację, przepraszam od kilku dni wydaje się nie być sobą- odrzekł i w oka mgnieniu opuścił pomieszczenie.

Zrezygnowana wzięłam książkę i opatulając się w koc usiadłam na kanapie.

Na zegarze wybiła czternasta. Z miejsca nie ruszyłam się od przeszło od trzech godzin. Podniosłam się i postanowiłam rozprostować kości na powietrzu. Ubrałam kurtkę z kapturem i buty. Gdy tylko uchyliłam drzwi moje nozdrza napotkały orzeźwiający zapach deszczu. Przechodząc przez ganek zauważyłam, że na podjeździe nie ma samochodu, oznaczało to, że pierwotny gdzieś wyjechał.

- Miło, zostawił mnie sama w środku lasu bez jakiejkolwiek obrony.- Powiedziałam do siebie. Nie zaprzątając sobie dłużej głowy poszłam w stronę lasu.

Tym razem podążałam przed siebie mając nadzieje na spotkanie czegoś interesującego. Nie myliłam się już po chwili dotarłam do małego pomostu. Im bliżej byłam tym moja ekscytacja wzrastała. Stanęłam na nim i obserwowałam widok przed sobą

Elijah pov

Stałem właśnie na stacji paliw. Tylko tutaj mogłem znaleźć chodź trochę zasięgu. Koniecznie musiałem skontaktować się z Freyą.  Wybrałem jej numer.  Odebrała już po drugim sygnale.

-Elijah, miło cię słyszeć czy cos się stało?- słyszałem w jej głosie niepokój.

- Wszystko w porządku. Odkryłaś cos nowego związanego z zaklęciem?- Nie byłem pewien czy wyznać siostrze całą prawdę

Jej głos od razu stał się weselszy.

-Tak spotkałam się z wieloma przedstawicielkami sabatów czarownic i myślę, że z ich pomocą złamiemy zaklęcie. Mimo to mam dziwne nieodparte uczucie, że mnie okłamujesz

Odchrząknąłem cicho- Jesteś może w posiadaniu czegoś zatrzymującego wampirzy głód?- Zapytałem.

- Czyli jednak coś jest nie tak. Wiedziałam, że piłeś już krew od dziewczyny. W naturze jak i w różnych czarach bilans zawsze musi być utrzymany.-przewróciłem oczami- Inne wampiry nie mogą jej uleczyć, a ty nie umiesz już pic innej krwi ludzkiej.

- To już udało mi się odgadnąć. Teraz opowiedz mi jak wygląda sprawa w Nowym Orleanie?- w moim głosie była wyczuwalna irytacja.

- Nie zmiennie od naszej ostatniej rozmowy- znając moją rodzinę i tak nikt nie powiedziałby mi prawdy, a dopiero będąc na miejscu dowiedziałbym się jak bardzo jest źle.

Z tego powodu pożegnałem się z Freyą, wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę powrotną do mojego ówczesnego lokum.

Po dodarciu na miejsce zaniepokoił mnie fakt, iż nigdzie w pobliżu nie wyczułem bicia serca dziewczyny czy też zapachu jej krwi.- Cholera- powiedziałem do siebie i wampirzym tempie ruszyłem w stronę lasu.

Z każda sekundą czułem się coraz bardziej winny. Po co zostawiałem ją samą?- Pytałem się samego siebie.

Nagle moje nozdrza spotkały się z zapachem, którego tak wnikliwie szukałem. Od razu pognałem w tamtą stronę. Zatrzymałem się dopiero, gdy mój wzrok napotkał wątle ciało dziewczyny. Z zamkniętymi oczyma stała na pomoście. Nie trzeba było się wnikliwie jej przyglądać by zgadnąć, że była w swoim żywiole. Kochała naturę i wszystko, co jest z nią związane. Nagle odwróciła się w moją stronę i posłała mi najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. W sekundę cała moja złość na Natashe wyparowała zupełnie.

-Nie pamiętam abyś rozmawiała dziś ze mną o wycieczce do lasu.- Mój głos był zimny i nie okazujący żadnych uczuć.

Widziałem jak przez jej ciało przeszedł dreszcz.- Dlaczego tak do niej mówisz bezrozumny idioto tylko ją przerażasz- skarciłem siebie w myśli. Przez chwilę czekałem na jakąkolwiek odpowiedź, lecz ona tylko odwróciła się i chciała zrobić krok w stronę powrotną.

- Zapytałem o coś- wrzasnąłem, dziewczyna znieruchomiała. Kilkudniowy brak krwi zupełnie wywrócił mnie z równowagi. -Wybacz mi- to było jedyne, co udało mi się powiedzieć, bo Natasha pobiegła jak najszybciej do domu. W dobrym obyczaju było by dać jej kilka chwil na osobności jednak w tamtym momencie nie myśląc dłużej ruszyłem za nią. Zatrzymała się dopiero na podjeździe. Gdy tylko zauważyła, że chce coś powiedzieć natychmiast mi przerwała.

-Powiedz mi czy jesteśmy z tobą szczera, bo wydaje mi się ze tak. Jesteś na mnie zły, że poszłam przejść się po lesie, kiedy ciebie nie było. Jesteś na mnie zły ze zachowałam się nie fer, gdy ty w tym czasie nie powiedziałeś mi ze od przyjazdu nie piłeś krwi.  Uważasz, że nie zauważyłam, w odwrotnym do twojego mniemania mam chodź trochę rozumu w odróżnieniu do ciebie! Chcesz wszystko i wszystkich kontrolować a sam nie jesteś święty! Wiesz jak to się nazywa hipokryzja!- Dziewczyna krzyczała na mnie i cała się trzęsła z podenerwowania. Kilka razy próbowałem jej przerwać, ale ona nie ustępowała.

Natasha pov

Złość ze mnie emanowała. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Miałam dość tego przedmiotowego traktowania mnie.

Nagle stało się coś, czego zupełnie nie przewidziałam. Elijah szybkim krokiem zmniejszył odległość miedzy nami, poniósł mój podbródek do góry i złączył nasze usta. Czułam się jak momentalnie mięknął mi nogi. Przymknęłam oczy. Nie potrafiłam, czy może też nie chciałam go odepchnąć. Zupełnie zatraciłam się w pocałunku, który szczerze mogę powiedzieć był najlepszy w moim życiu. Jego miękkie wargi smakowały niesamowicie. Z całych sił starałam się nie jęknąć z zadowolenia. Minęło kilka sekund nim się opamiętałam i zrobiłam jeden krok w tył.

CHOLERA, CHOLERA,CHOLERA-krzyczała moja głowa

- Nie myśl, że nadal nie jestem zła- powiedziałam i weszłam do domu, aby od razu zamknąć się w swoim pokoju i odtwarzać ten moment wiele razy.

Połączeni Przez Przeznaczenie. The Originals.✔️✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz