Rozdział 7

893 41 7
                                    


Freya pov

Od kilku dni pewien fakt nie dawał mi spokoju.

Już w dzień w który Elijah dał dziewczynie pokój narażając się przy tym bratu dał mi do myślenia. Nie wyobrażałam sobie by upodabniający się do Klausa brat przejął się tak bardzo ludzkim życiem. Mógł przecież wymusić od hybrydy obietnice nie skrzywdzenia dziewczyny i byłoby po spawie. Nie rozumiałam jego zachowania. Z każdym dniem  moje podejrzenia były większe. Już mimo woli zaczęłam przeglądać księgi z różnymi rodzajami zaklęć związujących ludzi ze sobą.

Gdy nie znalazłam niczego takiego w swoich księgach zaczęła przeglądać stare papirusy Ester. Po kilku godzinach pracy natrafiłam na interesujący element tekstu napisany przez nią samą. Mówiło o potężnym zaklęciu łączącym dwa życia. Było ono  bardzo ryzykowne ponieważ wiązało je nieodwracalnie.

Różniło się od innych zaklęć tego typu, bo łączyło dwie osoby, lub stworzenia pod pieczą samego przeznaczenia. Jego zadaniem było za wszelką cenę, z jakimikolwiek stratami po obu stronach przeznaczonych ich połączyć. Jedyną czarownicą która była na tyle potężna na świecie by je wykonać była sama matka rodzeństwa Mikaelsonów.

Postanowiłam że nim opowiem Elijah o moich podejrzeniach odwiedzę najstarszą czarownicą w Nowym Orleanie. Miałam szczęście bo stara kobieta mimo nienawiści do mojego rodzeństwa lubiła mnie. Pomagał jej pewnie fakt że nie morduje czarownic, nie wysysam z ludzi krwi ani nie zmieniam się w zwierzaka przy każdej pełni. Szłam więc ulicami miasta ciesząc się pięknym dniem. Jednak do mojego pełnego szczęścia było potrzebne obalenie mojej tezy. Chciałam aby moje podejrzenia nie sprawdziły się, aby to był tylko wytwór mojej wyobraźni.

Kobietę znalazłam ją jak zwykle w jej sklepie. Gdy zobaczyła mnie stojącą przed ladą uśmiechnęła się do mnie i zaprosiła na herbatę do pomieszczenia obok. Otworzyłam przed nią księgę i zaczęłam tłumaczyć jej sytuację. Patrzyłam na co chwile zmieniający się wyraz jej twarzy. Oczywiście nie powiedziałam o kogo dokładnie chodzi. Wiedząc jak wszystkie czarownice w Nowym Orleanie  nienawidzą pierwotnych wampirów mogło to być niebezpieczne dla mojej rodziny. Gdy skończyłam mówić właścicielka sklepu popatrzyła na mnie wielkimi oczami.

- Zaklęcie o którym mówisz jest jednym z najbardziej okrutnych i najtrudniejszych z dziedziny czarnej magii. Jeśli twoje podejrzenia są prawdą to współczuję tej parze. Trudny jest bowiem związek bez miłości. Jedyną czarownicą która bez pomocy sabatu mogłaby rzucić to zaklęcie była Ester. Twoja matka już raz rzuciła takową klątwę na dwie nienawidzące się osoby, które ją zdradziły, lecz było to lata temu. Jedna z nich nie mogła się pogodzić z tym co ją nieuchronnie czeka. Popełniła więc samobójstwo. Ta druga natomiast przestała wykonywać najprostszych czynności życiowych. Jakby dosłownie nie mogła żyć bez osoby sobie przeznaczonej. Zaklęcie uaktywniło się w momencie gdy połączeni spotkali się pierwszy raz. To tyle co wiem z tej całej sytuacji-westchnęła cicho

Podziękowałam jej i gdy już miałam wyjść złapała mnie za rękę.

- Prawie bym zapomniała słońce, to zaklęcie jest jak choroba. Pogłębia się, z czasem będą oni coraz bardziej potrzebowali siebie nawzajem. Spróbuj znaleźć lukę, wykorzystaj ją. Jednak znając Ester nadzieja jest nikła.

Jeszcze raz skinęłam głową na pożegnanie i wyszłam ze sklepu. Przez cała drogę do domu biłam się z myślami, kiedy poinformować o ty Elijah.

Gdy tam dotarłam od razu ruszyłam do swojego pokoju musiałam dokładnie przemyśleć sobie jak wytłumaczyć to rodzeństwu i głównemu zainteresowanemu.

Tak spędziłam kilka następnych dni. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu rodzeństwo zauważyło że coś jest nie tak i nie dawało mi spokoju. Pierwszej o całej sytuacji powiedziałam Rebece. Było to trochę nie planowane. Zaproponowała mi wspólne picie i ploteczki. Po kilku godzinach byłam już tak bardzo nietrzeźwa że słowa same zaczęły wypływać mi z ust. Moja kochana siostra powiedziała o wszystkim Kol'owi, a on przy okazji Klausowi. Wiedziałam że muszę wykorzystać tą sytuację że Elijah nie było w domu i dokładnie wytłumaczyć wszystko mojemu rodzeństwu nim zrobią krzywdę dziewczynie.

-Ta sytuacja nie jest bez wyjścia. Wystarczy zabić dziewczynę i będzie po sprawie.- powiedział Klaus nim ja zdążyłam nawet otworzyć usta.

Przewróciłam oczami.

-To nie do końca tak działa jeśli ją zabijemy nasz brat też umrze. -spojrzałam na rodzeństwo - Spróbuje znaleźć lukę w zaklęciu, ale to trochę potrwa. W tym czasie postaram się przybliżyć ten temat Elijah, ale żeby nikt mi się nie wygadał wcześniej- rozkazałam.- Rebeko zajmij się dziewczyną w tym czasie....

Nie udało mi się jednak dokończyć wypowiedzi bo do domu wszedł nasz niczego nieświadomy brat. Rzucił w naszą stronę powitanie od razu kierując się do swojego pokoju. Nie mogliśmy więc rozmawiać dłużej, ponieważ mógłby on wszystko usłyszeć.

Na odchodne kazałam wtajemniczonej części mojej rodziny jeszcze raz się nie wygadać i zachowywać się jakby nigdy nic. Po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Elijah pov

Wróciłem właśnie do domu i to do zobaczyłem zadziwiło mnie niezmiernie. Moje zazwyczaj skłócone ze sobą rodzeństwo siedziało razem w salonie nie kłócąc się tylko rozmawiając. Najwyraźniej cuda się kiedyś jeszcze zdarzają.

Kiedy mnie zobaczyli ucichli i wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli mnie pierwszy raz w życiu. Postanowiłem to zignorować. Poszedłem do swojego pokoju. Pomimo iż miałem sporo pracy na głowie moje myśli schodziły na drogę zamkniętej w moim domu dziewczyny.

Nie chciałem się do tego przyznać ale w ciągu tych kilku dni dużo o niej myślałem. Jakby coś chciało abym o niej myślał. Nie wiedziałem co i czemu. Czy nie powinien być mi obojętny jej żywot?- pytałem samego siebie. Z niewiadomego powodu czułem więź między nami. Może byliśmy do siebie podobni-myślałem. Zaczynałem świrować. Wstałem i nalałem sobie szklankę burbona. Mimo to nie mogłem, lub też nie potrafiłem wyrzucić ją sobie z głowy.

Wstałem i w wampirzym tempie udałem do pokoju Natashy, lecz najpierw sprawdziłem czy spała. Gdy okazało się że tak powoli otworzyłem drzwi. Usiadłem na pobliskim krześle. Patrzyłem na jej powolnie unoszącą się klatkę piersiową aż do tego momentu gdy słońce nie uniosło się nad horyzontem nieba barwiąc je różnymi kolorami.

I kolejny rozdział. Muszę wam powiedzieć że był on dla mnie bardzo trudny do sklejenia. Miałam kilka pomysłów w głowie jednak nie umiałam ich połączyć. Bardzo przepraszam za wszelkie błędy gramatyczne czy stylistyczne. I zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów które pojawią się niedługo.

Połączeni Przez Przeznaczenie. The Originals.✔️✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz