O smaku wolności...

1.4K 179 60
                                    

Diana westchnęła ciężko i pozwoliła swojej głowie opaść na chłodny blat biurka. Jęknęła, gdy czoło uderzyło o drewno z dość głośnym tąpnięciem, a pulsujący ból w jej skroniach jedynie się nasilił. Zdecydowanie nie spodziewała się, że kiedykolwiek zapała aż tak wielką niechęcią do odpowiadania na listy; mimo to ostatnie zdarzenia postawiły ród Draganescu w centrum zainteresowania, a ona musiała zmierzyć się z konsekwencjami odwagi braci.

Nie wszystkim podobało się przedstawienie. Niektórzy decydowali się na wysłanie wiadomości głównie po to, by podkreślić swoją niechęć wobec postępków Mihaia i Gavrila. Pragnęli jasno i dosadnie dać wszystkim do zrozumienia, że absolutnie nie zamierzają utrzymywać kontaktów z przestępcami. Diana nie była zdziwiona ich konserwatywną postawą; bardziej zaskakiwały ją listy gratulacyjne, których ton znacznie różnił się od negatywnego.

Nie sądziła, że bal charytatywny stanie się momentem przełomowym dla rumuńskiej arystokracji, ale — najwyraźniej — nie doceniła siły niechęci, jaką żywiono wobec rodu Balanów. Szantaż stanowił ulubioną metodę Luci, Vasilicy — ale także wszystkich pozostałych. Na przestrzeni lat wiele rodzin wpadło w pułapkę, zastawioną przez bezwzględnych szlachciców, którym niezwykle zależało na zdobyciu jak największych wpływów — obojętnie w jaki sposób. Nikt jednak nie miał wystarczająco dużo odwagi, by postawić się wpływom starego rodu — aż do teraz.

Diana wiedziała, że poparcie, okazane im przez część arystokratów, nie było wcale równoznaczne z szczęśliwym zakończeniem. Wiedziała, że całą rodzinę czekała ciężka praca, by odbudować reputację. I chociaż czuła dumę, gdy patrzyła na Mihaia i Gavrila, nie zamierzała zrzucić na nich wszystkich obowiązków — przynajmniej nie od razu. Musiała najpierw nauczyć ich, jak powinni radzić sobie z szeroko pojętą dyplomacją, o której nie wiedzieli zbyt wiele; w końcu całe życie unikali obowiązków, spędzając czas na beztroskich zabawach i spędzaniu snu z powiek innym.

Mimo to spoglądała w przyszłość z dozą optymizmu; bracia wyraźnie nie zamierzali pozwolić sobie na popełnienie kolejnej głupoty o podobnej skali. Zaczęli słuchać siostry, nawet jeśli nie omieszkiwali przy tym żartować i przedrzeźniać jej w każdy możliwy sposób. Doprowadzali ją do szału, który — całe szczęście — znajdował upust, gdy wybierała się do rezerwatu, żeby pomóc Daphne, Charliemu czy nawet Archibaldowi.

Pomagała jej świadomość, że czasy, gdy będzie mogła skupić się jedynie na sobie, zbliżały się wielkimi krokami. Nie mogła doczekać się dnia, w którym wstanie z łóżka i wyjrzy za okno z myślą, że nie musi się niczym przejmować, a każda minuta należy tylko do niej.

— Jeszcze tylko trochę — wymamrotała do siebie i podniosła się z blatu, chwytając w dłoń czarne, eleganckie pióro.

Zanurzyła końcówkę w granatowym, mieniącym się atramencie, po czym przyłożyła ją do pergaminu.

— Czy ja wiem? Wygląda mi to na kilka godzin pracy. — Rozbawiony głos Charliego dobiegł ją z progu, a ona podskoczyła przestraszona.

Pióro złamało się z trzaskiem, a atrament rozmazał się brzydko. Diana jęknęła i złapała się za głowę, gdy zdała sobie sprawę, że musi zacząć od początku.

— Czemu ty zawsze się skradasz?! I właściwie jak?! Jesteś wysoki, ciężki... — mamrotała poirytowana, a Weasley wzruszył ramionami.

— A ty odrobinkę przygłucha. Choć, notabene, bardzo urocza — powiedział z uśmiechem i podszedł do biurka.

Oparł się o blat, pochylając w stronę arystokratki, a ona westchnęła.

Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz