O szantażu i wyborach...

1.5K 197 120
                                    

Diana wychodziła z siedziby Archibalda z szerokim uśmiechem. Już dawno nauczyła się, że surowość mężczyzny skrywała, w gruncie rzeczy, ciepłego człowieka, który zdecydowanie uwielbiał plotki. A już na pewno lubił wypytywać Dianę o to, jak dokładnie funkcjonował świat arystokracji. Chciał także wiedzieć, co właściwie powinien zrobić, by rezerwat otrzymał potrzebne wsparcie ze strony śmietanki towarzyskiej Rumunii. Liczył w tej kwestii na pomoc Diany, czego zresztą od początku nie ukrywał; jednym z warunków miłosiernego podejścia do całego rodu Draganescu była ścisła współpraca, która docelowo miała prowadzić do rozwoju azylu dla smoków.

Arystokratka spędzała więc całkiem sporo czasu na rozmowie z Archibaldem przy herbacie, jedząc niemalże niejadalne ciasteczka — i otwarcie je krytykując. Smokolog złościł się jedynie na początku, a potem aktywnie starał się wyciągnąć od Diany wskazówki, jak właściwie powinno się piec. Wkrótce ich spotkania zamieniły się w kuchenne dyskusje, podczas których wspólnie piekli ciasta, według mugolskich przepisów babci Archiego.

Draganescu naprawdę nie sądziła, że kiedykolwiek uzna spędzanie czasu w ten sposób za przyjemne, ale — paradoksalnie — pogawędki z szefem rezerwatu stały się jednym z lepszych sposobów na zapomnienie o rzeczywistości.

Nie wspominając już o tym, że dość często miała okazję natknąć się na Charliego, który był zmuszony do codziennego składania raportów z postępów — zarówno jeśli chodzi o smoki, jak i o jej braci. Na początku — jeszcze przed nocą balu — unikał jej wzroku jak ognia. A potem w ogóle przestał się pojawiać o tej porze, o której Diana gościła u jego przełożonego.

W gruncie rzeczy spodziewała się, że ich pocałunek tylko pogłębi niechęć Weasleya do jakiejkolwiek konfrontacji. Dlatego była tym bardziej zdziwiona, kiedy wyszła z biura, z szerokim uśmiechem na twarzy, i niemalże wpadła na rudowłosego smokologa.

— Charlie — wymamrotała na jego widok, a on cofnął się o krok, pozwalając jej zamknąć drzwi.

Ku jej zdziwieniu wcale nie wyglądał na spanikowanego ani nawet zniechęconego; wpatrywał się w nią bez żadnego skrępowania, zupełnie jak na początku ich znajomości. Diana poczuła się niemalże onieśmielona nagłą zmianą i odchrząknęła niezręcznie, co natychmiast wywołało uśmiech na jego twarzy.

— Archie jest w świetnym humorze — powiedziała głupio i machnęła ręką w stronę drzwi. — Myślę, że możesz śmiało...

— Skończyłaś już zmianę, prawda? — przerwał jej Charlie, unosząc brwi.

— Hm... Ciasteczka upieczone — wymamrotała, po czym zamrugała na widok rozbawienia Weasleya.

— Tak myślałem, że musi istnieć jakiś powód, dla którego Archie nagle zaczął wytwarzać coś jadalnego — stwierdził rozbawiony, a ona uśmiechnęła się blado.

Naprawdę nie rozumiała, dlaczego rozmawiali, jakby nic się nie stało — a stało się przecież wiele. Wystarczyła chwila, by wzrok Diany spoczął na jego ustach, które jeszcze parę dni wcześniej dotykały jej własnych, odbierając jej oddech i zdolność logicznego myślenia. Nawet teraz miała trudności w skupieniu się na czymkolwiek innym. Odwróciła więc spojrzenie i zganiła się w myślach, przywołując kamienną minę na twarz.

— Radzi sobie o niebo lepiej — przyznała, kiwając głową. — No cóż, na mnie czas.

— Odprowadzę cię! — zaoferował od razu Charlie, a ona podniosła wzrok, kompletnie zdezorientowana. — To znaczy... Jeśli nie masz nic przeciwko.

Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant