~ 37 ~ It's no big deal, really

2.8K 154 50
                                    

Mężczyzna wbiegł do budynku o mało nie przewracającą przypadkowych osób. Szczerze mówiąc, nie obchodziły go to, ponieważ troska o swoje dziecko zagłuszyły wyrzuty sumienia. Znał już numer sali dzięki chłopaka, który go tu ściągnął, więc pognał prosto w jej kierunku. Nigdy nie był dobry w biegu, ale trzeba było mu przyznać, że dobrze sobie radził na schodach. Nie chciał czekać na windę, która jechała by dłużej niż on by biegł. Po ścianach obijały się jego głośne tupnięcia i ktoś na niższym piętrze mógłby pomyśleć, że w tej chwili odbywa się jakiś wielki pościg. Jednak był to tylko zmartwiony ojciec, który za bardzo spieszył się na spotkanie z synem. Gdy był już na odpowiednim piętrze, sprawdzał każdy numer na drzwiach jednym rzutem oka. Nie miał czasu na dokładne przyglądanie się im. Kiedy wreszcie ujrzał niebieski numer ,,94", bez wahania wszedł do środka. Nieco się zdziwił gdy zauważył obok swojego syna Felixa. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Lee spał z nim na łóżku wtulając się w bruneta ze wzajemnością. Na krześle obok siedział blondyn, który zresztą powiadomił go o tym całym zajściu.

— Dzień dobry — powiedział Bang wstając. Odłożył swój telefon w którym wcześniej przeglądał różne social media, by zabić nudę. Starszy przywitał się tym samym i przeniósł swój wzrok ponownie na bruneta.— Hyunjin za nic nie chciał puścić Lixa i zasnęli. Dostał jakieś leki i zasnął niedawno, więc nie wiem kiedy będzie mógł pan z nim porozmawiać.

— Dobrze — przytaknął uspokajając się nieco. Skoro był wcześniej przytomny to znaczy, że nic mu nie jest, prawda? Przynajmniej tak sobie wmawiał, co sprawiało złudną nadzieję, że jeszcze dziś opuści budynek i wszystko będzie z nim w porządku.— Wiadomo już co z nim jest? Będzie mógł wyjść jeszcze dziś? — spytał zdejmując swoją kurtkę wiedząc, że będzie tu dłuższy czas. Usiadł na metalowym krześle prawie w tym samym czasie co Chris.

— Dzisiaj na pewno nie wyjdzie — powiedział co już zmartwiło jeszcze bardziej mężczyznę. Przytaknął dając mu znać, że rozumie.— Ale to nie jest nic poważnego. Ma demencję pourazową, będzie musiał zostać tu jeszcze kilka dni na obserwacji. Lekarz mówił, że ma szczęście, dlatego proszę się nie martwić, bo nie uderzył się tak mocno, by były jakieś większe powikłania. Będzie musiał też brać leki oczywiście.

— Czy nic po tym mu nie będzie? — mężczyzna ponownie przeniósł swój wzrok, tym razem na blondyna. Chłopak głośno westchnął.

— Wie pan, to jak gra w loterii - może się uda, a może nie. Są możliwości, że będzie je miał, nawet depresja w tym przypadku jest możliwa, ale jest szansa, że nic mu nie będzie i tego się trzymajmy — przekonywał go. Starszy z przerażeniem złapał dłoń syna. Nie wiedział jak poradziłby sobie z tym gdyby Hyunjin na serio przegrał i mógłby w paść w tą chorobę. Oczywiście, była też nadzieja, że przezwycięży los i wygra, ale jednak obawy przed tym złym były coraz większe.— Wiem o tym, że dużo pan pracuje, więc mogę pana zapewnić, że będziemy przy nim siedzieć gdy pan będzie w pracy i pilnować, by brał leki oraz dużo odpoczywał.

— Dziękuję, Chan — powiedział po chwili. Był mu bardzo wdzięczny za opiekę nad jego dzieckiem. Blondyn uśmiechnął się do niego lekko. Dopiero wtedy, gdy chciał spojrzeć na rudego, zauważył jak trzyma piegowatego za rękę. Musiał się bardzo martwić o obydwóch.

— To nic wielkiego, naprawdę. Niech pan się nie martwi, bo zapewniam pana, że Hyunjin jest w dobrych rękach — obiecał przykładając wolną dłoń do klatki w miejsce serca chcąc mu zasugerować, że mówi prawdę.

Starszy pokiwał głową wracając wzrokiem do Hyunjina. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatnio widział go pogrążonego we śnie. To nie tak, że mało spał - wręcz przeciwnie, bo potrafił przespać pół dnia, lecz ten nigdy nie miał okazji go ujrzeć w ten czas. Mimo to, na jego sercu zrobiło się jakoś cieplej. Może przez to jak chłopak nie tracił uroku nawet przez sen? Nie wiedział, ale właściwie to nie myślał nad odpowiedzią na to pytanie. Cieszył się, że chłopak może z tego wyjść cało i trzymał się mocno opcji, która zakładała, że nastolatkowi nic nie będzie. Słowa otuchy, które dodał Chan nawet kilka razy po jakimś czasie, dawały mu trochę ulgi i pomogły się uspokoić. Był szczęśliwy, że ma na kim polegać gdy stan zdrowia bruneta mógłby się pogorszyć i że nastolatek nie będzie samotny gdy ten będzie w pracy. Nie chciał zostawiać go na praktycznie cały dzień, ale nie mógł przestać chodzić do pracy w czasie ważnego projektu. Wiedział jednak, że jak i Chris, tak i Felix będą przy Hyunjinie i nie musiał się martwić o jego stan, ponieważ sama wiedza o ich obecności pomagała mu. Wiedział, że gdyby coś się działo lub pogorszyło mu się, byliby obok i opowiednio by zareagowali.

Choć nie mógł ukryć lekkiej złości do Felixa za to co się stało.

★★★

Jak tam u was?

Tak, specjalnie cofnęłam publikacje, by o to zapytać

I'm sick, okay? Ale po prostu chcę wiedzieć czy wszystko jest okej i czy jest w porządku, bo ostatnio wiem, że może być coraz trudniej. Mam nadzieję, że okej u was (możecie pisać nawet jeśli minął już jakiś czas od publikacji rozdziału)

To tyle, miłego dnia/nocy

I życzę jakiegoś przeżycia na zdalnych. Fighting!

i love you, idiot // hyunlixWhere stories live. Discover now