Uwielbiam sen, ze snu można wiele się dowiedzieć, są to nasze wspomnienia, marzenia, fantazje...no ale oczywiście mój piękny sen o krainie spaghetti musiał przerwać ten potworny budzik.
-Uhh kurwa...zamknij mordę.- warknęłam do urządzenia, wiedząc że nic tym nie zdziałam, wzięłam go i rzuciłam o podłogę...jak zawsze, dlatego ciagle wydawałam kase na budziki,nie wiem po co, ale tak było.
Leniwie otworzyłam oczy i zaczęłam ziewać. W moim pokoju było ciemno, więc postanowiłam wstać, ale to nie był dobry pomysł, bo od razu poczułam zimno jakie w nim panowało. Owinęłam się kołdrą i poszłam odsłonić okna. Było jasno co oznaczało, że jest dzień, kolejny dzień, który muszę przeżyć. Pocieszał mnie fakt iż nie idę do szkoły, ale powód tego był dość przygnębiający, a mianowicie ZNOWU się przeprowadzam, tak dobrze czytacie znowu, średnio co 4 miesiące się przeprowadzamy, i tak jest od mojego 8 roku życia, czyli odkąd babcia Moon nie żyje. Tą opowieść wam kiedyś przedstawie, bo okoliczności w jakich zmarła są ciekawe, ale wracają przez te 10 lat przeprowadzek... byłam w wielu ciekawych, dziwnych i obrzydliwych miejscach. Chociaż musze przyznać, że niektóre z nich bywały ciekawe, a co bardziej zaskakujące ładne. Najdłużej w jednym miejscu mieszkałam z 11 miesięcy i 6 dni...tak liczę takie rzeczy, wiem to dziwne.
Aktualnie mieszkam w Arizonie, ale będę mieszkać w... uhh i tu zaczyna się robić ciekawie. Bede mieszkać w Becon Hills, tak dokładnie, w tym mieście. Nie tylko dlatego, że tam jest pogrzeb Gerarda... ale tak postanowili rodzice, ja jak zwykle nie miałam prawa głosu. Wracając do rzeczywistości, po odsłonięciu okna podeszłam do łóżka po telefon by zobaczyć która jest godzina, była 6:17.-No zajebiście.- powiedziałam zirytowana, bo mogłam sobie pospać, ale bez sensu, bo za godzinę bym musiała wstać.
Wzięłam telefon, podeszłam do komody po czystą bieliznę, potem do biurka po uszykowane dzień wcześniej ciuchy i ruszyłam w kierunku łazienki. Gdy już do niej weszłam, przemyłam twarz zimną wodą na pobudkę, ściągnęłam piżamę i weszłam pod prysznic, Wzięłam mój ulubiony żel pod prysznic o zapachu mlecznej czekolady i się nim (i oczywiście wodą) zaczęłam myć, użyłam też bezzapachowego szamponu oraz potem nałożyłam odżywkę o zapachu truskawki, którą po 10 minutach zmyłam. Wychodząc spod prysznica wzięłam wszystkie rzeczy, założyłam ręcznik na siebie i włosy, włożyłam wszystko do kartonu...spojrzałam w lustro, i aż krzynęłam ze strachu.
Zobaczyłam w odbiciu lustra nie siebie... lecz Alison .-Al?- zapytałam z lekkim strachem w głosie.
-Cześć Dimi. - odpowiedziała, swoim zawsze radosnym głosem...a mi odjęło mowę.
Po chwili zapytałam- To naprawdę ty Al? P-przecież nie żyjesz, przecież widziałam twoją śmierć!-prawie krzyczałam roztrzęsiona.
-To prawda, bo umarłam. -odpowiedziała spokojnie.
-To... dlaczego do djaska cię tu widzę!-zapytałam ostro.
-Bo chciałam z tobą porozmawiać, i ostrzec cię. -nadal mówiła spokojnie, a ja jej sluchałam nie wiedząc co powiedzieć, ona po chwili dodała- W Becon Hills będą się dziać różne rzeczy, będziesz wystawiana na wiele prób, twoje wybory będą decydować co się stanie.
Na przykład czy ktoś przeżyje czy nie.- patrzyła na mnie swoimi oczami, z zatroskaniem i smutkiem, a ja byłam ciekawa dlaczego, i o co dokładnie jej chodzi.- Ale jak to? Co może się tam stać?!- spytałam z obawą, sama w to nie wierzę, ale gadam z duchem... śmieszne prawda?
-Dowiesz się wkrótce, ale pamiętaj, że zawsze jestem obok...do zobaczenia Dimi.- po wypowiedzeniu tych słów Al zniknęła, a ja byłam w szoku, odkręciłam kran i prysnęłam sobie zimna wodą w twarz.
-Nie, to nie może być prawda! Nie może!!- krzyknęłam zdruzgotana i spojrzałam w lustro -A może jednak tak... ale to nie ma najmniejszego sensu... -powiedziałam spuszczając głowę-Dobra, to ma sens przecież w lustrze widziałam jak ją zabijają, i okazało się to być prawdą... więc...-zawiesiłam się i nie dokończyłam, nie chciałam dokończyć tego zdania, więc tak poprostu wykonałam poranną rutynę.
Pomalowałam się, i ubrałam w to:To był mój standardowy strój na wszelkie okazje. Wychodząc z łazienki zabrałam pudełko z rzeczami, i ostatni raz wtedy spojrzałam w lustro ze strachem.
Zamknęłam za sobą drzwi, wzięłam słuchawki z biurka, zanim wyszłam z pokoju sprawdziłam godzinę... była 8:21, no trochę czasu spędziłam w tej łazience.
Z tą myślą włożyłam słuchawki, włączyłam losową piosenkę i zeszłam na dół do kuchni. I tak zastałam moich rodziców w piżamach.-Hej wam.-powiedziałam obojętnie zdejmując jedną słuchawkę
-Hej skarbie.-odpowiedziała mama popijając kawę, była już pomalowana, czyli musiała wstać z jakąś godzinę temu.
-No hej. -odpowiedział mi tata czytajac gazetę, prawdopodobnie wstał wtedy kiedy mama, albo 20 minut później.
-Słonko...masz tu kawę. -podała mi mój kubek z różowym jednorożcem... co jak co, ale kocham go.
-Dzęki, nie trzeba było. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i poszłam do lodówki po składniki na tosty. Gdy je zrobiłam, oczywiście były lekko przypalone, bo ja to do gotowania się nie nadaję kompletnie, wszystko psuję, nawet jajecznicę potrafię spieprzyć...ja i moje kulinarne umiejętności.
Zjadłam te przypalone tosty z sosem 1000 wysp, popijając kawą.
Po posiłku wszystko odniosłam do zlewu i po chwili umyłam. Rodziców już nie było w kuchni, pewnie się ubierają... więc postanowiłam poznosić rzeczy z mojego pokoju do salonu gdzie była większość rzeczy.Skip Time 🕶
Po jakiejś godzinie, może półtorej, wszystko było już gotowe i spakowane do wozu. Wyszłam z domu, i poszłam do samochodu...wtedy ostatni raz spojrzałam na dom, w którym mieszkałam.
7 miesięcy i 26 dni, ah...długo jak na nas.
Rodzice weszli do samochodu, mama na mnie spojrzała i powiedziała:-No cóż skarbie, to kolejna nasza przeprowadzka, raczej jesteś już do tego przyzwyczajona, ale w Becon Hills się to zmieni, prawdopodobnie tam zostaniemy co najmniej rok.-Gdy to powiedziała szczena mi opadła... i z szokiem na nią spojrzałam i juz takie "no wy chyba ochujeliście"... pomyślałam, a potem przypomniały mi sie słowa Al...
No super, jak miło.-Okej. -odpowiedziałam spokojnie i założyłam słuchawki, akurat wtedy gdy samochód ruszył.
Włączyłam moją ulubioną playlistę na długie podróże, miałam takowe na wesołe wyprawy, te męczące, krótkie... itp.
Często mi się nudziło, z tych nudów porobiłam parę playlist. Patrząc na miasto, które opuszczałam, nie było mi ani smutno, ani wesoło, było mi to obojętne.
Mijając znak, który informował nas, że nie jesteśmy już w mieście, pomyslałam..."Becon Hills, szykuj się, nadchodzę" i zamknęłam oczy udając się w krainę snu.Oto kolejny rozdział ma aż 1035 slow WOW nigdy tylu nie napisalam nawet na opowiadaniach na polskim hah.
Mam nadzieję że ktoś to doceni.
Do zobaczenia. ❤️
CZYTASZ
Od Natury Nie Ma Ucieczki | Theo Raeken
FanfictionGdy Gerard umarł, wszyscy popadli w żałobę i pragnęli zemsty. Jedna z tych osób była inna, cieszyła się z tego iż on umarł. Nie pragnęła zemsty, ale poprostu lubiła zabijać potwory, i robić z ich życia piekło. Taka już była, nie przywiązywała się do...