Dojechaliśmy na miejsce. Było mnóstwo samochodów. Mason na bank się cieszył oraz zżera go stres związany tym wydarzeniem, bo w końcu ta impreza stała się tak samo słynna jak imprezy Lydi.
Przyjechali ludzie nie tylko z naszej szkoły, lecz także z Davenford i innych miejscowych szkół. Było ich tak dużo, że nie mieścili się w domu. Połowa z nich była na jego podwórku, który na szczęście był duży.
Musieliśmy zaparkować kilka domów dalej, ponieważ nie było miejsca. Zatrzymaliśmy się, odpierałam pasy i już chciałam wychodzić z samochodu, ale złapał mnie za rękę.Przyciągnął i złączył nasze usta w krótki, ale namietny pocałunek. Oparł swoje czoło o moje. Trzymał cały czas za dłoń. A drugą głaskał mój policzek.
- Będzie dobrze. - wyszeptał w moje usta.
Spojrzałam na niego. Odchylajac się kilka centymetrów by spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę je analizowałam. Tak jak on miałam tą złudną nadzieję.
- Oby. - powiedziałam I się do niego lekko uśmiechnęłam.
- Chodźmy, nie pozwólmy chłopakom się martwić. - powiedział bardziej rozweselony.
Sama się ucieszyłam. Mialam skromną nadzieję, że to będzie normalna impreza. Bez żadnej krwi.
Theo szybko wyszedł z pojazdu. Obkrążył je, otworzył mi drzwi oraz podał mi dłoń.
Ah jak romantycznie.
Będąc już na zewnątrz szliśmy w stronę domu naszego przyjaciela. Chyba tak go mogę nazwać.
Będąc blisko, było bardzo mocno słychać muzykę dochodząca z środka budynku. Przez chwilę się mu przyglądałam. Był duży. Podobny do domów w okolicy.
Juz z zewnątrz było czuć zapach alkoholu, potu oraz dymu papierosowego. Mocno odrzucał mnie ten zapach. Theo chyba też, bo zmarszczył nos.
Brunet pociągnął mnie w stronę wejścia.Będąc w środku domu Mason od razu nas wypatrzył i ruszył w naszym kierunku. Był bardzo uśmiechnięty. Podleciał i przytulił nas.
- Widzicie ile tu ludzi! - Krzyczał byśmy go słyszeli. Oboje się do niego za śmialiśmy.
- No powiem Ci stary, że ta impreza przejdzie do historii. - zaśmiał się mój towarzysz.
Oj, tak przejdzie. Tylko do której historii. Tej, w której ktoś umarł, czy tej gdzie było mnóstwo osób i świetna zabawa.
Obstawiałam tą pierwszą opcje, ale miałam nadzieję, że to będzie ta druga.- Chcecie trochę?! - Spytał krzycząc oraz wskazując na alkohol. Chciałam bardzo się upić, ale musiałam być gotowa.
- Nie dzięki, wolę pamiętać co się działo! - krzyknęłam z nieco udawanym smiechem w stronę ciemnoskórego chłopaka.
- A ja z chęcią wolałbym nie pamiętać co zrobię! - krzyknął Raeken i wziął od chłopaka trunek.
Hewitt poszedł w głąb salonu.
Stanęłam na przeciwko chłopaka i uniosłam brew.- Ale ty wiesz, że się nie możesz upić, prawda? - spytałam wiedząc, że nie muszę krzyczeć by mnie usłyszał.
- No wiem, ale zawsze warto spróbować. Przecież nie jestem całkowicie wilkołakiem tylko chimerą. - stwierdził.
- Tak czy siak regenerujesz się , więc alkohol na ciebie nie wpłynie. - powiedziałam i odeszłam.
Skierowałam się do kuchni po szklankę soku. Wiedziałam, że szedł za mną. Wątpię w to by mnie dzisiaj odstąpywał chociażby na krok.
*Bawiłam się niesamowicie. Mimo, że rzadko nie pije na imprezach, bo jak to gadają bez alko nie ma zabawy. To ja się bawiłam bez picia i jakoś było mi z tym lepiej. Przetańczyłam z chłopakami kilkanaście piosenek. Co chwila chodziliśmy sie napić. Ja sok oni alkoholu. Jedynymi pijanymi osobami z naszego grona to byli Mason i Nolan. Reszta chłopaków była trzeźwa po mimo tego ile wypili. To tak super regeneracja. Zazdrościłam im.
Widziałam, że stado MacCall'a ta starsza część też tu była. Obserwowali nas, głównie mnie. Starałam się nie zwracać uwagi, ale no cóż trudno było. Jedyne co mi się udało to nie myśleć o przepowiedni.
Chociaż i ona zaczynała się ujawniać albo to po prostu moje urojenia, ale wydawało mi się, że parę razy mignęła mi przed oczami Al.
Bylam przez chwilę zamyślona i nie widziałam jak zniknęli chłopacy tylko Theo przy mnie został. Nawet wzroku starszej części watahy nie wyczuwałam.
Musze przeżyć twarz wodą tak to będzie dobry pomysł.- Theo wiesz gdzie jest tu łazienka? - spytałam chłopaka na co ten tylko kiwnął głową, wziął mnie za rękę I prowadził.
Szliśmy w stronę schodów prowadzących na górę. Gdy byliśmy już na schodach zadzwonił do niego telefon. Wiedział, że jest już coś nie tak.
- To Scott, muszę odebrać. Dasz radę sama? - Spytał na co kiwnełam głową.
Chłopak poszedł, wodziłam za nim wzrokiem do czasu gdy go nie zgubiłam. Przypomniał mi się sen.
Niemal od razu poczułam strach i nie pokój. Odruchowo chwyciłam za pistolet. Nagle usłyszałam damski głos. Skierowałam swój wzrok w stronę głosu. Była ona tam.
Alison stala w tłumie. Była ubrana w czarną sukienkę na ramiączkach ala piżama. Była cała blada. Miała zmartwienie wypisane na twarzy. Tak jak w śnie.Zaczełam isc w jej kierunku Gdy obok niej byłam spojrzała na mnie. Zrobiła smutny uśmiech. Wiedziałam co muszę robić. Przesunęła się, a ja zobaczyłam Liam'a. Szybko pobiegłam w jego stronę.
- Liam uciekaj! - krzyknęłam w jego stronę.
Jak rozpoczęcie? U mnie tak super, że musiałam wstać o 4. Więc nie dziwcie się jeśli będzie wstawiony o 5 ten rozdział.
No to kochani zaczynamy rok szkolny. Ja drugą klase tech zaczynam a wy?
CZYTASZ
Od Natury Nie Ma Ucieczki | Theo Raeken
FanfictionGdy Gerard umarł, wszyscy popadli w żałobę i pragnęli zemsty. Jedna z tych osób była inna, cieszyła się z tego iż on umarł. Nie pragnęła zemsty, ale poprostu lubiła zabijać potwory, i robić z ich życia piekło. Taka już była, nie przywiązywała się do...