Rozdział 5
Darhima
Miejsce: Tereny przed Darhimą, zachodnie tereny Zgliszczy Xelyrii.
Czas: Kilkanaście minut przed świtem.
„Miasto z białych cegieł, jak niegdyś zwykło było się mówić na Darhimę, nie wygląda teraz zbyt biało. Jak widać, wieki ekspozycji na radiację i radioaktywną mgłę robią swoje. Co tyczy się ostatnich wydarzeń... Och... Nadal nie mogę uwierzyć, że już go z nami nie ma... Ja... Ja nie mam siły pisać nic więcej, dlatego zakończę ten wpis słowami jednego z moich ulubionych wierszy: »Przemierzając okrutne pustkowia, patrząc tylko przelotnie na światło, kto mógłby się spodziewać, że nie będziesz szedł z nami?... Ty byłeś spoiwem, które trzymało nas razem...«" – pamiętnik Neigh Nigh.
— Sądzisz, że wieśniacy uwierzą nam z tym Zwiastunem? Ponoć nie są za przyjaźni dla nowoprzybyłych. — Tę właśnie wiadomość napisała na kartce Maire, gdy zbliżałyśmy się do miasta.
Tym razem szłyśmy autostradą, bo uznałyśmy, że i tak nic gorszego od tego, co nas spotkało, przecież przytrafić się nam już nie może.
— Oni wszyscy są nieprzyjaźni dla obcych. Ale jeśli podejdziemy tam z podniesionymi rękami, może nie zastrzelą nas od razu. — Wzruszyłam ramionami.
— Fajnie by było — skomentowała majsterkująca coś w swojej słuchawce Sabaka.
— Nie przeczę. — Westchnęłam, oglądnąwszy się na chwilę za siebie. — A tak właściwie... co ty teraz, mała, robisz? — zwróciłam się do bełkoczącej coś do siebie dziewczyny.
— Sabaka chce dostroić się do radionadajników w odległości kilometra od nas, żeby ostrzec mieszkańców miasteczka, że do nich przyjdziemy. — Podniosła na mnie na chwilę wzrok. — Jeśli nie mają radia — przeniosła go na Marie — mamy powaaażny problem. — Kiwnęła kilkukrotnie głową. Powoli. Baaardzo powoli. I trochę niepokojąco... ... ... Baaardzo niepokojąco...
— Sądzisz, że ci się to uda? — zapytałam, ignorując jej przerażający wyraz twarzy.
— Nie... — Spuściła wzrok.
— To po co w ogóle próbujesz to zro...?
— Bo już się udało! — Z radości podskoczyła w górę.
— No tak... — Przewróciłam oczami, przypomniawszy sobie, że ta blondwłosa dziewczyna zawsze była pełna niespodzianek.
— Sabaka boi się gadać z obcymi, to może ty to zrobisz? — Mówiąc to, wyciągnęła w moim kierunku lewą dłoń, w której trzymała niewielkie urządzenie. — Sabaka dałaby nadajnik Marie, ale Sabaka nie jest pewna, czy Marie dałaby sobie z tym radę... — wyszeptała, zasłoniwszy usta kikutem, i wskazała palcem na szurającą obok nas złotowłosą kobietę.
— Ja to słyszę. — Zdenerwowana Allaroy nabazgrała na kartce. Coś strasznie ciężko wtedy oddychała.
— Jak? — zapytała szczerze zaskoczona meraja. — Przecież Sabaka zrobiła z ręki parawan! — Wskazała na kikut prawej dłoni. — Jak się tak robiło w filmach, to nikt obok nic nie słyszał! — Wyszczerzyła oczy. — Och! Czyli ty naprawdę musisz być wiedźmą! — krzyknęła i zaczęła robić w powietrzu święte okręgi. — Odejdź! Nie rób Sabace krzywdy! Haha!
— Sabaka, uspokój się! — fuknęłam na nią i zabrałam jej z ręki nadajnik. — Co w ciebie wstąpiło, do cholery?! — Posłałam jej poważne, ale i zawiedzione spojrzenie.
CZYTASZ
Zgliszcza Xelyrii
FantasyMinęło ponad trzysta lat od czasu apokalipsy. Większość życia na planecie została wymazana, kiedy spadły bomby. Ci, którzy przeżyli, schronili się pod miastami otoczonymi magiczną barierą albo pod ziemią. Po kilkudziesięciu latach kompletnej nieobec...