~16~

162 11 2
                                    

Powoli otworzyłem oczy, moje zmysły potrzebowały chwili, aby się otrząsnąć. 

 Wiedziałem, że jestem w białym pokoju; na łóżku.  Moje oczy skanowały pokój, czekając, aż reszta mojego ciała się obudzi. 

 - Nie śpisz. -   Ta terapeutka, Jane , prawda?  

Zaczęła migać światłem tam i z powrotem między moimi oczami.

- Serio ? Kurwa nie wiedziałem -   warknąłem; mój głos był ochrypły przez brak użycia.  

Przewróciła oczami, naciskając kilka przycisków na monitorze obok niej.  

- Czy pamiętasz, co się stało? -   Usiadłem, z głową wolną od głosów.  

Na razie.  

Kiedy głosy się rozeszły, zwykle oznaczało to, że muszą mówić.  

- Wybuchnąłem -  Moje ręce odgarnęły loki. 

 - Tak. Zrobiłeś to. Przestraszyłeś Hazel. - Mruknęła, potrząsając głową.  

Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że mam na nadgarstku cienką papierową bransoletkę.  

 - Ach cholera... - wymamrotałem, wiedząc, że będę musiał stawić czoła jej pytaniom.  

- Wiesz, dlaczego tak się dzieje, prawda? - Przestała klikać na komputerze i odwróciła się do mnie.  

- Tak. -  wypuściłem powietrze, zginając palce u nóg.

Miałem na sobie tylko białą szatę, a pod nią moje bokserki.  

- Czy mogę już iść? - próbowałem wstać, ale moja ręka była przykuta do krawędzi łóżka.  

- Jeszcze nie. -  nacisnęła guzik na łóżku i ustawiła je tak, abym czuł się wygodniej. 

 - Co mówiły głosy, Harry? - na jej czole pojawiła się głęboka zmarszczka. 

 - O co ci chodzi? - ostro splunąłem.  

- We śnie. Powiedziałeś, że głosy idą po ciebie. Że nie możesz powstrzymać swoich działań. - zmrużyła oczy, domagając się informacji.  

- Tak. Nie mogę nic na to poradzić. Oni mi to zrobili. Nic mi nie było, dopóki nie położyli na mnie swoich brudnych rąk -  zacisnąłem pięść.  

- Dobra. Ale co mówiły głosy? - pochyliła się w swoim małym krzesełku.

- Nie mogę ci tego powiedzieć. - uśmiechnąłem się, widząc irytację w jej oczach.  

- W porządku. - zsunęła się z krzesła i podeszła do drzwi.  

- Nie możesz mnie tu zostawić samego! - zaprotestowałem, wpatrując się w nią.  

- Nie zamierzam. - jej ręka otworzyła drzwi, ukazując Hazel.  

- Hazel... - wypuściłem powietrze, widząc jej zdenerwowaną postać.  

Jane szepnęła jej coś do ucha i wcisnęła jej coś do ręki, po czym odeszła.
  Nie wiedziałem, co powiedzieć ani jak zareagować, więc tylko patrzyłem na mojego anioła.  Żadne z nas nic nie powiedziało. 

 Przeszła przez pokój, jej oczy odmówiły spotkania się z moimi, gdy usiadła obok mnie. 

 - Naprawdę mnie przestraszyłeś. - w końcu mruknęła, a jej oczy nieśmiało napotkały moje.

- Aniołku, przepraszam. Nie chciałem. Powinienem był tam być, żeby cię chronić. - położyłem dłoń na moim policzku, powodując, że z wahaniem ustąpiła. 

Requiem (Psycho Harry) // TŁUMACZENIEWhere stories live. Discover now