Rozdział 9 "Szczerość"

4.5K 175 46
                                    

- Ale... - chłopak poczuł jak łzy zaczynają spływać po jego twarzy. Poczuł ogromny smutek i wściekłość - C-co... Co wy zrobiliście?! - wrzasnął odpychając od siebie najbliżej stojącego kolegę.

- Widzisz Alex! Aż płacze z radości, że go uratowaliśmy, z brudnych łap tego czarnucha -zaśmiał się Tom.

- Nigdy nie powinnismy dawać my takiego zadania. Biedny, biedny Piesek - Alex zawtórował przyjacielowi.

Chłopak spojrzał na nich ze łzami w oczach, w którym kryły się wszystkie najgorsze emocje. Złość, ból i żal...

- Nienawidzę was - wycedził, po czym przecisnął się przez nich i ruszył przed siebie.

- Hej Leo! Gdzie idziesz?! - krzyknął za nim piegowaty rudzielec, który jako jedyny nie był pod wpływem alkoholu.

- Wszystko popsuliście. A do tego wszystkiego, jak mogliście być dla niego takimi chujami? Nic wam nie zrobił! - krzyknął Leo na Damona, który jako jedyny zdołał go dogonić.

Pozostała dwójka hasała sobie radośnie daleko za nimi.

- Przecież... To tylko... Robili sobie jaja, czym się przejmujesz? To nie było na poważnie - powiedział patrząc na na niego w niezrozumieniu, na co jego przyjaciel zatrzymał się i odwrócił powoli w jego stronę. Miał całą zapłakaną twarz.

- Zostaw mnie... Chcę zostać sam! Nie chcę was widzieć, to co zrobiliście było... Okropne - wycedził a następnie niedbale otarł oczy ręką i poszedł dalej do przodu zupełnie sam.

Gdy już dotarł do ich mieszkania zamknął się w swoim pokoju z całym opakowaniem lodów pistacjowych. Cały czas płakał.

Podobało mu się tam. Mógłby pewnie nawet na stałe dołączyć do ich stada. Teraz jednak wszystko było już stracone. Za każdym razem gdy o tym myślał, łzy jeszcze bardziej płynęły po jego policzkach a on nie był w stanie nad nimi zapanować.

Connor był taki miły i życzliwy dla niego tymczasem oni potraktowali go jak... Nie mógł wymazać z głowy obrazu jego twarzy. Zazwyczaj tak radosnej i pełnej miłości do wszystkich, a wtedy pokrytej łzami. Jego „przyjaciele" skrzywdzili dobrego człowieka. Nie wiedział czy będzie w stanie kiedykolwiek im wybaczyć.

Usłyszał trzęsienie drzwiami, na co jeszcze bardziej się skulił. Nie chciałby ktokolwiek widział go w takim stanie.

Damon zapukał cicho do jego drzwi - Leo? Jesteś tam? - spytał niepewny tego, jak powinien się zachować.

Blondyn nie odpowiedział, nie był w stanie nawet otworzyć ust. Po chwili, tak jak się jednak spodziewał drzwi otworzyły się a do środka wszedł Damon, którego wyraz twarzy od razu zmienił się po wejściu do pomieszczenia i zobaczeniu chłopaka.

- Jejku Leo... - od razu do niego podszedł kucając w rogu pokoju obok niego.

Blondyn jedynie mocniej się skulił zanosząc płaczem. Czemu? Czemu tak się stało?

- No, już... Ciii - Rudowłosy przytulił go mocno do siebie.

- Zostaw... - zapłakał, jednak wtulił się w jego ramiona rozdygotany. Łkał cicho a Damon z przygryzioną wargą zaczął czule gładzic go po plecach - Dlaczego? - zapytał cicho odsuwając się od niego - Dlaczego to zrobiliście...?

- Sądziliśmy, że to będzie zabawne. W końcu ten zbo... mężczyzna ma dość niecodzienne zainteresowania. Tom wyszedł z pomysłem, że może nie powinniśmy cię tam wysyłać i po tym jak trochę wypili, postanowiliśmy cię odbić.

- Odbić? - wyszeptał unosząc na niego zbolały wzrok - Niecodzienne zainteresowania? W takim razie... - wstał podnosząc i zrzucając z siebie leżący wcześniej koc - W takim razie ja też jestem zboczeńcem i też m-mam chore zainteresowania! - zapłakał - Wiesz dlaczego?! Bo to pierodlone wyzwanie nie miało nic wspólnego z tym, że pierwszy raz od kilku lat byłem naprawdę szczęśliwy! - krzyknął na cały pokój, po czym minął go zatrzymując się w drzwiach - A-a wy...? Odebraliście m-mi to na zawsze-e... - dodał żałosnym głosem i trzasnął drzwiami.

Damon zamarł.

Nie mógł pojąć tego co właśnie usłyszał. Jego przyjacielowi podobało się bycie psem? Sprawiało, że był tak szczęśliwy?

Siedział przez chwilę myśląc nad tym wszystkim i nie wstając.
Dopiero teraz z mocą do niego dotarło to, o czym faktycznie rozmawiał z nim poprzedniego dnia i błysk w jego oczach gdy o tym mówił. Że po tym jednym spotkaniu naprawdę wyglądał na... Innego człowieka, dużo radośniejszego niż zazwyczaj, dużo szczęśliwszego niż teraz...

Przeczesał zdenerwowany włosy dłonią. Co oni zrobili...?

Ukrył twarz w dłoniach. Cholera, cholera, cholera. Musiał to jakoś odkręcić. Tylko jak? Przecież ten facet musi ich nienawidzić. Zagryzł wargę.

Ugh. Musi do niego pójść, przeprosić i wyjaśnić sytuację. Nie wiedział tylko czy przełknie swoją dumę.

Gdy tylko jednak o tym pomyślał znów miał przed oczami twarz Leo i jego oczy pełne żalu i smutku, ale i złości na nich. "Byłem naprawdę szczęśliwy..."

Nie, on to musiał odkręcić i zamierzał to zrobić z samego rana...

***

Noc minęła mu bardzo niespokojnie. Cały czas słyszał płacz swojego przyjaciela za ścianą i serce mu się krajało. Wstał wcześnie, by zdąrzyć jeszcze przed wyjściem mężczyzny do pracy. Zazwyczaj lubił długo pospać, jednak dziś wiedział, że musi się poświęcić. Nie... To nie było poświęcenie, raczej naprawienie tego. co sam przy pomocy dwóch znajomych spieprzyli nie patrząc na konsekwencje.

Wstał, zaspany prawie o świcie. Ubranie się zajęło mu sporo czasu, ale jakoś dał radę wychodząc z domu wystarczająco wcześnie, by złapać mężczyznę.

Podjechał pod jego dom.
Przystanek znajdował się niedaleko, więc szybko z pod niego dotarł pod jego mieszkanie, po czym stanął przed wejściem i odetchnął. Zdawał sobie sprawę jak wczorajszego dnia go zranili, jednak liczył, że ten zechce go chociaż wysłuchać.

Zapukał do drzwi z lekkim strachem. To nie będzie najprzyjemniejsza rozmowa. Po chwili drzwi otworzył je wysoki brunet. Patrzył na Demona swoimi oczami w kolorze morza.

- W czym mogę pomóc? - zapytał.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Bardzo wam dziękujemy za tak dużą aktywność. To naprawdę daje nam motywacje. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami jak najdłużej ^*^

„Puppies shouldn't eat chocolate"Where stories live. Discover now