Epilog

2K 141 29
                                    


Mężczyzna nieco niezgrabnie sięgnął do kieszeni. Chwilę szamotał się z nieposłusznym materiałem, po czym wyjął pęk kluczy. Srebrny metal zabłyszczał w ostrym świetle ulicznych lamp. Trafienie w dziurkę w drzwiach zajęło Leo drugie tyle, co samo znalezienie kluczy. Po pierwsze nigdy nie był dobry we wkładaniu. A po drugie ciężko jest manewrować dłońmi gdy podtrzymuje się na ramieniu pijanego narzeczonego.

– Jeszcze nie zasypiaj. Zaraz dojdziemy do łóżka nachlany skurwielu – powiedział gderliwie, choć w jego głosie nie było prawdziwego gniewu. 

Z ulgą przyjął cichy klik otwieranego zamka. Już myślał, że przyjdzie mu siedzieć pod drzwiami i wrzeszczeć, jak małolat który zapomniał kluczy, w nadziei, że w końcu ktoś mu otworzy. 

Wciągnął ledwo stojącego mężczyznę za sobą do mieszkania. Od razu uderzyła go fala ciepła i światła wydobywająca się z salonu. W korytarzu z założonymi na piersi ramionami stał Conor piorunując ich wzorkiem. Jednak gdy zobaczył, w jakim stanie jest David, podbiegł do pary, by zdjąć z Leo ciężar.

– Rozładował mi się telefon. Przepraszam – wymamrotał Leo.

– Porozmawiamy za chwilę. Na razie trzeba was dostarczyć do łóżka i dać wam wody. – Powiedział Conor ciągnąć Davida po schodach do sypialni. 

W ciszy rozebrali się i przebrali w ubrania do spania. Conor przysunął butelkę z wodą najpierw do ust Leo, a potem Davida. Spojrzał pytająco na bardziej trzeźwego chłopaka, niemo domagając się wyjaśnień. 

– Założył się z chłopakami, kto będzie w stanie więcej wypić. Jak jakiś 15-latek próbujący udowodnić, że ma jaja – Leo wywrócił oczami – Jakby wszyscy tam już nie widzieli jego małego. Upijanie się w trzy dupy nie powiększy Ci chuja – Uderzył niedbale Davida w tył głowy.

Mężczyzna w odpowiedzi zmarszczył nos i wymamrotał coś niezrozumiałe. Conor podsunął mu butelkę z wodą, zanim ich narzeczony zdążył się bardziej skompromitować.

– Pogadamy, jak obydwoje wytrzeźwiejecie. Na razie czas iść spać. Niech emocje opadną – zdecydował Conor głosem nieznoszącym sprzeciwu – Najważniejsze, że wszyscy są cali i zdrowi 

Leo wyglądał, jakby miał jeszcze coś powiedzieć, ale zreflektował się w ostatniej chwili. Pokiwał głową. Wyciągnął dłoń kładąc ją na karku Conora. Zacisnął palce na napiętych mięśniach i przyciągnął jego głowę do swojej, złączył ich czoła. Spojrzeli na siebie spod przymkniętych powiek. 

Powietrze wokoło stało się ciężkie, gdy mężczyźni przez dłuższą chwilę trwali w uścisku. 

– Kocham Cię – wyszeptał Leo, gorącym tonem. Nagich emocji w jego głosie nie dało się pomylić z niczym innym. 

Usta Conora rozszerzyły się w uśmiechu. W jego oczach zamrugała cicha radość.

– Ja Ciebie też, mały. Bardzo – zbliżył do siebie ich nosy, delikatnie pocierając je o siebie. 

Leo nie widział nawet jak, ale już po chwili leżał w łóżku, owinięty ramionami kochanka. Przyciśnięty do parzącego ciała, pochrapującego cicho Davida. Zawiesił wzrok na jasnym suficie sypialni, po którym tańczyły nieśmiało cienie rosnących za oknem gałęzi drzew. Świat był ciepły i cichy. Usypiał jego zmysły, a mimo to jego serce nie potrafiło się uspokoić.

Dłoń leżącą na jego piersi poruszyła się lekko – Co się dzieje? – zapytał Conor, zaniepokojony – Powinieneś już spać.

– Tak, wiem – odpowiedział Leo – Ale myślę. Zebrało mi się na wspominanie. Mojego życia, tego jak się poznaliśmy, tego co razem przeszliśmy – zatrzymał się na chwile, po czym zaśmiał się bez humoru – Dopada mnie też lęk przed tym co będziemy musieli przejść. Dobrze wiesz, że mamy problemy. Każdy z nas. Co jeśli nie damy sobie rady? 

Conor przez chwilę nie odpowiadał, zastanawiając się nad właściwymi słowami.

– Takie rozmowy po alkoholu zawsze są głębokie – zaczął, próbując rozluźnić nieco atmosferę – Pewnie nie będzie najlepiej. Zapewne nie będzie nawet dobrze. Ale Leo… czym byłoby nasze życie bez tych momentów smutku, rozpaczy i bólu? Nasze kłótnie, sytuacje gdy któreś z nas coś pieprzy… tak jak dziś David. One sprawiają, że nasza więź staje się silniejsza. Każda pokonana przeszkoda pozwala nam wzrastać i być bliżej siebie. 

W oczach Leo zalśniły pierwsze łzy, powoli spływając po jego policzkach na białą pościel. Czuł jak jego dusza, rozbija się w klatce piersiowej, jednak była w tym jakaś dziwna przyjemność. Emocje jak gorąca lawa zalały jego serce i głowę.

– Czy musisz zawsze mówić takie rzeczy, że mam ochotę wypłakać sobie oczy ze wzruszenia? – zapytał Leo ze sztucznym wyrzutem w głosie – Ten głupi zakład, który rozpoczął to wszystko, był najlepszym co mnie w życiu spotkało. Co ja bym zrobił bez tych twoich tekstów? – chłopak wtulił się mocniej w ciepłe ciało. 

– Nie wiem, śliczny. To już raczej pytanie do ciebie – odparł Conor dając swojemu narzeczonemu wsparcie, jakiego ten potrzebował. 

– Proszę następnym razem gdy stwierdzę, że świetnym pomysłem będzie pójście się nachlać, wybij mi to z głowy – wymamrotał Leo mocząc łzami koszulę nocną Conora, kurczowo trzymając się swojego narzeczonego.

– I tak nie posłuchasz. Ale będę tu gdy już wrócisz i będziesz potrzebować się wypłakać – zapewnił kochającym głosem – A teraz śpij, słońce. Mam nadzieję, że sen przyniesie Ci spokój. 

Wciśnięty pomiędzy swoich partnerów, Leo odpłynął w sen. Sen pełen słońca, zielonej trawy, ogonków i ciepłych dłoni na jego głowie. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, szczeniaki <3 

Bo wielu latach, żegnam was ze smutkiem, ale i radością w sercu. Ta książka, to miejsce było dla mnie bardzo ważne. Mam z nią zarówno dużo dobrych, jak i okropnych wspomnień. Osoby które miały okazję być na pieskowym serwerze, pewnie wiedzą o czym mówię.

Przeszłam dużą przemianę w czasie pisania tej opowieści. Teraz zapewne napisałabym ją zupełnie inaczej. Ale tak to już jest ze zmianą. 

Dziękuję, że byliście przy mnie w czasie tej przemiany. Mam nadzieję, że podobał wam się pisany przeze mnie i jakiś czas Catio tekst. 

Kończąc tą jakże ciekawą przygodę, pamiętajcie, że zawsze jest jakieś wyjście. Nawet jeśli świat wydaje się skończony, zawsze jest coś dla czego warto walczyć i dalej żyć. 

Ta książka była dla mnie tym powodem przez dłuższy czas. Nie chciałam zostawić was bez zakończenia. Teraz gdy nie przepełnia mnie już smutek i zwątpienie, czuję, że mogę wreszcie zamknąć ten rozdział w moim życiu. 

Kocham was moje szczeniaki. Pamiętajcie, że jeśli będziecie tego potrzebować, możecie do mnie pisać. Nigdy nie jesteście całkiem sami, choć czasem wasz mózg może was oszukiwać. Trzymajcie się skarby

„Puppies shouldn't eat chocolate&quot;Where stories live. Discover now