LXXI - Rävgor

114 12 0
                                    

Co to byłby za tydzień zaczęty bez informacji o morderstwie?

Byłby zapewne dobry, ale to jeszcze nie ta rzeczywistość. Jeszcze nie.

Z taką właśnie myślą, stałem teraz przed kartką do zgłoszeń na pokaz talentów, który miał się odbyć podczas festynu.

– Jak się nazywał nasz zespół? Na co Kyle ostatecznie wpadł? Tak serio pytam.

Jeremy wzruszył ramionami.

– Mogę ci to znaleźć w naszej konwersji... Lauren cię przekonała, żeby nas zgłosić? Nie wierzę, że serio to robisz z własnej woli.

– Nie. Lauren nic mi o tym nie mówiła. – Pokręciłem głową.

Zacząłem szukać w plecaku długopisu. W normalnych warunkach za nic bym się nie zgłosił do czegoś takiego, ale po pewnych długich rozmowach ze Scarlett, doszedłem do wniosku, że to się może opłacić.

– Dziwne. Wspominała o tym chyba wszystkim... Co się stało w weekend? Jakiś odmieniony wróciłeś w niedzielę.

– Jaka jest ta nazwa?

Przewrócił oczami i pokazał mi ekran. Ōkatonoky. A ja się zastanawiałem, czemu tego nie mogłem zapamiętać. Krzywo zapisałem nazwę zespołu i schowałem z powrotem długopis.

– Nie chcesz odpowiedź na pytanie. Jak chcesz to z chęcią, zacznę rozpowszechniać plotki, przez które nie będziesz miał życia.

– Nie sądzisz, że wszystkich już znudził mój domniemany związek ze Scarlett?

– Myślę, że przy odpowiedniej narracji zyskałby nowe życie.

Zaczynam się bać, że faktycznie to mógłby być temat, o którym mówiłby każdy. Co by nie mówić wyszedłem wkurwiony bez słowa z domu, a po powrocie oznajmiłem, że zostaje na noc u Scarlett. Tak łatwo to obalić, wystarczy odpowiedzieć, że planujemy, żeby plan Aless się powiódł, ale to ten sam powód, dla którego nie mogę tego wyjaśnić bez ściemniania.

– Co by zyskało nowe życie? – spytał James.

Mogłem się spodziewać, że nas dorwie przy tej kartce, gdzieś blisko miał przed chwilą lekcję, a teraz była przerwa obiadowa.

– Stara plotka. Grożę właśnie jej rozpowszechnieniem na nowo – odparł Jeremy, przyglądając mi się bacznie, czekał na moją reakcję.

– Masz na myśli tę plotkę? – dopytał James.

– Dokładnie tę.

Nikt na nic nie ma dowodów. Nikt mi niczego nie udowodni.

– Nie macie lepszych tematów do rozmów? – spytałem, odwracając się do nich – Serio ile można ciągnąć to samo?

– Będąc nami, bawiłbyś się wyśmienicie, ciągnąc ten sam temat – powiedział James, delikatnie sugerując, że może powinniśmy zmierzać w stronę stołówki. Też tak zrobiliśmy.

– Nie – odparłem bez zastanowienia. Szybko jednak sobie przypomniałem, że czasem bywałem nie lepszy i zdarzało mi się rzucać podobne teksty w stronę Scarlett i Alessa. Jednak nie będę się do tego przyznawać.

– Jasne – mruknął Jeremy – W takim razie, co robiłeś przez cały weekend? Bo wiesz...

James się zaśmiał pod nosem.

– To też z chęcią posłucham. Mieliśmy iść pić i odwołałeś to na ostatnią chwilę – dodał.

Tak nie było. Znaczy, nie sądziłem, że to tak na poważnie z tym piciem i faktycznie napisałem, że nie mogę.

O wampirze, wilkołaku i wiedźmieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz