LXXVII

117 15 0
                                    

Dawn obudziła się z krzykiem. Usiadła na łóżku i zaczęła zbierać myśli. Od lat nie miała tak realistycznych snów, zazwyczaj była świadomo że śpi. Nie pamiętała szczegółów, jedynie to, że widziała polanę pośrodku lasu z włazem i czwórkę osób. Starała się przypomnieć coś jeszcze, ale po tym, jak trójka z nich padła na ziemię, obudziła się. Dawn spojrzała na telefon. Dochodziła pierwsza w nocy.

Podniosła się z łóżka, żeby zejść na dół po wodę. Chciała na spokojnie przeanalizować, co właśnie jej się śniło. Zaspana sprawdziła, czy Scarlett wróciła ze spotkania ze znajomymi. Zapukała do pokoju córki, a kiedy opowiedziała jej cisza, zajrzała do niego. W pokoju było dość ciemno, ale nie zauważyła ludzkiej sylwetki, co ją zdziwiło. Wróciła do telefonu i napisała do niej, gdzie jest. Zeszła na dół. Dla pewności rozejrzała się, czy na dole nie ma nigdzie Scarlett, ale nigdzie jej nie było.

Dawn nalała sobie wody. Naszła ją dziwna myśl. Wybrała numer Melanie.

– Co jest? – zapytała Melanie. W tle dało się usłyszeć dźwięk telewizora.

– Rävgor jest w domu?

Melanie nie odpowiadała, za to dźwięki wokół niej stały się mniej słyszalne.

– Nie słyszałam, żeby wrócił. Cała piątka poszła się przejechać przed jutrzejszym koncertem... Coś się stało? Niepokoi mnie trochę, że pytasz o tej godzinie o mojego syna.

– Miałam bardzo dziwny sen właśnie i Scarlett nie ma w domu... Nie wiem, ostatnio jak coś się dzieje, są w tym razem – zaczęła tłumaczyć Dawn.

– Daj mi chwilę, zaraz do nich zadzwonię.

Melanie rozłączyła się, a Dawn usiadła na krześle. Wpatrywała się w ścianę, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów. Miała bardzo złe przeczucia.



***



Harry opierał się o ścianę naprzeciwko drzwi do tunelu. Obserwował, jak Jeremy rzuca piłką do tenisa, a Klaus za pomocą magii ją łapał. Siedzieli tu od prawie godziny i na razie nic się nie działo. Co jakiś czas dawali tylko znać innym, że wszystko jest w porządku.

– Więc... – zaczął Klaus – Jak się wam układa?

Harry nie odpowiadał.

– Aktualnie udaje obrażonego – oparł Jeremy – To bardzo dziwny dzień.

– A będzie jeszcze dziwniejszy... – dodał cicho Harry.

Jeremy jednak to zignorował. Jego uwagę przykuł dźwięk wibracji dobiegający z końca korytarza. W normalnych warunkach raczej nie byłoby w stanie tego usłyszeć, ale dźwięk roznosił się przez szafki. Zaintrygowany poszedł za dźwiękiem. Bez problemu otworzył szafkę brata, jego kodem był rok urodzenia.

– Fuck – powiedział do siebie, patrząc na świecący telefon.

Na ekranie wyświetlał się numer oraz napis "Mama". Jeremy zamknął szafkę i wrócił do drzwi. Trzymał w ręce swój telefon, wpatrując się w ekran.

– Mamy problem.

Harry spojrzał na niego lekko przerażony. Jeremy uniósł telefon, żeby Harry i Klaus zobaczyli.

– Jest prawie pierwsza, to podejrzane, że dzwoni? – spytał Klaus, lekko nie rozumiejąc sytuacji.

– Gdyby nie podejrzewałaby niczego, napisałaby. – Telefon przestał mu dzwonić. – Kyle słyszysz?

Aha. Dopiero ja mam odebrać telefon?, zapytał Kyle.

Jeremy lekko się wzdrygnął, wciąż się nie przyzwyczaił do słyszenia głosów w głowie.

– Moim zdaniem tak. Masz wprawę w tłumaczeniu, czemu nie ma cię przez noc w domu.


***


– Haha, bardzo zabawne – mruknął Kyle.

Cade zaśmiała się pod nosem. Siedzieli w opuszczonym budynku. Kyle podjął wysiłek, żeby przenieść kanapę, która znaleźli na piętrze, w okolicy drzwi. Sprawdził parokrotnie, czy nie wydziela żadnych niepożądanych zapachów, a Cade za pomocą magii stworzyła cienką powłokę, żeby nie siedzieć bezpośrednio na kanapie. Kiedy przyszli na miejsce, wystarczyło jedno spojrzenie, żeby przegapić grupie nastolatków, która była na wpół trzeźwa. Głównie przerazili się Cade, ale na widok Kyle'a tylko przyspieszyli krok.

– O co dokładnie chodzi? – zapytała Cade.

Mimo słyszenia pewnych zdań, jakie powiedział Jeremy, brakowało jej szerszego kontekstu sytuacji.

– Nasza mama zaczyna do nas wydzwaniać. Zły znak.

Gdy tylko skończył zdanie, poczuł, jak jego telefon zaczął wibrować. Wyjął go i przez chwilę wpatrywał się w ekran. Po paru sekundach oberwał i przyłożył urządzenie do ucha.

– Gdzie wy do cholery jesteście? – zapytała Melanie wyraźnie zdenerwowanym głosem – I czemu żadne z was nie odbiera telefonu?

– Ja odebrałem.

Kyle starał się skupić, żeby wszyscy byli w stanie usłyszeć jego rozmowę z matką.

– Kyle!

Skrzywił się.

– Zależy, do kogo dzwoniłaś. Możliwe, że zostawili telefon w samochodzie. Nic się nie dzieje. – Zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu.

Cade przyglądała mu się z niepokojem. Jeśli faktycznie było coś na rzeczy, jak mówi, miała nadzieję, że tego nie zepsuje.

– Gdzie jesteście?

Kyle przeklął w duchu.

– Nie jestem pewny. Pojechaliśmy się przejechać, za niedługo wrócimy do domu... Wróć, chyba wolę tłumaczyć, że pojechałem upić rodzeństwo. Może być?

Kyle!, usłyszał w swojej głowie Sii.

Mogłaby w to uwierzyć, gdyby mnie z wami nie było, dodała Nancy.

– Możesz być poważny przez chwilę? Scarlett jest z wami?

– Na pewno nie ze mną. Spytam Rävgor, może z nim jest.

– Nie śmieszne – skomentowała Cade.

– Chyba tracę zasię... – Kyle rozłączył się w połowie słowa. – Andy, proszę, powiedz, że umiesz wymazywać wspomnienia czy coś takiego.

Andy nie odpowiadał, a Kyle zaczął przeklinać pod nosem. Miał nadzieję, że wszyscy to usłyszą.

Andy, powiedziała Cade.

Zamyśliłem się, okey. Nie, nie potrafię. Mogę kogoś uśpić na jakiś czas, oparł Andy bardzo niepewnym głosem.

– Musisz to zrobić. Nie wiem jak, ale musisz. Inaczej moja mama wpadnie w panikę, za tym pójdzie Dawn, skończy się na Prisce i będziemy mieć problem – powiedział Kyle, starając się nie przyspieszać głosu ze stresu.

Nie mogłeś skłamać?, zapytał Connor. Wystarczyło powiedzieć, że tak, Scarlett jest z wami.

O wampirze, wilkołaku i wiedźmieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz