Rozdział nie sprawdzany, chciałam wam coś wrzucić, więc jestem <3 Miłego czytania!
+++++++++++++++++++++++++++++++++
Powrót do domu rodzinnego po pracy zatłoczonym autobusem był chyba idealnym podsumowaniem dzisiejszego dnia, miałem już naprawdę dość i tylko marzyłem o cieplutkim dość małym i niewygodnym, ale jednak moim łóżku. Trasa z pracy do domu zazwyczaj zajmowała mi 40 minut ze względu na mieszkanie pod Seulem.
Wchodząc na teren mogłem zauważyć palące się światło w kuchni co było jednoznaczne z tym że rodzice czekali na mój powrót.
-Jestem!- krzyknąłem zdejmując buty w przedpokoju i rzucając plecak na starą komodę.
-W końcu synku- pierwsza podleciała moja mama- Cały tydzień cię nie widziałam- uściskała mnie całując w policzki.
Gdy kobieta w końcu mnie puściła razem skierowaliśmy się do kuchni gdzie przy stole siedział mój tata zajadając jakąś potrawę.
-Cześć tato- przytuliłem się do jego pleców- Jak w pracy? - spytałem siadając obok, dostając miskę jedzenia.
-Ciężko- westchnął- Kihoo uważa że jego firma długo nie pociągnie przez co kazał nam się rozglądać za inna pracą. Wszystkich zwolnił.- dodał a mi stanęło serce. Jeśli tata stracił pracę została nam tylko mała pensja mojej mamy i moja.
-Będzie dobrze damy radę- próbowałem ich pocieszyć- Jeśli będzie bardzo źle zrezygnuje z uczelni, dzięki czemu zaoszczędzimy trochę- dodałem od razu będąc gotów zrobić wszystko by polepszyć nasz poziom życia.
-Nawet tak niemów Jimin, damy radę ja postaram się w poniedziałek wziąć pensje, dzięki czemu zapłacimy za prąd i wodę, nie wiem co z jedzeniem, ale mieliśmy gorzej prawda?- uśmiechnęła się smutno rodzicielka powoli przeżuwając jedzenie.
-Jeszcze mamy moje pieniądze dostałem dziś od Taemina część wypłaty- wyciągnąłem z portfela 359 000₩*- Powinno nam starczyć do końca następnego tygodnia zaraz pojadę zrobić zakupy- Dodałem widząc jak chcą zaprzeczyć- Zaraz będę.
Zerwałem się z miejsca nie mogąc znieść widoku rodziców. Byli tak dobrymi ludźmi, a już od długiego czasu musieliśmy tak żyć martwiąc się co włożymy do garnka następnego dnia.
Ze łzami w oczach założyłem buty i ubierając się ciepło wyszedłem na ciemny i zimny dwór. Najbliższy sklep oddalony był o 6-8 kilometrów. Trzęsącymi rękami wyjąłem z kieszeni telefon wybierając numer do swojego chłopaka.
-Halo? Jungkook mógłbym mieć prośbę?- pociągnąłem nosem oddychając przez usta próbując uspokoić ból w sercu jak i nasilające się łzy próbujące wydostać na zewnątrz.
-Jimin? Coś się stało? Zaraz będę, gdzie jesteś?- słyszałem jak podnosi się z łózka biegnąc po schodach.
-Potrzebuje zrobić większe zakupy i..i musisz mi pomoc- odparłem siadając na przystanku.- Jestem na przystanku niedaleko mojego domu, wiesz który.
-Będę za max 15 minut nie ruszaj się stamtąd i okryj się szczelnie szalikiem byś nie zmarzł- odpalił samochód.
-Nie jedź tak szybko poczekam te 40 minut- znów pociągnąłem nosem czując jak mój nos się zapełnia.
-Będę za 15 minut.
Tyle było z naszej rozmowy, bo wiedziałem że chłopak i tak będzie jechał tu z 200km/h. Całe szczęście, że nie musi jeździć głównymi drogami, bo chyba bym umarł na zawał martwiąc się że coś mu się stanie. Ale co poradzić że kochałem tego narwanego i nieodpowiedzialnego głupka.
![](https://img.wattpad.com/cover/256579025-288-k743442.jpg)
YOU ARE READING
Hockey University /jikook
Fanfiction-Jun...kook- westchnąłem starając się go odepchnąć, ponieważ brak tlenu zaczynał mi doskwierać coraz bardziej. Chłopak jakby w amoku nie słuchając co do niego mówię oderwał się na dosłownie kilka sekund ode mnie, by zaraz wziąć na ręce znów przybija...