Kto nie ryzykuje, ten przegrywa dwa razy.

23 5 1
                                    


Rozejrzałam się w poszukiwaniu powodu, dla którego naprawdę znalazłyśmy się na imprezie. Ludzie bawili się i nie zwracali uwagi na otaczający ich świat. Nie zważali na konsekwencje, jakie mogą ponieść za taki wyskok. Wyglądali na swobodnych i wyluzowanych, gdzie nie spojrzałam, widziałam lejący się alkohol. Czerwone i niebieskie kubki pełne były trunku, po którym lęk i strach znikały. Nigdzie nie widziałam osoby, której szukałam, ale nie zamierzałam się poddać. Wiedziałam, że to, w jakim skrzydle się uczę, nie ułatwiało mi sprawy, ponieważ każdy z zebranych mógł wyczuć moją aurę, mroczną energię, którą emanowało moje ciało i dusza. Postanowiłam jednak zaryzykować i zostać, przynajmniej do czasu, aż znajdę tego, kogo szukałam.


    — Kornelia! Halo! — Chloe machała mi przed twarzą rękami — Gdzie odpłynęłaś? — zapytała z dziwną, ale śmieszną miną.

    — Zamyśliłam się — odpowiedziałam, ale nie zamierzałam tłumaczyć, co skradło moje myśli — Chodź, przejdziemy się — dodałam i złapałam dziewczynę za ramię, ciągnąc ją za sobą. Nie była zadowolona z takiego obrotu spraw, sam fakt, że nie otrzymała wyjaśnień, na pewno nie działał na moją korzyść. To, co zrobiłyśmy, było bardzo nie w jej stylu. Miałam w planach wynagrodzić dziewczynie to wszystko, jeżeli tylko znajdę odpowiedni sposób.

    — Dlaczego ja cię słucham? Póki, co nie najlepiej na tym wyszłam — powiedziała z zażenowaną miną i ruszyła się z miejsca bardzo niechętnie. Chciało mi się śmiać, kiedy widziałam ją taką zmarnowaną, ale nie wypadało, przynajmniej nie teraz. Miałam plan i musiałam go zrealizować. Uśmiechnęłam się tylko i wzruszyłam ramionami na znak, że ma się ten dar przekonywania i poszłyśmy dalej.

    — W nagrodę mogę opowiedzieć ci co nieco o tych ludziach — powiedziałam, kiedy mijałyśmy grupkę, z której kojarzyłam kilka osób — Wiem, że lubisz wiedzieć — puściłam jej oczko, a ona mimowolnie się zaśmiała. Wygrałam.

    — Co o nim wiesz? — wskazała na bruneta, który w tym momencie siedział między dwoma dziewczynami, które wyglądały, jakby zaraz miały go pożreć samym spojrzeniem. Chłopak nie był zawiedziony takim obrotem spraw, wręcz przeciwnie.

    — Christopher Black — powiedziałam szybko — Uczy się kontrolować powietrze i jak widać na załączonym obrazku, lubi dziewczyny — spojrzałam jeszcze raz w jego kierunku, akurat wpychał jednej z towarzyszek język do gardła — Bardzo je lubi — dodałam i przewróciłam oczami. Modliłam się, żeby następna osoba była bardziej przyzwoita.

Chloe po kolei wskazywała na osoby, które mijałyśmy. Nie wszystkie z nich znałam, nie byłam jakąś stalkerką. Wiele z tych osób musiało być z naszego rocznika, ponieważ widziałam je pierwszy raz w życiu. Szłyśmy tak jeszcze kawałek, gdy nagle poczułam zimny dreszcz, który przebiegł mi po plecach. Zatrzymałam się gwałtownie. Poczułam, jak serce zaczynało mi przyspieszać, a ręce zalał pot. Obejrzałam się na wszystkie strony, patrzyłam na ludzi i ich twarze w poszukiwaniu źródła tego stanu. Wcześniej już to czułam, ale nie mogłam przypomnieć sobie w jakiej sytuacji. Rozglądałam się, ale nie znalazłam tego, czego szukałam, widziałam tylko pijanych, bawiących się nastolatków. Nic podejrzanego ani nadzwyczajnego. Miałam jednak wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, niepokój narastał, a ja byłam bezsilna. Stałam jak wryta, patrząc przed siebie i próbując opanować drżenie rąk i spowolnić bicie serca, ale bezskutecznie.

    — Kornelia! Ej! Wszystko w porządku? — usłyszałam głos Chloe, a uczucie strachu ustało. Moje ciało się rozluźniło, a serce wracało do bicia swoim naturalnym tempem. Nie chciałam, żeby myślała, że coś jest ze mną nie tak. Uśmiechnęłam się nienaturalnie. Spojrzałam na koleżankę i skinęłam głową na znak, że wszystko gra. Nie uwierzyła, widziałam to w tych jej zielonych oczach. Dało się z nich wyczytać emocje, które akurat jej towarzyszyły.

    — To, kto następny? — zapytałam ze sztucznym entuzjazmem. Nie chciałam skupiać się na tym, co złe, nie w takim momencie.

    — Ten koleś — powiedziała i wskazała skinięciem głowy na chłopaka, który opierał się o drzewo, w towarzystwie innych znajomych. Trzymał czerwony kubek i od czasu do czasu brał łyk płynu, który znajdował się w środku. Minę miał, jakby chciał kogoś zabić, albo to jemu kogoś niedawno zabito. Brązowa grzywka postawiona była do góry, a oczy miał tak ciemne, że w takim świetle, jakim było ognisko, prawie nie było ich widać.

    — Kol Summers, jest na trzecim roku w skrzydle ziemi — odpowiedziałam szybko, nie wiedziałam, czy był w szkole ktoś, kto go nie znał, oprócz Chloe oczywiście — Zachowuje się tak, jak wygląda, groźnie — dodałam.

    — Skąd tyle wiesz? — zapytała wyraźnie ciekawa, jak zdobywałam informacje o osobach, z którymi nawet nigdy nie rozmawiałam.

    — Mam swoich ludzi — zaśmiałam się i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka, który wyglądał jakby miał gdzieś cały świat – Podobno jest potężny, raz prawie ktoś przez niego zginął — dodałam i odwróciłam się w stronę dziewczyny, która lustrowała go wzrokiem, jakby chciała wywiercić w nim dziurę. W sumie nie zdziwiłoby mnie to, po pokazie jej mocy pod szkołą.

    — Mówiłaś, że byłaś sama — powiedziała podejrzliwie, a ja się uśmiechnęłam.

Moon School - Szkoła KsiężycaWhere stories live. Discover now