1. Początki kłopotów. [PO KOREKCIE]

555 26 16
                                    

Nathalie Agreste śniła. Śniła sen pełen ruin, ciał i krwi. Widziała mroczną postać która stała nad ciałem jej męża. Podeszła do niej. Znała ją. Wiedziała, nawet jak całuje! Podeszła do niej i mocno przytuliła.

- Emilie! - zawołała — To ty! Żyjesz!

Poczuła, jak ręce drugiej kobiety ją obejmują.

- Wybacz mon cheri, ale nie jestem tą, za którą mnie uważasz.

Przytuliła ją jeszcze mocniej.

Dla Nathalie stało się to nieprzyjemne, więc zaczęła się wyrywać.

- Puść mnie!

- Nie, mon cheri, nie puszczę cię...

Nathalie poczuła na łopatce zimno metalu.

***

Obudziła się z potwornym uczuciem metalu wbitego w plecy. Opiekuńczym gestem pogładziła brzuch. Weszło jej to w krew przez trzy miesiące.

- Nie bój się Michael, jesteś bezpieczna — szepnęła do swojego nienarodzonego dziecka — Mama tu jest.

- Mówisz, jakby mogłoby cię przy niej nie być. - to Marinette pojawiła się w progu sypialni.

- Witaj, moja droga! - przywitała się Nathalie — Nie wiedziałam, że już przyjechaliście!

- Już? Jest dziesiąta! Przyszłam cię obudzić, bo chcemy zjeść drugie śniadanie!

Nathalie spojrzała na zegar stojący przy łóżku. Zegar natomiast niewzruszony pokazywał godzinę dziesiątą zero trzy.

- Wybacz! - zawołała — Zaraz do was przyjdę!

Wskazała jej głową, że może sobie iść, ale dziewczyna podeszła do niej i usiadła na łóżku.

- Właściwie chciałabym z tobą porozmawiać...

Starsza z kobiet uniosła brew.

- Tak?

- Ja i Adrien chcemy się pobrać. - dziewczyna wypaliła z rumieńcem na twarzy — Właściwie to powinniśmy ogłosić to na śniadaniu, to z tego powodu tu przyjechaliśmy, ale... - urwała gwałtownie.

- Ale co?

- Ja... - Marinette zrobiła się jeszcze czerwieńsza — Ja strasznie boję się Pana Gabriela!

Nathalie wybuchła śmiechem, a Marinette stała się na twarzy tak czerwona, że gdyby zamieniłaby się w Biedronkę, nikt nie wiedziałby, gdzie kończył się kostium, a gdzie zaczynała się twarz. (gdyby nie fakt, że na twarzy nie miała czarnych kropek).

- W- wybacz Marinette, ale... - Nathalie nadal zwijała się ze śmiechu — Nie dziwię ci się! Gabriel rzeczywiście bywa przerażający, ale on naprawdę cię lubi! Po prostu nie umie tego okazać! Gdyby nie fakt, że znam go od podstawówki, w życiu bym nie zgadła, co czuje w danym momencie!

Marinette pokiwała głową, widocznie zawstydzona. Szybko wstała i wyszła, szepcząc pod nosem coś w stylu „Dziękuję"

***

Gdy Nathalie przyszła na taras cała rodzina już tam była. Gabriel siedział dosyć sztywno, próbując nie zwracać uwagi na motyla latającego nad jego głową. Również mała Emilie miała takiego towarzysza, motyl siedział na jej ramieniu. Te stworzenia dosłownie uwielbiały córkę i męża Nathalie. Zapewne był to efekt używania miraculum motyla. (Emilie go nie używała, ale może to było dziedziczne?) Marinette i Adrien siedzieli obok siebie, trzymając się za ręce i wymieniali zaniepokojone spojrzenia. Gdy tylko Nathalie pojawiła się na tarasie, atmosfera się rozluźniła, wszyscy się odprężyli. Nathalie właśnie zamierzała usiąść, gdy przed oczami zobaczyła czarne mroczki, świat się zachwiał, a ona upadła.

Ostatnie co zapamiętała to obraz kobiety w jasnym ubraniu i blond włosach.

***

Nathalie Agreste śniła. Śniła sen pełen ciepłych dłoni, pocałunków i uśmiechów. Widziała zielonooką blondynkę z wielkim uśmiechem na twarzy. Czuła dłoń dziewczyny na swoich plecach. Siedziały razem pod kocem i przytulały się do siebie. A potem zamiast obejmującej jej dziewczyny Nathalie zobaczyła, dobrze jej znane, niebieskie piórko.

Pióro Sentimonster.

Początek kłopotów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ekhem...

Tak, to znowu ja.

Co tu robię? Przecież już skończyłam tę książkę. Prawda?

NIE.

CZAS NA KOREKTĘ. (To, co było, przedtem to było jedno wielkie GÓWNO).

Wasza

Victoria~

Ulotne Szczęście [W TRAKCIE KOREKTY]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora