7. Moc absolutna

171 9 1
                                    


~Nathalie~ ~Pełnia~ ~Wieża Eiffela~ ~23 : 58~

Opierałam się o barierkę zza jedną z kolumn* wieży effila. Przy kolejnej kucał Gabriel a przy dwóch następnych Adrien i Marinette. Czekaliśmy na Lile i ...Emilii. Nagle usłyszałam odgłos jadącej windy. Ustawiliśmy się lecz winda nie zatrzymała się na drugim piętrze na którym się znajdywaliśmy lecz na trzecim które było zamknięte.** Najwyraźniej Emilii udało się przekupić strażnika.  Na szczęście my też mogliśmy się tam dostać. Pobiegliśmy wszyscy po schodach na trzecie piętro. Gdy już tam dobiegliśmy Lila stała w blasku księżyca trzymając w dłoniach miracula. Zaczęła śpiewać szeptem który powoli stawał się coraz głośniejszy. Nie rozpoznawałam słów ani języka ale w jakiś sposób rozumiałam pieśń. Mówiła o tym jak to dwie biżuterie zostały rozłączone czarną magią i jak to ona znów je połączy. Blask wokół Lili stawał się intensywniejszy. Nagle całe jej ciało zaczęło świecić. Lila wybuchła wśród oślepiającego światła. Gdy blask osłabł tam gdzie stała dziewczyna znajdywała się tylko kupka popiołów w których intensywną purpurą i złotem błyszczał naszyjnik. Marinette jako jedyna wykazała się umysłem i rzuciła się do przodu aby złapać miraculum. Ledwo zdążyła. Ręka Emilii uderzyła w miejsce w którym jeszcze przed chwilą był naszyjnik.
-Nieee!- wrzask kobiety mroził krew w żyłach.
Nagle i ona wybuchła światłem. Gdy blask zniknął Emilii nie było.
-Czy... Ona nie żyje..?- spytała Marinettte
-Niewiem...- Odparłam.
-Nadal mamy to...- Powiedziała dziewczyna pokazując naszyjnik
-Niewi...- NIe skończyłam bo przeszkodził mi nowy wybuch światła.
I oto stała tam znów. Emilii. Lecz tym razem nie była sama. W jej ramionach znajdywała się moja córeczka. Mała Emilii.
-Oddajcie mi miraculum- szept kobiety był gorszy niż jakikolwiek krzyk
-Oddajcie je, albo ta mała zginie.- Powiedziała przykładając mojej córeczce nóż do gardła.
-Nie!- Wyrwało mi się
-Tak...- Jadowity szept przeszył powietrze
-Nathalie...- Marinette spojrzała na mnie- Dobrze wiem że jesteś gotowa poświęcić dla niej wszystko.
Dotknęła dłonią brzucha, po czym podała mi naszyjnik.
-Zrób z nim co chcesz. Uszanujemy twój wybór.- Jej głos drżał.
Spojrzałam na naszyjnik i nagle przypomniała mi się pewna scena z dzieciństwa.
-Nath!- krzyk mojej matki był przepełniony bólem.
-Mama!- Mój dziewięcioletni umysł nie mógł pojąć  co się dzieje- Mamo! Co się stało?
Teraz jako trzydziestodziewięciolatka wiedziałam co się wtedy stało. Mama popchnęła mnie oddając swoje życie za mnie. Gdyby nie ona to ja leżałabym w kałuży krwi, potrącona przez auto.
-Nic moja kochana- głos mamy drżał- Zrobiłam to co zrobiła by każda matka na moim miejscu.
-Ale dlaczego?- Spytałam
-Bo... Bo matka oddałaby wszystko dla swojego dziecka. Nawet własne życie.- Wyszeptała, a potem odeszła
-Matka oddałaby wszystko dla swojego dziecka- wyszeptałam
Popatrzyłam pusto na Emiii i uniosłam dłoń z naszyjnikiem.
-Wypuść ją!- Zawołałam
-Proszę... Bardzo...- Szepnęła i wypuściła moją córkę.
Wzięła miraculum z mojej dłoni  i nałożyła na szyje.
-Da mihi potestatem absoluta!***- Zawołała a jej ciało pokrył złoto-purpurowy kostium.
-Ceną życia Rossi Lili składam życzenie- wyszeptała- Niech Nathalie Agreste nigdy więcej nie zazna szczęścia!
Gdy tylko to zawołała całe jej ciało zaczęło znikać. Chwile potem tam gdzie stała znajdywało się tylko małe białe piórko i naszyjnik. Spojrzałam na moją córeczkę. Nie ruszała się. Doskoczyłam do niej. Nie miała żadnej rany. Nie oddychała.
Ból.
Cierpienie.
Niedowierzanie.
Ona nie mogła...
Ona nie mogła być...
Ona nie mogła być martwa!
Usłyszałam cichy szept
-Jej życie zostało zabrane... Przez klątwę Ulotnego szczęścia
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*- Chodziło o te no... podpórniki... Nwm jak to nazwać
**- Dzięki ci za tą wiedzę P. Ochwat (moja nau franca)
***- Daj mi moc absolutną!- Tłumaczenie z łaciny

Ulotne Szczęście [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz