34.

3.6K 276 35
                                    

Michael

 Czułem na sobie nieprzyjemne spojrzenie kobiety, której kasowałem zakupy w dość powolnym tempie. Nikt nie stał za nią w kolejce, więc nie musiałem się śpieszyć, a na dodatek byłem cholernie niewyspany, skoro wcześnie rano musiałem wstać, żeby pójść do pracy.

 Gdy wreszcie skończyłem, uniosłem na nią wzrok i podałem jej kwotę do zapłacenia. Jej oczy utkwione były w moich czerwonych włosach, a na jej twarzy widać było grymas wyrażający oburzenie. Odchrząknąłem znacząco i uśmiechnąłem się do niej sztucznie, a ona wyglądała, jakby zobaczyła właśnie seryjnego mordercę. Podała mi szybko pieniądze, po czym ruszyła do wyjścia, nie czekając, aż oddam jej resztę. Jej strata.

 Podparłem się łokciami o blat i westchnąłem głośno, obserwując jak drzwi za nią się zamykają, ale zanim zdążyły uderzyć o framugę, ktoś z powrotem popchnął je do środka i ku mojemu zdziwieniu tą osobą był Calum.

 Prędzej spodziewałbym się zobaczyć tutaj nawet Ashtona, który wciąż mnie nie znosił, ale na pewno nie Caluma. Minęły już prawie dwa tygodnie, odkąd rozmawialiśmy ze sobą ostatni raz i myślałem, że już nigdy się do mnie nie odezwie. Wiele razy zastanawiałem się, czy nie powinienem pierwszy do niego zagadać, ale zawsze gdy tylko przechodziłem obok, on i Luke odwracali głowy w drugą stronę. Już od dawna byli swoimi najlepszymi przyjaciółmi, więc musiało nie robić im to różnicy, jeśli mnie z nimi nie było. I tak zawsze byłem dla nich chamski i wredny.

 - Hej - powiedział, podchodząc bliżej lady.

 Nie mogłem wyczytać nic z jego twarzy, więc nie wiedziałem, czego dokładnie chciał.

 - Hej - odpowiedziałem niepewnie.

 Calum spoglądał na mnie oczekująco i założył ręce na pierś, jakby czekał, aż coś powiem. Zapadła między nami niezręczna cisza, gdy żadne z nas się nie odzywało. 

 - Co tutaj robisz? - spytałem w końcu.

 On nic mi na to nie odpowiedział, wciąż wpatrując się we mnie uparcie. Początkowo nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, póki nie uświadomiłem sobie na co konkretnie czekał. I mimo tego, że zawsze cholernie trudno było mi to z siebie wydusić, powiedziałem:

 - Przepraszam.

 - Za co? - spytał, unosząc brwi.

 Gdyby sytuacja była inna, uderzyłbym go w tym momencie, ale że to wszystko było moją winą i choć nie przyznałbym mu się do tego, naprawdę stęskniłem się za moim przyjacielem, odpowiedziałem na jego pytanie.

 - Za to, że Cię okłamywałem i ukrywałem to wszystko tak długo przed Tobą.

 - I? - dodał.

 Zmrużyłem na niego oczy, zastanawiając się, co do cholery jeszcze chciał, żebym powiedział.

 - Za to, że zabrałem Ci Ivy? - powiedziałem, nie widziałem innego powodu, o jaki mogło mu chodzić.

 - Nie, idioto - odpowiedział i przewrócił oczami. - Za to, że myślałeś, że byłbym tak beznadziejnym przyjacielem i powiedział Ci, że nie możesz się z nią spotykać.

 - Och... - mruknąłem, kiwając nieznacznie głową. - Za to też.

 Calum patrzył na mnie przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale w końcu uśmiechnął się lekko.

 - Ok.

 - Ok? - powtórzyłem po nim. - Czy to "ok, przyjmuję przeprosiny, ale możesz iść się pierdolić" czy "ok, wybaczam Ci i znowu jesteśmy kumplami"?

popular and weirdo ● cliffordWhere stories live. Discover now