Rozdział 3

28 5 11
                                    

Zajęcia z rzucania klątw mnie pozytywnie zaskoczyły. Spodziewałam się całkowitej teorii, podczas gdy naprawdę uczyliśmy się na nich przyrządzania eliksirów, których wypicie miało powodować różnorakie skutki, na przykład napar o nazwie infelix miał przyczyniać się do czyjegoś trzydziestogodzinnego pecha.

Doskonalenie umiejętności okazało się za to strasznie nudne, bo w dużej mierze opierało się na pogadance. Czarownica, która prowadziła wykład, nie pokazywała zaklęć, tylko je opisywała i mówiła, jak mają działać. Nie pozwalała nam ich też sprawdzać w praktyce, bo twierdziła, że to wszystko będzie na ewolucji. Miałam wrażenie, że jest bardzo przerażona tym, że sama posiada moce, dlatego wolała nie stosować żadnych zaklęć. Dość przykre, że właśnie ktoś taki miał nas uczyć swobodnego operowania magią.

W każdym razie pierwszy tydzień przeleciał bardzo spokojnie, ale nie jakoś strasznie nudno. Co prawda nie miałam jeszcze poczucia, że czegoś się nauczyłam, ale zapowiedzi tego, jak bardzo uda mi się rozwinąć w ciągu najbliższego semestru były obiecujące. Wszystko, co wiązało się z wizją rozwoju mojej zaniedbanej magii, strasznie mnie ekscytowało, nawet jeśli czasem przez nadmiar teorii trochę też nudziło.

Gdy nastał pierwszy weekend, większość osób postanowiła wrócić do swoich domów. Obie moje współlokatorki również pakowały się na te dwa dni do siebie, co trochę mnie zaskoczyło, bo April przecież nie opisywała najlepiej swoich relacji ze stwórcą, dlatego sądziłam, że zostanie ze mną w Strix. Wampirzyca tłumaczyła coś, że musi zabrać jeszcze kilka rzeczy, ale nie patrzyła mi przy tym w oczy. Nie chciałam jej ciągnąć za język, bo nie znałyśmy się jeszcze na tyle dobrze, żebym miała prawo o wszystko wypytywać.

Kiedy zostałam w pokoju sama, poczułam się dziwnie samotna. To dla mnie nowe doświadczenie mieszkać w pokoju z kimś, ale mimo to już zdążyłam się do tego na tyle przyzwyczaić, że odczuwałam dziwny brak, kiedy nie słyszałam żadnych szmerów obok siebie. Nie chciałam jednak trwonić czasu i siedzieć całe popołudnie sama w pokoju, dlatego poszłam pomyszkować w bibliotece. Miałam nadzieję na znalezienie czegoś ciekawego, na przykład jakichś nowych zaklęć, jednak dział z książkami dla czarownic był mikroskopijnych rozmiarów – zwłaszcza jak porównało się go z tymi o wampiryzmie i wilkołactwie. Podręczniki o moim gatunku były głównie o jego historii, nic na temat zaklęć. Znaczy – znalazłam jedną o czarach, ale wszystkie dotyczyły ich praktycznego zastosowania, czyli pranie, sprzątanie, prasowanie. Nuda. To dość smutne, że zaprosili dwieście czarownic do swojej szkoły, a nawet nie przygotowali dla nich odpowiednich warunków, aby mogły rozwijać się też na własną rękę.

Po nieudanej wizycie w bibliotece postanowiłam się przejść po ogrodach Strix School, żeby powdychać jeszcze odrobinę letniego powietrza. Widok tu był niesamowity i właściwie trudno byłoby opisać całą jego wspaniałość. Ogrody wyglądały, jakby dbała o nie przynajmniej setka najwyższej klasy ogrodników, ale najcudowniejsze było zaraz za nimi, czyli granica tej jakby wysepki, na której znajdowała się szkoła. Widać było chmury i rozciągające się w nieskończoność niebo. Wszystko dlatego, że Strix znajdowało się w powietrzu, jakieś 100 mil nad Bristolem w Anglii. To dlatego jedyny możliwy sposób, aby się tu dostać, to teleporter. No i dzięki temu szkoła jest też całkowicie bezpieczna – nikt, kto nie posiada w sobie ani odrobiny magii, nie jest w stanie się tu dostać. Ochrona tego miejsca jest szalenie ważna dla magicznych w Anglii, bo to jedyna taka placówka w naszym kraju. Obecnie uczyło się w niej trzy tysiące osób, co stanowi jedną trzecią całej nadnaturalnej populacji w Anglii. Wracając jednak – nie żeby ktoś z ludzi tak naprawdę zagrażał nam, czarownicom. W rzeczywistości zwykły człowiek był w stanie zrobić komuś z nas krzywdę, tylko jeśli nie mieliśmy dość pewności siebie, żeby się bronić albo jeśli na siłę chcieliśmy być bardziej ludzcy od prawdziwych ludzi i dawaliśmy sobie wejść na głowę. Taka była moja mama...

FortisDonde viven las historias. Descúbrelo ahora