Rozdział 7

14 3 5
                                    

Nie byłam dumna z tego, co zrobiłam. Właściwie czułam się okropnie, dlatego zaraz po sytuacji z wilkołaczycą zostawiłam April i ukryłam się w naszym pokoju. Siedziałam na łóżku oparta o ścianę i za pomocą odrobiny koncentracji i magii uzupełniłam swój kieliszek winem. Cicho łkałam i popijałam słodki alkohol. Wyglądało na to, że nie najlepiej rozpoczęłam drugi tydzień w Strix...

Pociągnęłam nosem.

Moje łzy tak naprawdę nie wynikały z samego faktu, że zostałam obrażona przez jakąś dziewczynę. Sęk w tym, że... Przez całe życie wydawało mi się, że jestem niedopasowana. Inna od czarownic i inna do ludzi. Strix miało być miejscem, gdzie wreszcie zostanę zaakceptowana, a tymczasem tutaj okazałam się potworem. Znowu. Matko, stałam się strasznie melodramatyczna, odkąd tu przyjechałam. Co jednak zostało mi więcej tego wieczora? Nie byłam w końcu mile widziana podczas Selenek.

Godzinę tak sobie siedziałam w ciszy, aż w końcu drzwi do pokoju się otworzyły. Spodziewałam się, że to będzie April, ale w progu stała Tina z dwoma kielichami. Trochę się chwiała, dzięki czemu udało mi się szybko ocenić, że jest pijana. Tina, zupełnie jakby usłyszała moje myśli, zaczęła rozmowę słowami:

– Jestem trzeźwa, okej? – powiedziała i o dziwo nawet wyraźnie. – Połączenie wilka i alkoholu potrafi zmęczyć, ale przyszłam do ciebie. Tamta dziunia dostała szlaban na następną pełnię za szczucie was. Będzie ją rozrywać, ale księżyca na pewno nie zobaczy.

– Chyba mnie to nie pociesza – odparłam, ocierając ręką łzy. Miałam nadzieję, że w tych ciemnościach Tinie nie udało się jeszcze zobaczyć, że płakałam.

Dziewczyna usiadła na podłodze przede mną i plecami oparła się o swoje łóżko. Podała mi jeden kielich z winem.

– Wiem, że się wkurzyłam – zaczęła poważnie. – Ale jestem po twojej stronie, May, chociaż może tego nie widać na pierwszy rzut oka. Rodzice zawsze mnie uczyli tolerancji wobec wszystkich gatunków, bo przecież nasza moc pochodzi z jednego źródła. Po prostu dla nas ta sytuacja jest tak samo nowa jak dla was. Wszyscy możemy się wściekać i skakać sobie do gardeł, ale nie zmienimy niczego. Musimy na siebie patrzeć i szczerze powiedziawszy będzie to łatwiejsze, jeśli naprawdę będziemy żyć w zgodzie, a nie tylko w pozornej zgodzie, wynikającej z jakiegoś traktatu.

– Wiem... Nie chciałam na nią naskoczyć. Po prostu całe życie ktoś mi mówi, że jestem „jakaś". Głównie, że zła, bo urodziłam się z magią zamiast bez niej. Naprawdę nigdy nie skrzywdziłabym April – powtórzyłam, bo to najbardziej utkwiło mi w pamięci.

– Laska, nie mi musisz to udowadniać. Staraj się po prostu nie pluć na wszystkich ogniem, jak ktoś powie ci coś niemiłego – poradziła mi. – Będzie nieprzyjemnie dopóki reszta się nie przyzwyczai i nie zaufa wam. A wierz mi, że łatwiej będzie bez płonących czarownic, mówiących: „Nie stawaj na mojej drodze!" – czułam, że już trochę ironizowała, żeby jakoś rozluźnić atmosferę.

– Postaram się być mniej dosadna następnym razem – postarałam się o uśmiech, mimo łez, które znów cisnęły mi się do oczu. – A co z April?

– Widziałam ją z tym wampirem, o którym nam mówiła, więc chyba bawi się całkiem nieźle – powiedziała i poruszyła śmiesznie brwiami. – Mówię ci, będą ostre amory. Daję im maks miesiąc takich spacerków i zrobi się pomiędzy nimi gorąco.

– Mam nadzieję – odparłam i nawet udało mi się zaśmiać.

– Dobra, skoro ważne kwestie mamy omówione, to ja idę z powrotem do ogrodów. Jeśli masz ochotę, to dołącz, jak nie, to polecam iść spać – oznajmiła podczas wstawania.

FortisWhere stories live. Discover now