Rozdział 5

11 3 3
                                    

Usiłowałam zasnąć, ale to wycie za oknem nie dawało mi zmrużyć oka nawet na sekundę. Syreny dawały o sobie znać bardziej niż w którąkolwiek z poprzednich pięciu nocy. Dodatkowo to, że byłam w pokoju sama, mogło sprawiać, że ich jęki wydawały się głośniejsze – w końcu tego wycia nie zakłócały nawet oddechy dziewczyn.

Powinni wypuścić te ryby. Skoro nie chcą tu być, nie można ich na siłę trzymać. Zresztą, miałam wrażenie, że nikomu ich obecność nie odpowiadała, ale to jakby temat tabu, więc nikt głośno tego nie powiedział.

Nagle poczułam pieczenie na szyi. Odruchowo dotknęłam dłonią parzącego miejsca i zrozumiałam, że to mój medalik. Sonya właśnie dawała mi o sobie znać. Idealnie wyczuła moment – zupełnie jakby wiedziała, że nie mogłam zasnąć. Szkoda, że wciąż nie potrafiłam się z nią skontaktować. Jedyne, co mogłam zrobić, to odesłać jej impuls, aby wiedziała, że też mi jej brakuje. Tak bardzo chciałabym móc chociaż powiedzieć jej „dobranoc". Ona jedna przez te wszystkie lata na ziemi była dla mnie oparciem, mimo że byłam tym, kim byłam. Strasznie mnie bolało, że nie potrafiłam wciąż wykorzystać magii, która – przynajmniej tak chciałam wierzyć – była darem. Niby czarownica, a jednak do niczego się nie nadawałam... Nawet zaklęcia komunikacyjne, które wydawały się proste, znajdowały się poza moim zasięgiem.

Przekręciłam się na plecy i zakryłam uszy poduszką. Długo się jeszcze męczyłam, żeby zasnąć, bo natrętne myśli wypełniały moją głowę. Tęsknota za Sonyą, poczucie beznadziei związanej z moją magią i ta iskierka złości, którą nosiłam w sobie zawsze... Dużo później wreszcie udało mi się odpłynąć, ale to nie był dobry sen. Całą noc dręczyły mnie koszmary, a konkretniej śniło mi się, że syreny dosłownie wypełzły z tego jeziorka i zagryzały wszystkich kłami jak wampiry. Rankiem zerwałam się ze snu jak poparzona, choć tyle w tym dobrego, że przynajmniej obeszło się bez krzyku. Czułam się tylko strasznie niewyspana, a oczy miałam spuchnięte od łez. Cóż, ten sen na pewno uświadomił mi jedno – że nienawidzę tych kanałówek i ich całonocnego wycia.

Jednak nie zamierzałam całego dnia spędzić na przeżywaniu jednego koszmaru. Zamiast tego całą sobotę poświęciłam czytaniu książki od Caspra. Nie była wypchana zaklęciami po brzegi, ale co jakiś czas trafiały się drobne czary wzmacniające moc. Po kilku godzinach treningu umiałam sprawić, że moje ręce dosłownie płonęły, a mimo to nie czułam bólu. To było coś niesamowitego dla mnie. Do tej pory raczej stroniłam od zaklęć żywiołów, bo były najtrudniejsze do opanowania, a tymczasem teraz stałam na środku pokoju i przerzucałam niewielką kulę ognia z dłoni do dłoni. W jakiejś realnej skali czarodziejstwa pewnie robiłam marne postępy, ale dla mnie to było więcej niż przez całe życie. Miałam ochotę iść i uścisnąć Caspra za to, że dzięki niemu moja magia wreszcie wydawała się czymś realnym.

Do poniedziałkowej lekcji ewolucji miałam już przeczytaną ponad połowę księgi, ale wciąż się męczyłam z drobnymi zaklęciami takimi jak przelewanie wody z dzbanka do szklanki – naturalnie bez dotykania i żeby nic nie wylać. Przez te moje trudności trochę miałam sobie za złe, że nigdy nie ćwiczyłam sama zaklęć żywiołowych, bo, jak się okazało, to właśnie te najskuteczniej wzmacniały magię czarodzieja, ale niestety nie wiedziałam tego wcześniej. W każdym razie nowo nabyte umiejętności przyćmiewały trochę rozczarowanie z powodu drobnych niepowodzeń, więc finalnie byłam zadowolona ze swojej pracy. Nie mogłam się też doczekać, żeby powiedzieć Casprowi o swoich postępach.

Gdy w poniedziałek weszłam do klasy, chłopak już siedział w swojej ławce i coś czytał. Przysiadłam się do niego, oparłam łokieć na blacie, a głowę na dłoni i zaczęłam mu się przyglądać, i oczekiwać z niecierpliwością, aż na mnie spojrzy, żebym mogła się pochwalić postępami. Skanował książkę jeszcze przez kilka sekund, a potem uśmiechnął się do mnie. Dobrze wiedzieć, że po piątkowym fochu nie było śladu, bo naprawdę nie miałam ochoty zaczynać naszego spotkania od kłótni.

FortisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz