Chore majaki

111 18 17
                                    


Po trzech dniach na wybudzeniówce i kolejnych pięciu na OIOMie wpuszczono Kakashiego na salę, gdzie leżał cały czas  nieprzytomny Iruka. Wciąż nie wyglądało to najlepiej, choć został rozintubowany i oddychał już samodzielnie. Podpięty do monitora, wszędzie pełno kabelków, a nad nim wisiały dwa woreczki płynów. Na potrzeby ewentualnej szybkiej interwencji nie miał na sobie szpitalnej koszuli, więc widać było jak bardzo  jest pobandażowany, podrapany i posiniaczony. Kakashiowe serce aż się kroiło i płakało za niego na taki widok. Wciąż sobie wyrzucał, że wyruszył tak późno, że choć dla świętego spokoju, by się od widziadła uwolnić, mógł zrobić to wcześniej i może nie byłoby aż tak źle. Aktualnie nie dość, że walczył z ranami, to jeszcze z zakażeniem i zapaleniem płuc. Jak początkowo zdawało się, że powoli ta walkę przegrywa, tak po tych potwornie ciężkich pięciu dniach walki o każdy oddech i uderzenie serca, nastąpiła  poprawa n tyle wielka, że odłączono go od maszyny i pozwolono wejść niemedycznemu. Kakashi dostał swoje wychodzone 10 minut odwiedzin. Usiadł przy łóżku i chwycił go za rozpaloną dłoń. Siedział tak chwile w zupełnym milczeniu. 

- Iruka.... przepraszam, ze tak późno wyruszyłem, że mimo swojego geniuszu tak późno zrozumiałem, o co chodzi, czego chcesz. Wiesz, że nawet wyruszywszy nie wiedziałem dlaczego to robię i czemu czuję tak bolesny niepokój? Jako duch byłeś strasznie nachalny, więc chyba ruszyłem się, by odzyskać swój święty spokój, ale.... kiedy zobaczyłem cię tam, w tej kałuży, całego w błocie, przemoczonego, zakrwawionego i dogorywającego. zabolało jakbym tracił kogoś bardzo ważnego. Moje wnętrze znów krzyczało w ten rozdzierający sposób. Uznałem, że to widocznie przeznaczenie czy tego typu brednie, ale na pewno, że przy tobie jest mój port i jeśli cię nie ocalę, to już nigdy nie zaznam niczego pozytywnego w życiu. Wtedy mimo, że nie rozumiałem tego, zrobiłem wszystko żebyś przeżył. Pół Konohy chyba zaangażowałem, żeby tylko cię uratować, więc nie psuj mi teraz tego, bo nigdy sobie nie wybaczę. Maaa... na dodatek dostałem słownej sraczki. Pewnie dlatego że chcę ci tyle powiedzieć, ale zaraz mnie wygonią. 

Zamilkł czując jak mu coś gardło ściska. Sam nie wierzył, że przywiązał się do niego, chociaż dalej prawie nic o nim nie wie. 

- Och.... znowu mam miły sen...- wymamrotał ledwo słyszalnie, otwierając zmęczone i lśniące gorączką oczy.

- Iruka. Tak się martwiłem, że za późno, że nie dasz rady....

- Powinienem był, ale zadanie.... najważniejsze... taki zmęczony....- wychrypiał słabym głosem i zamknął oczy.

Pogrążył się w kolejnym pustym śnie, a Kakashi aż znieruchomiał na te słowa. Były tak boleśnie znajome.  Wtedy nie liczył się nic poza wykonaniem zadania. Tak bardzo chciał być inny, że popełnił te same błędy, tylko inaczej. Czuł, że historia się powtarza, a on nic nie może na to poradzić. Tonął w gęstym bagnie i nagle nie wiadomo skąd pojawił się on, a bagno przestało wciągać. Zupełnie jakby nagle zastygło i zaschło. Jednak on wciąż był w nim w połowie zanurzony i utknął tak chyba na dobre. 

Z tego zamyślenia wyrwał go lekarz, który wszedł, by wykonać rutynowe badania. 

- Przepraszam, ale musi pan wyjść. Przyszedłem go zbadać. Pacjent teraz potrzebuje dużo odpoczynku i spokoju. 

- Rozumiem i dziękuję, że mogłem tu posiedzieć.- powiedział i wyszedł bez robienia zbędnych histerii. 

Potrzebował w tej chwili przejść się i przemyśleć to wszystko w spokoju. Znał dobre miejsce, gdzie mało kto zaglądał, więc można tam było postać i nawet pogadać na głos. 

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz