W drodze

109 15 3
                                    


Biegli najszybciej jak tylko mogli. Kakashi niósł nieprzytomnego na plecach, więc jego prędkość mimo wszystko była niższa niż pozostałych, którzy dostosowali swoją prędkość do niego, by skutecznie go eskortować. Po 6 godzinach zaniepokoił go znów ledwo wyczuwalny, zanikający oddech oraz to, że mimo iż nie zrobił się dużo cieplejszy niż ostatnio, to bardziej dygotał. Zupełnie jakby go coś bardzo bolało. Starał się nieść go ostrożnie, ale widocznie to i tak sprawiało mu ból, a może sama pozycja?

- Shizune? Chyba coś nie tak z Iruką. Oddech mu zanika i strasznie się trzęsie.

- Co? Miałam nadzieję, że wytrzyma te 8 godzin. Dobra. Zrobimy postój teraz.

Kakashi tylko kiwnął jej głowa i się zatrzymał. Rozejrzał i wybrał miejsce na obóz. Ostrożnie położył nieprzytomnego pod drzewem. Dopiero teraz pomyślał, o tym, że nie poinformowali jeszcze Hokage o wyniku poszukiwań. Poczekał aż medyczka zajmie się nieprzytomnym i nie ruszając się z miejsca gwizdnął przeciągle. Wyciągnął rękę i po chwili usiadł na niej duży, płowy orzeł. Włożył mu w dziób dwa listki: jeden zielony, a drugi zielony lecz poplamiony krwią.

- Zanieś te wieści Hokage. Niech Tsunade na nas czeka.

Orzeł wzbił się w powietrze i zniknął w przestworzach.

Tą scenę obserwował gorączkowym wzrokiem Iruka, którego obudził ten przeraźliwy gwizd. Ledwo widział na oczy i sam nie wiedział kto tam stoi, a kto się nad nim pochyla. W ogóle nie czuł dotyku, więc uznał, że ktoś tylko się nad nim pochylił. Postanowił poinformować go, bo nuż to jednak jest ktoś z Konohy i mógłby mu jednak pomóc, może ten sen się wreszcie ziścił i Kakashi naprawdę go znalazł? Jednak będzie potrzebował do tego pomocy.

- Ka...shi... ple...cak...

- Hej, nie mdlej jeszcze. Co z tym plecakiem?- zapytał głos, który znał, ale nie potrafił przypisać.

- Le...ki... tsu...wie....- ledwie z siebie wydusił, próbując wyszarpać jeszcze odrobinę przytomności. 

- Masz jej apteczkę? czego użyłeś?

Poruszył wargami, ale już żadne słowo się z nich nie wydobyło. Zemdlał. Shizune zdjęła z niego plecak i zajrzała do środka. faktycznie była tam apteczka, która nie była na standardowym wyposażeniu. Otworzyła ją i zobaczyła, że są tam głównie fiolki z jednorazowymi aplikatorami, trochę środków opatrunkowych i parę pieczętujących notek zapisanych zielonym tuszem. Każda z nich miała symbol, który według Tsunade oznaczał konkretny lek. Widocznie Iruka również je znał i dobrze wiedział, które do czego służy. Szybko wyjęła notes i sprawdziła. Miała tam zapisanych parę najważniejszych. Jednak połowa miała nieznane jej oznaczenia, których właściwie nigdy nie widziała, więc doszła do wniosku, że to leki stworzone wyłącznie dla niego. Jednak w czym dokładnie mogły pomóc tego niestety nie wiedziała. Zauważyła brak paru fiolek. Był tam znak oznaczający lek na gorączkę, jeden przeciwzakażeniowy i przeciwbólowy. Wiedziała też, że użył igły i nici do zszywania ran oraz jedną z zestawu notek. Mogła ją zdjąć, by zajrzeć jak wygląda ta rana, ale wolała ją zostawić. Zdejmie w szpitalu. Przeanalizowała wszystko i postanowiła podać mu swój lek w połączeniu z lekiem przeciw zakażeniu by ratować okolicę brzucha. Jeśli tam się wda ostre zakażenie, to będą mieli problem żeby w ogóle utrzymać go przy życiu. Zastanawiał ją też krytycznie niski poziom jego chakry, który zdawał się nie krążyć i nie odnawiać się. Zupełnie jakby zostały w nim tylko marne resztki chakry, która nie zdążyła z niego uciec, tak jak to się dzieje w przypadku płynów gęstniejących po zetknięciu z powietrzem. To niepokoiło równie mocno jak jego bardzo poważny stan. Miał poważne problemy z utrzymaniem oddechu. Może i temperatura jego ciała podniosła się, ale wyziębiony nie miał sił nawet na porządny oddech.

- Co z nim?- zmartwiony głos Hatake wyrwał ją z zamyślenia.

- Cóż... zależy co chcesz usłyszeć.

- Prawdę.

- Prawda jest taka, że jeden dzień za późno go znaleźliśmy. Walczy, ale przegrywa. Zerwane ścięgna, zakażenie, głęboka, prawdopodobnie również zakażona rana boku, wychłodzenie, niedożywienie, odwodnienie, podejrzewam zapalenie płuc...

- Jakiś pozytyw?-zapytał ze złudną nadzieją

- Żyje i walczy. Wcześniej wziął jakieś leki, które pomogły mu przetrwać i opatrzył ten bok chociaż, więc jego szanse z - 100 wzrosły do -10. Na szczęście żadna z ran nie była zatruta, więc nie musimy walczyć z toksynami, poza zakażeniem i jak podejrzewam zapaleniem płuc. Jeśli wytrzyma aż dotrzemy do szpitala, to zaraz weźmiemy go na OIOM i zrobimy wszystko, by przeżył.

- Czyli nie ma szans na uratowanie nogi?

- Widziałeś jak to wygląda? Trzyma się na kawałku skóry i brudnym bandażu!

- Jeśli tak jest to dlaczego nie pozbyłaś się tego i nie założyłaś czystego opatrunku już na kikut?

- Bo nie mam czym przepiłować kości, która się tylko ukruszyła, ale nie złamała. Lepiej się módl, by od tego gangrena nie weszła. Jeśli tak się stanie będziemy musieli amputować wyżej niż kostka. Uwierz mi, że robię, co mogę, by wygrać z tym zakażeniem. To nie jest takie łatwe jak ci się to wydaje.

- Kiedy ruszamy?- burknął zmieniając temat.

- Za pół godziny. Spróbuję go ustabilizować, a ty lepiej odpocznij.

- Mhm...- mruknął i wskoczył na gałąź wyżej.

Shizune westchnęła ciężko. Jakby tylko on się martwił. Zaskoczona odkryła, że łatwiej jej było przyjąć wieść o śmierci Iruki niż teraz patrzeć jak umiera i mieć nadzieję, że jeszcze trochę wytrzyma. Delikatnie odwinęła napuchniętą, zakrwawioną kostkę. Użyła medycznego jutsu, by chociaż trochę mu ulżyć. Założyła świeży opatrunek i czekała aż ludzie odpoczną. Na razie więcej nie mogła dla niego zrobić, a to przygnębiało.  

Upadły AniołWhere stories live. Discover now