Prawda

76 5 24
                                    

Zaśmiał się, kiedy zobaczył moje zdenerwowanie na twarzy. Zaczął chodzić po kuchni, jak gdyby nigdy nic. Powoli czułam to, jak blisko jestem, aby wyjąć kły i go zagryźć.

— Wiesz co zrobiłaś, Livia? — Zapytał, a przy tym odwrócił się do mnie tyłem.

— Zakochałam się? Tego nie możesz znieść? Że jestem szczęśliwa? — Ponownie się zaśmiał, a ja się na niego rzuciłam, jednak odepchnął mnie w kierunku kuchenki.

Zjechałam plecami po powierzchni sprzętu kuchennego, a on na mnie spojrzał z pogarda.

— Naprawdę myślisz, że masz ze mną jakieś szanse? Stworzyłem cię, Liv! To dzięki mnie jesteś teraz taka, a nie inna! Uratowałem ci życie, a ty mi się w taki sposób odwdzięczasz?! Narażając swój własny gatunek na to, aby został odkryty rzez nędznego człowieka?! Przez coś, co jest naszym pożywieniem?! — Powoli zaczęłam się podnosić, a kątem oka zauważyłam to, jak Vincent lekko poruszył palcami przy prawej dłoni.

Muszę się pośpieszyć, a potem zabrać Vincenta do szpitala.

— On nim nie jest. — Powiedziałam, a on pokręcił głową nie dowierzając.

— Kiedy ty się stałaś taka miękka? Kiedyś bezwzględna wampirzyca, a teraz? — Podniósł mnie za moją koszulkę, po czym uderzył mną o szafkę ze szklankami. — Jesteś słaba, jakbyś była człowiekiem. I ty chcesz mnie zabić?! — Krzyknął na mnie, po czym złapał za nóż, który leżał obok na blacie.

Już po chwili poczułam to, jak ostrze przebija się przez skórę na moim brzuchu. Skrzywiłam się niewidocznie, a on jeszcze kilkukrotnie mnie dźgnął. Uniosłam nogę, aby go ode mnie odepchnąć, czym spowodowałam, że padł na ziemię. Ucisnęłam swój brzuch, po czym spojrzałam na swoją zakrwawioną dłoń. Cholera! Spojrzałam na niego, prostując się przy tym, ale w tym samym momencie złapał mnie za gardło, aby w kolejnej chwili powalić mnie na blat wyspy kuchennej. Chwyciłam za jego nadgarstek, a drugą dłonią się zakryłam, kiedy to zamachnął się na mnie nożem, aby wbić mi go w głowę. Ostrze przeszło przez moją dłoń, a on się uśmiechnął, ukazując przy tym swoje kły.

— A trzeba było się słuchać, Livia. Doskonale wiesz, że nie masz ze mną szans. Jak tylko cię zabiję, pozbędę się tego twojego kochasia. Będzie żałował tego, że w ogóle cię poznał. Będzie cię zaklinał, aż w końcu poczuję ulgę, kiedy wygryzę mu krtań. — Powiedział, a ja w tym samym momencie uderzyłam kolanem w jego bok z moją wampirzą prędkością.

Skrzywił się, kiedy to oberwał pod samymi żebrami, a przy tym poluzował swój uścisk na mojej szyi. Gwałtownie się uniosłam, a przy tym przywaliłam Kou z główki. Wpadł na szafkę z naczyniami, tym samym rozbijając przy niej szybę. Podniosłam się i jeszcze dodatkowo uderzyłam w kawałki szkła jego potylicą. Odsunęłam się od niego, a on padł na blat wyspy kuchennej. Szybko złapałam za nóż, który miałam wbity w dłoń, a następnie się zamachnęłam i wbiłam go mu w głowę. Poczułam to, jak kilka kropel krwi na mnie wylądowało. Złapałam za kolejny srebrny nóż, który znajdował się z mną, po czym wbiłam go w jego serce. Ciężko oddychałam, kiedy to zauważyłam, że kompletnie się on nie rusza. Wyjęłam nóż z jego głowy i ten z jego serca, a przy tym opuściłam głowę roztrzęsiona i oparłam się prawą dłonią o blat. Jego ciało upadło na podłogę. Zauważyłam to, jak skóra bruneta zszarzała i wyszły na niej widoczne, fioletowawe żyły.

— Liv? — Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam głos Vincenta.

Powoli podniosłam na niego wzrok, a on cofnął się o jeden krok, jednocześnie przełykając ślinę. W jego oczach widziałam przerażenie, a ja kątem oka zobaczyłam swoje odbicie na powierzchni lodówki. Nadal się nie uspokoiłam na tyle, aby moje oczy przestały się mienić. Przełknęłam ślinę i ponownie spojrzałam na chłopaka.

— Czym jesteś? — Zapytał przerażony, a ja spróbowałam wyjąć ze swojej dłoni nóż. — Nie... — Próbował mnie zatrzymać, ale zrobiłam to i pozbyłam się przedmiotu z mojej dłoni.

Był wyraźnie przerażony tym, co przed chwilą widział. Na pewno był tego świadkiem. Jego szybko bijące serce tego dowodzi. Widział dwa wampiry, które próbują się wzajemnie zabić.

— Wszystko ci wytłumaczę... — Powiedziałam, starając się utrzymać spokojny ton.

— Czym jesteś, Liv? — Zapytał, a przy tym poprawił swoje blond włosy, których grzywka była splamiona szkarłatem jego krwi.

— Nie człowiekiem... — Powiedziałam, a on się ironicznie zaśmiał.

— Tyle to widzę! Czym do cholery jesteś, Liv?! — Krzyknął, a ja opuściłam wzrok.

— Pytałeś się mnie, kiedy to obchodzę swoje urodziny. Powiedziałam, że dwudziestego pierwszego marca, ale nie powiedziałam roku... — Pokręcił głową.

— Co to ma — Przerwałam mu.

— Urodziłam się w tysiąc dziewięćset... — Zacięłam się, kiedy zobaczyłam w jego oczach lekki strach. — ... Dwudziestym czwartym... A przemieniona zostałam w czterdziestym dziewiątym... — Opuścił wzrok.

— Ale to by znaczyło, że masz — Kiwnęłam głową.

— Dziewięćdziesiąt siedem lat... Tak... — Wyraźnie nie mógł w to uwierzyć. — Od siedemdziesięciu dwóch lat się nie starzeje... — Powoli ruszyłam w jego kierunku. — A to wszystko dlatego, że stałam się dokładnie tym samym, czym był mężczyzna, który mnie ugryzł i zmienił... Tym samym, czym był Kou... To od tamtego momentu... — Przejechałam językiem po krawędziach zębów. — Jestem wampirem... — Wyznałam, a on się lekko załamał i cofnął kilka kroków, gdy zobaczył moje kły. — Wiem, że to duży szok, ale przysięgam. Nie żywię się ludzką... — Próbowałam do niego podejść.

— Nie podchodź... — Przewrócił się na kanapę.

— Vincent, proszę. Daj mi to — Przerwał mi.

— Wynoś się stąd, demonie! — Poczułam ukłucie w klatce, kiedy mnie tak nazwał.

Opuściłam wzrok, a w kolejnej chwili kiwnęłam głową i schowałam kły.

— Wszystko było prawdą. Każde zdanie, które ci powiedziałam, każdy pocałunek, a w szczególności moje uczucia do ciebie. Chciałabym, abyś mi uwierzył. Nigdy cię nie okłamałam w czasie tego,gdy mówiłam ci o moim życiu. Powiedziałam ci prawdę, kiedy to pytałeś się o mój związek z Kou. Nie powiedziałam wtedy tylko tego, w jaki sposób mnie uratował. — Powiedziałam, po czym wybiegłam z mieszkania z moją niesamowitą prędkością.

Już po chwili zatrzasnęłam drzwi do samochodu, gdzie w trybie natychmiastowym z moich oczu popłynęły łzy. Dla upustu emocji uderzyłam dłońmi z całej siły w kierowcę, ale tak, aby nie uszkodzić swojego auta.

— Cholera! — Krzyknęłam, po czym odpaliłam samochód i ruszyłam w nieznanym nawet mi kierunku.


Idę się schować w bunkrze, bo wiem, że dwie osoby bardzo mnie będą chciały zabić.

Child Of The NightWhere stories live. Discover now