Nigdy nie chcę cię stracić

79 5 5
                                    

W rozdziale występują sceny +18
Są one zaznaczone w ten sam sposób, co ostatnio.

Przeciągnęłam się, kiedy to udało mi się doprowadzić mieszkanie do porządku. W tym samym momencie moich uszu doszedł dźwięk tego, jak w zamku przekręca się klucz. Po chwili zobaczyłam to, jak w mieszkaniu stają Vincent i Martin. Rozejrzeli się zaskoczeni, kiedy to lokum wyglądało jak nowe.

— Wszystko posprzątałaś? — Zapytali jednocześnie, na co się uśmiechnęłam.

— Narobiłam bałaganu, to przydałoby się go posprzątać. Poza tym strasznie się ociągaliście i nie miałam co robić. — Wzruszyłam beznamiętnie ramionami.

— Zjadłaś coś? — Zapytał blondyn, a ja włożyłam ręce do kieszeni.

— Tak, ale nadal się nie najadłam. Wszystkie zwierzęta zrobiły się strasznie płochliwe, a przecież poruszam się praktycznie bezszelestnie. — Powiedziałam, a przy tym usiadłam w rogu kanapy, a chłopacy obok mnie. — Od czego zacząć? — Zapytałam, a Vincent spojrzał na Martina.

— Jak to się stało, że zostałaś wampirem? — Zadał pytanie czarnowłosy, a ja opuściłam wzrok i zaczęłam kręcić swoim pierścieniem.

— W czterdziestym dziewiątym miałam wypadek samochodowy. Byłam wtedy miesiąc przed ślubem, ale ktoś miał inne plany. — Zaczęłam opowiadać, a oni słuchali mnie niezwykle skupieni.

Nigdy nikomu nie opowiadałam tego, co się stało tamtego dnia.

— Liv, mam dziwną prośbę. — Odezwał się Vincent, kiedy to po jakimś czasie skończyłam swoją opowieść. — Mogę zobaczyć twoje kły? — Uśmiechnął się, a ja mrugnęłam kilkukrotnie.

— A ja mogę cię przebadać? — Zapytał Martin, na co się zaśmiałam na ich brak strachu przed tym, czym jestem.

— Jasne... — Powiedziałam, a oni się do mnie szeroko uśmiechnęli.

Było koło drugiej, kiedy to musiałam ich wyganiać do łóżek, aby rano dali radę wstać.

— Babunia każe iść spać? — Zaśmiał się czarnowłosy, a ja spojrzałam na niego z byka.

— Ta babunia jest dziesięciokrotnie od ciebie silniejsza, więc do łóżek po dobroci, albo was zmuszę... — Uśmiechnęłam się szeroko, a oni się zaśmiali.

Po jakimś czasie leżałam w łóżku i przeglądałam dokumenty o wampirach, które zebrał Vincent, który aktualnie brał prysznic. Po chwili wszedł do pokoju, a ja zobaczyłam to, jak krzywił się z bólu i trzymał za dłoń. Podniosłam się, aby sprawdzić to, co się stało.

— Vincent? — Odezwałam się zaniepokojona, kiedy to naklejał plaster na swoją dłoń.

— To nic takiego. — Podszedł do mnie i usiadł obok.

Chwyciłam za jego nadgarstek, aby spojrzeć na wnętrze dłoni, gdzie zobaczyłam pojawiającą się krew. Delikatnie przesunęłam po ranie opuszkami palców, po czym delikatnie zdjęłam opatrunek. Uważnie patrzył na to, co robię. Powoli uniosłam jego dłoń i pocałowałam wnętrze jego dłoni, rozprowadzając po nim swoją ślinę, dzięki której po sekundzie rana całkowicie zniknęła. Uniósł na mnie zaskoczony wzrok, a ja się uśmiechnęłam.

— Myślisz, że gdybyśmy nie potrafili czegoś takiego, to Kou tak swobodnie mógłby zwabiać do siebie ludzi i niezauważalnie żywić się ich krwią? W wampirzej ślinie znajduje się jakaś substancja, która przyśpiesza regenerację komórek u ludzi. Nie wiem jak dokładnie to działa. — Wzruszyłam ramionami, a on się uśmiechnął i pogłaskał mnie po policzku.

Objęłam jego nadgarstek swoimi palcami, a w kolejnej chwili zamknęłam oczy, kiedy to gładził moją skórę. Mogłabym w ten sposób zostać na zawsze.

— Liv... — Zwrócił moją uwagę, dlatego też na niego spojrzałam. — Wcześniej mówiłaś, że się nie najadłaś. — Lekko się wzdrygnęłam.

— W porządku, Vincent. To nic takiego... — Pokręcił głową.

— Napij się mojej. — Zaskoczył mnie swoimi słowami, na które pokręciłam głową. — Wiem, że nie żywisz się ludzką, ale musisz mieć dużo siły. Nie chcę też, abyś głodowała. Ufam ci i wiem, że uda ci się powstrzymać. — Opuściłam wzrok.

— Pamiętasz, co powiedziała Mera? — Zapytałam, a on odwrócił wzrok, zastanawiając się nad moim pytaniem. — Że żyłam siedemdziesiąt dwa lata, bez ani jednej kropli ludzkiej krwi. Nie wiem, czy dam radę się powstrzymać, Vincent. — Spojrzałam mu w oczy, a on pokręcił głową.

— Ufam ci, Liv. — Uśmiechnął się, po czym pociągnął mnie w swoim kierunku, abym usiadła na nim okrakiem. — Dasz radę. — Powiedział, a ja obnażyłam swoje kły.

— To może nieco zaboleć. — Ostrzegłam go, a on się zbliżył, po czym pocałował.

— Twoje kły mi przeszkadzają. — Odezwał się, kiedy to się odsunęłam, na co się zaśmiałam. — Nie szkodzi, że zaboli. Jakoś to przeżyję. — Powiedział, a ja go powaliłam na plecy, po czym przejechałam dłonią po jego lewym obojczyku.

Po chwili poczułam to, jak moje oczy zaczynają mnie piec. Pochyliłam się w jego kierunku, a przy tym nie odwracałam wzroku od jego tęczówek. Już w kolejnym momencie uchyliłam wargi, aby następnie wgryźć się w skórę chłopaka, który na mój ruch cicho jęknął z bólu. W pewnym momencie jednak poczułam to, jak jego dłoń wplątuje się w moje włosy. Po moim ciele przebiegł dreszcz przyjemności, kiedy poczułam smak krwi na moim języku. Miłe ciepło rozeszło się po całym moim ciele, a kumulowało się w jednym miejscu.

— Kocham cie, Liv. — Powiedział po chwili, a ja się od niego powoli odsunęłam. — Dałaś radę się powstrzymać. — Wytarł lewy kącik moich ust.

(*)
Uśmiechnęłam się do niego, a przy tym pociągnęłam w swoim kierunku, aby pocałować. Miałam ochotę na coś innego. Na coś więcej. Chyba czytał mi w myślach, bo już po chwili jego ręka wylądowała pod moją koszulką, która w kolejnym momencie wylądowała na podłodze. Spojrzałam mu oczy, kiedy to się na moment od siebie odsunęliśmy, a ja schowałam swoje kły, aby mniej przeszkadzały. Przerzucił mnie na łóżko, by w kolejnej chwili nade mną zawisnąć i zdjąć moją dolną partię garderoby. Zdjął również swoje spodnie i bieliznę, a w kolejnej chwili znalazł się we mnie, na co cicho jęknęłam. Zaczął się poruszać, a przy tym dociskał moje dłonie do materaca.

— Vincent... — Odezwałam się po jakimś czasie, kiedy to byłam blisko zenitu.

Spojrzał mi w oczy, a ja go do siebie przyciągnęłam i pocałowałam.

— Nigdy nie chcę cię stracić. — Powiedziałam, a on chwycił moje nadgarstki.

— Ani ja ciebie. — Uśmiechnął się do mnie, po czym pokazał mi swoją szyję, czym mnie lekko zaskoczył.

— Ty... — Odezwałam się cicho.

— Nie potrafiłbym sobie wyobrazić życia bez ciebie obok. — Zaskoczył mnie, a moje kły samoistnie się wysunęły, aby po chwili po raz kolejny wbić się w jego skórę.
(*)

Wiem, dawno nie było rozdziału, ale byłam chora i nie miałam chęci do życia, a co dopiero do pisania.
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się podobał!
😘

Child Of The NightWhere stories live. Discover now