2.14 I Love You, Goodbye

170 10 2
                                    

Wreszcie nadszedł ten dzień, dzisiaj Hayley i Jackson mają się pobrać. Dostaliśmy również informację, że Elijah wraca z Hope i Camile ponieważ tamten dom spłoną w trakcie walki z Finnem. Hayley poprosiła mnie żebym została jej świadkową więc od rana szukaliśmy sukienki i reszty dodatków. Wracając do domu miałam dla rodzeństwa niespodziankę.

- Ludzie – zaczęłam spoglądając na Klausa, Hayley, Kola i Rebekah'ę – To jest Stefan Salvatore, mój chłopak – dodałam, Stefan stanął koło mnie, rodzeństwo było zaskoczone, Klaus był wściekły.

- Że co proszę! - krzyknęła hybryda.

- Klaus – zaczęła Rebekah.

- Isabella nigdy nie będzie z żadnym Salvatore'm! - odpowiedział Klaus, nie tego już za wiele.

- Nie będziesz decydował z kim mogę być Klaus! - krzyknęłam podchodząc do niego – To moje życie i tylko ja o nim decyduje, a nie jakaś bestia, która chce podporządkować sobie wszystkich! Jestem szczęśliwa ze Stefanem – dodałam, brat spojrzał na mnie, a następnie na Stefana. Klaus uśmiechnął się, a następnie z wampirzą szybkością zabrał gdzieś mojego chłopaka. Jeśli mu coś zrobi, nic mnie nie zatrzyma przed wbiciem mu kołka w serce. Czekałam w salonie aż Klaus zjawi się, po chwili przyszedł, wstałam i rzuciłam go mocą o ścianę,

- Gdzie jest Stefan?! - powiedziałam wściekła, Klaus zaczął podnosić się z ziemi.

- Zasłużyłem – zaczął – Spokojnie nic mu nie jest- dodał, Stefan wszedł do pomieszczenia z uśmiechem, rzuciłam się na niego i przytuliłam, chłopak oddał uścisk. - Możecie być razem, masz rację Izi nie powinienem ingerować w twoje życie, jesteś dorosła. - spojrzał na Stefana – Jeśli kiedykolwiek ją skrzywdzisz albo będzie przez ciebie płakała, znajdę cię i zabije oraz wszystkich, których kochasz – dodał i ruszył w kierunku wyjścia.

- Klaus – zaczęłam, a on odwrócił się i spojrzał na mnie – Dziękuje – dodałam z uśmiechem, odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Jakiś czas później poszłam razem z Hayley do jej pokoju, gdzie dziewczyna zaczęła wywalać swoje sukienki z szafy, nie raz oberwałam. Po chwili do pokoju zawitała Rebekah.

- Hayley, niestety nie przyjdę na ślub, Kol prosił o pomoc. To sprawa życia i śmierci – powiedziała, w sumie u Kola to żadna nowość.

- Mogę coś zrobić? - zapytała hybryda.

- To sprawa czarownic czyli o dziwo coś dla mnie, masz dużo na głowie, a propo – zaczęła Rebekah i podała dziewczynie śliczną, białą suknię – Jest biała co nikogo nie zwiedzie, a poza tym nie możesz wziąć ślubu w dżinsach i trampkach – dodała.

- Dziękuję – odpowiedziała Hayley i zaczęła przeglądać się w lustrze z suknią – Piękna – dodała.

- Na przestrzeni wieków zamówiłam kilka sukni ślubnych lecz nigdy nie wyszłam za mąż – odparła Rebekah.

- Wciąż masz szansę, Marcel jest wolny. Powiedziałaś mu, że to ty? - zapytałam.

- To by nie potrzebnie skomplikowały sprawy, nie wiem jak długo pozostanę w tym ciele – odpowiedziała.

- Jasne – odpowiedziałam.

- Hayley, wychodzisz za Jacksona Kenera, ale pamiętaj, że jesteś jedną z nas. Zawsze pozostaniesz w rodzinie Mikaelsonów – powiedziała Rebekah łapiąc dziewczynę za rękę.

- Zgadzam się z tym w 100% - dodałam, łapiąc Hayley za drugą rękę.

- To byłby komplement gdyby nie łączył mnie z bandą morderczych szaleńców -odpowiedziała dziewczyna. Rebekah poszła, a my zaczęliśmy dalej przygotowania do ślubu. Musiałam pójść ze Stefanem poszukać jakiegoś garnituru oraz sukni dla mnie, jakiś czas później do domu przyjechali: Camile, Hope oraz Elijah. Hayley rozmawiała ze swoim przyszłym mężem.

Forever/The OriginalsWhere stories live. Discover now