-Haloo.. Budzimy się.. - znów usłyszałam ten sam sympatyczny głos.
Tym razem otworzyłam oczy odrazu.
Ujrzałam nad sobą lekarza.-Co się stało..? - zapytałam.
-Okazało się, że miała pani uszkodzoną nerkę. Byliśmy zmuszeni ją usunąć.
Ojezu.
-A-ale już będzie dobrze? - zapytałam przestraszona.
-Tak.. Już może pani wrócić na swoją sale. Pielęgniarka panią odwiezie.. Operacja trwała kilka godzin.. Pani brat już tam czeka razem z chłopakiem.
Chłopakiem??
-Emm... Ja nie mam chłopaka..
-Aaa...myślałem, że ten kolega z wypadku... - podrapał się po karku. - zresztą nie ważne.
Teraz najważniejsze.
Nie może pani się podnosić.. Proszę nie wykonywać nawet najmniejszego napięcia mieści w promieniu brzucha.
Skutkuje to przeogromnym bólem.
Zabierzcie panią.-Zwrócił się do pielęgniarek a te zawiozły mnie do sali gdzie leżałam wcześniej.-Nareszcie... - Peter stał na korytarzu.
-I jak?-Pacjentka miała uszkodzoną nerkę. Konieczne było jej usunięcie. - odezwała się jedna z pielęgniarek po czym wyszła.
-O cholera.Boli?-usiadl na krzesełku obok mojego łóżka.
-Peter... Nie chcę żebyś się nademna użalał okej? Jest już lepiej. Racja czułam się okropnie.. Ale jest już lepiej.
-To dlatego, że wybudzili cie adrenaliną. Jak tylko przestanie działać znowu będziesz się czuła okropnie.I nawet nie wąż mi się ruszać z łóżka. Jesli będzie trzeba to cie do niego przykuje.
-Nie ma potrzeby. - wymusiłam uśmiech. - Wystarczy, że napne brzuch albo zrobię głębszy wdech i już czuje się jakby mnie słonie tratowały.
Teraz zauważyłam że nie ma Ethana w sali.
-A gdzie Ethan??-zapytałam biorąc szklankę soku ze słomką, która podał mi Peter.
-Wzięli go na badania. Myślę, że zaraz powinien wrócić... - właśnie w tej chwili pielęgniarka przywiozła go na wózku.
-Al... Jak się czujesz?? - zapytał kładąc się na swoje łóżko z grymasem bólu.
-Jest okej.
-Nawet nie wiesz jak się wytraszyłem gdy ten jełop zadzwonił, że Ci się pogorszyło i wzięli cie na blok operacyjny. Kobieto.. Facet z taksówki chciał mi wyjebac za to że ciągle go pospieszam.
-Nie bój się braciszku.. - zaśmiałam się ale odrazu tego pożałowałam bo znów poczułam piekący ból w żebrach.
Peter odrazu się wzdrygnął i chciał wstać z krzesełka.
-Spokojnie... Nic mi nie jest debilu.
Mam zmiażdżone żebra... Chwilę będzie bolało i przestanie.-Przepraszam.... Ale kończymy odwiedziny na dzisiaj. Musi Pan wyjść. - starsza pielęgniarka weszła do sali i zwróciła się do Petera.
-Ale ja nie mogę jej tu zostawić...
-Spokojnie.. Pana siostra jest pod dobrą opieką. Musi Pan wracać w końcu do domu.
-Idź... Będę z Ethanem. - uśmiechnęłam się lekko.
-No dobra... Westchanął. Ale jakbys poczuła ze coś się dzieje masz mówić Ethanowi dobra? I wołać lekarza. A i nie wstawaj.
-Dobra, dobra idź już.
-A i kocham cię. - dał mi buziaka w czółko. - Będę z samego rana! -krzyknął na odchodne i wyszedł.
Pielęgniarka przymknęła drzwi i po chwili słyszałam jak się oddala.
Chciałam obrócić się w końcu jakoś inaczej bo cała dupa mnie już bolała ale ledwo zdążyłam ruszyć biodrem a już poczułam ogromny ból.
Ale zagryzłam zęby i nie ruszałam się dalej.
-Dobra... Widzę że cię boli. - Ethan wstał i trzymając się za bolące go żebro usiadł na skraju mojego łóżka.
-Lekarz zabronił Ci wstawać. - odezwałam się.
-A tobie się ruszać. - odpowiedział.
Teraz zauważyłam nowe opatrynki na jego ciele. Z pod koszulki wystawał mu bandaz, którym był owinięty jego bark.
Miał też kilka zarysowań na twarzy.
-Ale cie poturbowalo. - słabo się zaśmiałam.
-Szkoda, że nie widzisz siebie. - odpowiedział i oparł się plecami o ścianę.
-Ethan..
-Hmm? - słońce zachodziło i rzucało różowe światło na całą naszą sale.
Ale bez trudu dostrzegłam jego błękitne tęczówki.-Dziękuję, że mnie tam nie zostawiłeś. - zmusiłam się na lekki uśmiech.
-Serio myślisz, że bym cię tam zostawił? - uniósł brwi do góry.
-Ale i tak dziękuję.
-Gdybym nie kazał ci wsiąść do tego auta nie musiałbym cię wyciągać na pół żywą. - Nagle wszystkie emocje z jego twarzy zniknęły.
Znów nałożył tą samą chłodną maskę.
Wstał i wrócił na swoje miejsce.
-Ethan.. To nie jest twoja wina. - odezwałam się wiedząc oco chodzi.
-Tak?? To ja kierowałem. I to ja kazałem Ci wsiąść... To ja zabrałem cię z tej imprezy.
-Nie obwiniaj się...-powiedziałam pół szeptem.
-Dobranoc.-odezwał się.
-Dobranoc... - odpowiedziałam.
Postanowiłam się już nie odzywać
Zamknęłam oczy i po jakiś 15 minutach udało mi się zasnąć.
YOU ARE READING
RISK.(W Trakcie Poprawek)
ChickLit* -Kurwa znowu ty? - to ten sam chłopak na którego wpadłam wcześniej. Moja lemoniada wylądowała na nim zanim zdążyłam się napić. -Jestem przez ciebie cały mokry suko-powiedział przez zaciśnięte zęby próbując zetrzeć napój z koszulki a jego Błękitne...