62.

193 5 0
                                    


Obudził mnie ból głowy.

Ogromny ból głowy.

Kac morderca... Nie ma serca.

-Złaź zemnie.. - zrzuciłam nogę Dantego z moich i się rozbudził.

-Ale zabalowałaś... Peter cie zabije.

A no tak.
Mam brata.

-Skończ pierdolić..głowa mnie boli. - przetarłam oczy  i wstałam z łóżka.

Zachwiałam się ciągle mając we krwi alkohol.

-Ej zawieziesz mnie do domu?? - zapytałam zbierając swoje rzeczy.

-Mhm.. - mruknął nadal leżąc.

Tak.. Spaliśmy w jednym łóżku.
Ale nie pieprzyliśmy się.

Nawet nie całowaliśmy.

Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic.

Ogarnęłam się i zmyłam resztki makijażu.

Nie wyglądam tak źle w sumie...

Dobra wyglądam okropnie.

Założyłam świeża bieliznę.. Ale nie pomyślałam o ciuchach więc założyłam tą samą sukienkę. Na szczęście jest czysta i nie śmierdzi.

Wyszłam z łazienki i założyłam buty oraz kurtkę jeansową nadal się chwiejąc.

-Wstawaj.. - potrząsnęłam nim a on nic.-Dante! - wydarłam się i wstał jak poparzony.

On też ledwo stał na nogach.

-Chodź... - wyszliśmy i po oddaniu kluczy na recepcji w końcu dotarliśmy do auta.

-Okurwa.. - nachyliłam się nad koszem przy parkingu i zaczęłam rzygać a Dante trzymał mi włosy.

Ojezu dawno nie rzygałam.

-Masz chusteczkę?? - zapytałam a Dante podał mi już przygotowane chusteczki.-Kochany...

Wytarłam buzię i wsiedliśmy do auta.

Przypomniało mi się że w torebce mam miętówki więc wzięłam z dziesięć.

W końcu dotarliśmy pod dom.

-Odezwę się jak mnie nie zabije. - powiedziałam jak już wysiadłam z auta.-A i dzięki.. Że byłeś Dante.

-Luźno. Papa słońce. - uśmiechnął się i odjechał.

Podeszłam chwiejąc się pod drzwi i szukałam kluczy.

W końcu je znalazłam i weszłam do środka.

Która jest w ogóle godzina?

Zamknęłam po cichu drzwi i byłam zmuszona oprzeć się o ścianę żeby ściągnąć buty.

-Możesz mi wyjaśnić... - ehe zaczyna się. - Dlaczego nie było cie w domu kiedy wróciłem?! - Peter na mnie  naskoczył opierając się o ścianę.

Z drugiej strony zauważyłam Ethana, ale na niego nie patrzyłam.

-Sorry.. Zasiedziałam się w clubie.. - westchnęłam i znów poczułam że będę rzygać. Pobiegłam do łazienki i zwróciłam treść żołądka.

W końcu skończyłam i umyłam porządnie zęby.

-Jesteś pijana.. - No co ty kurwa nie zauważyłam...

-Daj mi spokój okej...

-Obiecałaś mi... - znowu widziałam zawód w jego oczach.

-Widocznie nie umiem dotrzymywać słowa. - wyminęłam go i potykając się na schodach poszłam na górę i zamknęłam się w pokoju.

Nie minęła chwila a zasnęłam przykrywając się kołdrą.

*

Obudziłam się jakoś około 13:00.

Wstałam i przebrałam się w jeansy i bluzę.

Zeszłam na dół i wypiłam litr soku pomarańczowego.

Nikogo nie było w domu.

Nieznany:
I jak? Żyjesz słońce?

Ja:
Peter mnie nie zabił.. Ale wczorajszy alkohol tak.
Jakiś afterek?

Nieznany:
Jasne. Wpadnę po ciebie za godzinę.

No i pięknie.
Zjadłam kanapkę i gdy tylko usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania.. A konkretniej zauważyłam buty Ethana.. Poszłam na górę.

Zrobiłam lekki mejkap, żeby nie wyglądać jak zombie i spiełam włosy w kucyk.
Spakowałam do torebki pieniądze i telefon po czym zarzuciłam ją na ramię i założyłam buty.

Nie wyglądam jakbym była po melanżu.. Więc jest git.

Wyszłam z pokoju po drodze spotykając Ethana.
Nawet na siebie nie spojrzeliśmy.

-Wybierasz się gdzieś??? - Peter stanął mi na drodze.

-Tak. Mam ostatnie dni wakacji i zamierzam je dobrze wykorzystać.

-To może wyskoczymy gdzieś razem? A i mogłabyś wytłumaczyć czemu wróciłaś o 5 nad ranem pijana?

-Bo piłam. I nie dzięki. Już mam plany. Będę wieczorem. Raczej. - powiedziałam obojętnie i wyminęłam go wychodząc z domu.

~Będę w parku. - postanowiłam zadzwonić do Dantego.

-Ok juz jadę. - odpowiedział zaspany.

Nie mam najmniejszej ochoty na siedzenie w domu z Ethanem.

Nagle Dostałam smsa od Petera.

Peter:
Powiesz mi co się stało?

Ja:
Nic się nie stało. Po prostu chce dobrze wykorzystać resztę wakacji.
Sorka za wczoraj... 💕

Peter:
Po prostu się martwię...

Ja:
Nie masz o co. Wszystko jest git. Chcę zaszaleć przez ostatnie trzy dni okej? Pozwolisz mi chociaż raz??? 🥵🥵

Peter :
Dobra... Kocham cie.

Ja:
Ja ciebie też 💕💕
Wróce wieczorem.

Peter:
Ale i tak nie ominie cie rozmowa na temat wczorajszej nocy.

 RISK.(W Trakcie Poprawek)Where stories live. Discover now