82.

203 9 0
                                    

Pov Alice

Obudziłam się znów czując ten potworny ból głowy.

Byłam przywiązana do krzesła w jakimś ciemnym pokoiku.

Nademną wisiała stara żarówka, która ledwo oświetlała pomieszczenie.

Czułam zimno, wydobywające się od betonowej podłogi.

Moje nadgarstki były poranione od grubej liny.

Gdy tylko odzyskałam prawie całkowicie świadomość zaczęłam się szarpać.

Jednak nic mi to nie dało.

Próbowałam wydostać się jakoś delikatniej jednak moje ręce były związane za plecami do oparcia od metalowego krzesła.

Gdy wszystkie moje próby poszły na marne zrozumiałam, że to koniec.

Nikt nie wie gdzie jestem...
Chłopcy pewnie nie wiedzą, że To Cameron za wszystkim stoi...

Ja sama nie mogę w to uwierzyć.

W końcu rozpłakałam się jak małe dziecko.

Z bezsilności....
Ze strachu...
Z bólu...
Ze świadomości... Że już nigdy mogę nie zobaczyć Ethana i Petera.
Nigdy nie powiem mu już że go kocham... Nigdy nie pokłócę się z Peterem o bałagan w pokoju... Imprezy... Dragi... Alkohol...

Mieliśmy plany... Ja i Ethan...
Mieliśmy iść na randkę... W końcu być parą.

Tak bardzo chciałam teraz być blisko niego..

Nagle usłyszałam kroki...

Kroki i ten przerażający śmiech.

Ze strachu aż przestałam płakać i wsłuchiwałam się tylko w jego kroki.. Wiedząc że zaraz po mnie przyjdzie... I że nic nie będę mogła z tym zrobić.

Nie mam jak uciec.. Jak się bronić...

Przegrałam.

-Czeeeść kruszynko...Czy może wolisz jak mówię do ciebie słońce?? - wszedł do środka.

Słabe światło żarówki pozwoliło mi dostrzec, że trzymał w ręku nóż...a w kieszeni miał pistolet.

Serce zaczęło mi szybciej bić a mój oddech stawał się coraz cięższy.

-Proszę cię... Cameron.... Zrobię wszystko... Tylko daj mi odejść... - zaczęłam błagać o swoje życie.

Tylko to mi zostało.

-Hmmm wszystko?-podszedł do mnie i bawił się.. Jeżdżąc nożem po mojej buzi, przez dekolt, aż do ud. - Wiesz... Zanim z tobą skończę.. Może się jeszcze zabawimy. Co ty na to słońce??

Złapał mnie za szyję i mocno ścisnął przez co ledwo potrafiłam oddychać.

Pocałował mnie mocko w usta po czym zaczął się śmiać i odsunął się na krok.

-Przecież Ty wolisz bzykać się z Kingiem prawda?-zaśmiał się
-Wiesz Co...? Jak skończę z tobą... To zajmę się nim. A później twoim Braciszkiem.

-Cameron proszę... Nie rób im krzywdy... Błagam cię...- Zaczęłam znów płakać.

-Ahhhhh no i co ja mam z tobą zrobić co???? - usiadł na drugim krzesełku naprzeciwko mnie.

-Proszę... - wyszeptałam.
-Zrobię co zechcesz tylko zostaw ich w spokoju...

-No nie wiem nie wiem... I tak mogę zrobić z tobą co tylko zechce. - zaśmiał się obracając w ręce nożem.

-Ale zostaw ich proszę... Nic ci nie zrobili Cameron... - załkałam.

-W sumie poza tym, że ten debil King odbił mi dziewczynę... To nic takiego.
Przecież za to się nie zabija ludzi no ale... Mam taką zachciankę?? Wiesz... Tak jakbyś była w sklepie i chciała kupić nową torebkę, która strasznie ci się podoba.

Zrobiło mi się nie dobrze od jego słów.

Już nie widziałam w nim uśmiechniętego i zawsze gotowego do pomocy Camerona...

Teraz stał się kimś innym... A może poprostu cały czas nim był tylko świetnie udawał??

To ludzie są największymi potworami.

 RISK.(W Trakcie Poprawek)Where stories live. Discover now