72.,,TY" [END]

172 8 14
                                    

- Krzychu -

Złapałem za klamkę od pokoju. Uchyliłem je i spojrzałem na Martę która kołysała Krzyśka w ręcach. Był to taki piękny widok, szczęście mnie dopadło, pomyśleć że trzy lata temu byłem zwykłym mężczyzną w grupce znajomych, a teraz mam żonę, dziecko, dom. Wydoroślałem, już nie zachowuje się jak kiedyś, trochę mi tego brakuje ale czasami cieszę się że już taki nie jestem. Wszystkie drogi którymi szedłem zawsze prowadziły mnie do niej... do Marty która przeżyła rozstanie z chłopakiem, rodziną, ona dała mi sens do dalszego życia, chociażby wtedy gdy zmarł Adam. Ale było wiele innych sytuacji, których było niezliczenie wiele. Poodeszłem do nich, położyłem ręke na ramieniu Marty, spojrzała na mnie a potem na Krzyśka, mały zasnął w jej rękach. Położyła go w łożeczku po czym spojrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do salonu. Usiadliśmy na kanapie, wtedy do domu weszła Kasia.

Kasia: Hej.

Kamil: Hej.

Marta: Cześć.

Spotkaliśmy na nią a potem zaczeliśmy oglądać telewizję. Po kilku minutach złapałem Martę za ręke i spojrzeliśmy sobie w oczy.

Kamil: Marta?

Marta: Tak?

Kamil: Możemy gdzieś pojechać? We dwójkę?

Marta: Okej... - Pocałowaliśmy się, wstałem i poszedłem do przedpokoju, założyłem buty i kurtkę. Marcie pomogłem założyć płaszcz. - Kasia, my idziemy, jakby co Krzysiek już śpi.

Kasia: Okej. - Powiedziała patrząc na nas z kuchni.

Kamil: Gotowa?

Marta: Tak. - Wyszliśmy z domu i wsiadliśm do samochodu. Droga do miejsca gdzie chciałem z nią spędzić czas była długa, ale było warto tam pojechać.

- Marta -

Krzychu dziwnie się zachowywał, rzadko zabiera mnie na jakąś randkę poza miastem... jeśli wogule kiedyś mnie zabrał... . Jechaliśmy drogą poza miasto, wokół było widać tylko drzewa i las, jechaliśmy tak dłuższą chwilę, co chwilę patrzałam na Kamila z ciekawością. Czemu tak nagle chce żebyśmy gdzieś pojechali?

- 30 minut później -

Staneliśmy na parkingu, wysiadliśmy z samochodu. Kamil podszedł do mnie i złapał za ręke, spojrzał mi w oczy i zaczął gdzieś prowadzić. Przed samochodem była  ścieżka, szliśmy nią, okolica była piękna, krzaki dawały swój klimat w okolicy. Szliśmy tak dłuższą chwilę po czym Kamil zwolnił. Weszliśmy na koło z bruku, staneliśmy na jego środku, złapał mnie za ręce i spojrzał w oczy.

Kamil: Marta... chciałbym ci powiedzieć... - nagle przerwał. Co chce mi powiedzieć? Co chce zrobić? - Nigdy nie byłem idealny... nigdy nie myślałem że stanę w tym miejscu, że stanę tu... z tobą...

Jego przemówienie stawało się coraz dziwniejsze...

Kamil: Nigdy nie wiedziałem że bede mieć żonę, dziecko... dom...

Marta: Kamil? Do czego zmierzasz? - Powiedziałam cichym głosem.

Kamil: Marta... rzadko spędzaliśmy ze sobą czas, rzadko gdzieś jeździliśmy razem... zawsze gdy coś się działo byłem w pracy albo miałem problemy...

Marta: Musiałeś... nie mogłeś wyjść tak poprostu z pracy albo uciec od kłopotów...

Puścił moje ręce.

Kamil: Marta... gdy zmarł Adam uświadomiłem sobie że... mam tylko ciebie... nikogo innego... po jego śmierci kłopoty narastały... Piotrek... moja depresja... nie chciałem cie w to mieszać... choć i tak wiedziałaś o tym... i potem cierpiałaś przez to...

Marta: Bo cię kocham Kamil... nigdy nie czułam czegoś innego... - Do oczu napłynęły mi łzy.

Kamil: Marta... nie cofnę tego co zrobiłem... ale wiem że mogę to naprawić w pewnym stopniu... Marta... - Kamil wyciągnął parę biletów do USA? Chce ze mną wylecieć? - Marta... chciałem z tobą wyjechać na rok do stanów... ale uświadomiłem sobie że... to nie polepszy naszej relacji... - Wyrzucił bilety do krzaków. - Marta... kocham cię... i to się nigdy nie zmieni... nawet po mojej śmierci...

Marta: Nie mów tak! Pamiętasz co sobie mówiliśmy? Że razem się zestarzejemy, że zajmiemy się swoimi wnukami i prawnukami... że razem umrzemy a po śmierci będziemy znów razem...

Kamil: Wiem... ale chcę żebyś coś wiedziała... moja praca naraża mnie, ciebie, Krzyśka i resztę... chcesz bym dalej pracował w Policji?

Marta: Oczywiście że tak, spodobało ci się to! Teraz masz tam przyjaciół, Krystian, Asia... tak poprostu ich zostawisz? Kamil... nie chce... bo wiem... że ty też nie chcesz.

Kamil: Kocham cię... - Pocałowaliśmy się, drugi raz, nie mogliśmy się od siebie oderwać... - Marta... podejdźmy tam.

Poszłam za nim, podeszliśmy trochę dalej... ten widok... był na całe miasto... był taki piękny.

Kamil: Marta... jeśli będziesz chciała... to wszystko będzie twoje...

Marta: Nie potrzebuje wszystkiego... potrzebuje ciebie... - Spojrzeliśmy sobie w oczy, Kamilowi zczerwieniały oczy, to pewnie od tego że powstrzymywał łzy, ja też ale po chwili poczułam jak kropla spływa po moim policzku.

Kamil: Przepraszam za wszystko...

Marta: Dziękuje za to że jesteś... - Uśmiechneliśmy się. Spojrzałam na miasto i oparłam głowę o ramię Chwastka. Wpatrzeni w miasto staliśmy tam, a po godzinie... wróciliśmy do naszego domu.

NO I...

THE END.

Fajnie było pisać ta książkę, ciekawa historia mam nadzieje.
Dziękuje wam za wszystkie miłe komematrze, za to że czytaliście tą książkę, za to że byliście przez te kilka miesięcy ze mną. Kocham was!

Autor :*

Szczerze... muszę kolejnę książkę o nich napisać :)



TO NIE BYŁ DOBRY POMYSŁ / KRZYCHUDonde viven las historias. Descúbrelo ahora