-Krzychu-
Jęki i wrzaski Marty chyba obudziły całą ekipę. Słychać było jak chodzili w nocy po korytarzu, aż mi ich szkoda, że się nie wyspali.
Leżałem w łóżku z Martą, jak za dawnych czasów, no nie tak dawnych. Leżeliśmy przodem do siebie... ona słodka spała, a ja na nią patrzałem. Była taka piękna... po chwili Marta się obudziła.Marta: *ziewnięcie* juz nie śpisz? - powiedziała zaspanym głosem.
Krzychu: Nie... wstałem jakieś dziesięć minut temu.
Marta: I się tak na mnie gapisz? Całe dziesięć minut?
Krzychu: Tak
Marta: A czemu, wiem wyglądam jak... nie wiem jak ale napewno niedobrze.
Krzychu: Wyglądasz jak zawsze... pięknie. - uśmiechnąłem się a po tym się pocałowaliśmy. - Brakowało mi cię... naszych poranków.
Marta: Mi ciebie też... Kamil?
Krzychu: Słucham.
Marta: Czy... dasz sobie z tym spokój?
Krzychu: Mówiłem ci, jeszcze tylko jeden raz i koniec z tym, obiecuje.
Marta: Ok... - do drzwi ktoś zapukał.
Głos: Krzychu! Chodź na chwilę.
Krzychu: Do kurny kto to? Już idę! - ubrałem gacie i wyszedłem z pokoju. Przed nimi stał Karol.
Karol: Pogodziliście się?
Krzychu: Tak.
Karol: To dobrze... a i jeszcze jedno, kiedy z tym kończysz?
Krzychu: Dzisiaj jest ostatni wyścig, i z tym kończę na amen.
Karol: Tylko proszę... nie wplątaj się w kłopoty.
Krzychu: Ok ok nie mart się, dam sobie radę. - a co miało niby sie stać? Nic sie nie stanie, uważa że jestem jakimś dzieckiem?! Jestem dorosły, i wiem co robię.
Poszedłem do kuchni zjeść śniadanie, a potem do swojego pokoju się ubrać. Nje wiedziałem co robić przez ten dzień, postanowiłem że ten dzień spędze oglądając śmieszne filmiki z kotami. Wyciągnałem laptopa z szafy, i zacząłem oglądać.-4 godziny później-
Krzychu: Dobra już czternasta, pora coś zjeść, moze mak. - ubrałem kurtkę, było zimno i to bardzo. Wyszedłem do garazu kiedy w dzrwiach staneła Marta ubrana w płaszcz.
Marta: Czy ja usłyszałam mak?
Krzychu: Tak, jadę cos zjeść, jedziesz ze mną?
Marta: Czemu by nie. - wszedła do auta i pojechaliśmy do mcdonalda.
-20 minut później-
Byliśmy już na miejscu. Podeszliśmy do kasy.
Kasjerka: Dzien dobry, słucham zamówienia.
Krzychu: To co bierzemy?
Marta: Ja biore Hot wingsy j Frytki, no i colę.
Krzychu: To ja chyba to samo, więc tak Hot wings dwa razy poprosze i jeden wielki kubełek frytek.
Kasjerka: Na miejscu czy na wynos?
Krzychu: Na miejscu.
Kasjerka: 34 złote 98 groszy. - dałem jej okrągłą pięćdziesiątke. Wydał mi resztę, i teraz tylko musieliśmy czekać. Po kilku minutach, odebraliśmy nasze jedzonko i usiedlismy przy stoliku przy oknie.
Zaczeliśmy jeść frytki, raczej Marta jadła frytki, a ja kurczaka.Marta: Nie zbytnio przepadam za makiem, ale jest dobry.
Krzychu: Ja też, wole cos zjeść normalniejszego, ziemniaki, kotlet surówka i takie inne.
Marta: Ja też.
Krzychu: Wiesz co... może po tym jak skończę z tymi wyścigami, to zabiorę cię na randkę... co ty na to?
Marta: Brzmi kusząco a gdzie?
Krzychu: Do dobrej restauracji, z dala od miasta.
Marta: Yhm... ok. - uśmiechneliśmy się i dalej zaczeliśmy jeść.
NO WIĘC... TO JEST NAJBARDZIEJ NAJPRAWDOPODOBNIEJ PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ TEJ KSIĄŻKI :(
A SZKODA BO NAPRAWDĘ MIŁO SIĘ JĄ PISZĘ... MOŻE KIEDYS POWSTANIE CZĘŚĆ 2? ZOBACZYMY...AUTOR :p
![](https://img.wattpad.com/cover/231965785-288-k708323.jpg)
CZYTASZ
TO NIE BYŁ DOBRY POMYSŁ / KRZYCHU
FanfictionKSIĄŻKA NIE MA NA CELU OBRAŻANIA DOMOWNIKÓW EKIPY TYLE W OPISIE