FAKT Z FIKCJI

10.8K 566 768
                                    

George leżał na łóżku z zamkniętymi oczami i założonymi słuchawkami.

Słuchał „Flightless Bird, American Mouth" zespołu Iron and Wine i chociaż raczej słuchał piosenek zupełnie innego gatunku, tą piosenkę słuchał na okrągło. Staranna konstrukcja melodyjnych dźwięków sprawiała, że poczuł emocje, których nie czuł nigdy wcześniej. Był osobą, która swoje życie opiera na skupieniu i dążeniu do celów. Nie był przyzwyczajony do zbaczania ze swojej ścieżki, przez zwroty wydarzeń, których nie potrafił wyjaśnić.

Wierzył, że we wszystkim jest nauka. Wiedział, że gdyby wystarczająco się postarał, wszystko, co kiedykolwiek poznał, można by było rozwiązać za pomocą liczb. Trwał w przekonaniu, że wszystko, co do tej pory poznał, to tylko kolejne ciągi liczb. Życie było jakimś określonym zbiorem elementów. Wszystko, do czego kiedykolwiek się zobowiązał, było zbiorem elementów. Jego praca, codzienne czynności i całe życie to tylko kolejny algorytm, który można było rozwiązać długopisem na papierze.

Dlaczego więc ten zwykły, stary telefon nagle wrzucił wszystkie jego przekonania w wodospad szaleństw?

Mógł po prostu czuć sympatię do tej jedynej osoby w swoim życiu, która się nim przejmowała, ale on czuł coś więcej. Pośród niemożliwości i dziwacznych okoliczności pojawiło się uczucie, które powstało dzięki zwykłym wymianom słów przez urządzenie, które pomimo różnicy czasu ich połączyło. Nie miał zamiaru iść do żadnego naukowca, aby uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia, ani publikować postu o cudzie, jakim był ten stary telefon, i pokazywać światu, że odkrył pewien rodzaj magii. To tak jakby chciał mieć Dreama tylko dla siebie. Tak jakby ta więź została stworzona wyłącznie dla nich i świat nie powinien o tym wiedzieć.

Głos Dreama wrzucił w błoto jego całą logikę wraz z tymi wszystkimi bzdurami o dowodach naukowych i algorytmicznych. Był magnesem, którego potrzebował, aby zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo zepsuł swoje życie, relacje i wszystkie decyzje, które kiedykolwiek podjął po to by sobie „pomóc".

Leżał, zastanawiając się, dlaczego jedyna istota w jego życiu, która wydawała się go naprawiać, była kimś, kogo nie mógł mieć.

Co tak naprawdę czuł do Dreama? Sam nie wiedział.

Nigdy nie miał przyjaźni, w której mógłby wylać swoje żale i smutki w zamian za słowa pocieszenia i szczerą krytykę.

George i Dream ustalili harmonogram, w którym Dream dzwoni każdego wieczoru o 20:00, a w weekendy nawet wcześniej. George zerknął na zegar, mrużąc oczy, by sprawdzić ile czasu zostało. Na szczęście miał jeszcze dwie długie minuty, zanim usłyszy, ten zbawienny dźwięk, jakim jest dzwonek telefonu.

Minęły trzy minuty i chociaż George wiedział, że nie każdy telefon będzie punktualny, czuł się trochę zmartwiony i zostawiony.

Minęło dziesięć minut, potem trzydzieści, potem półtorej godziny.

Kiedy miał już zrezygnować z czekania i zrobić sobie kolację, usłyszał pukanie do drzwi.

Ustawił na telefonie małą figurkę, w razie czego gdyby Dream zadzwonił, telefon by zadrżał i spowodował upadek figurki. Więc gdy George wróci, a figurka będzie leżeć na podłodze znaczy, że Dream dzwonił.

Szybko zebrał się do zejścia na dół, ponieważ nie chciał przegapić telefonu. Otworzył drzwi i zobaczył Wilbura, który trzymał notes w ręce oraz Niki trzymającą butelkę cydru jabłkowego.

„Wilbur, Niki." Powitał George. „Co was tu sprowadza o tak późnej porze?" Wskazał na butelkę cydru.

Wilbur napisał coś w swoim notatniku i wepchnął go do kieszeni. „A więc, dawno nie mieliśmy znajomych z którymi można by było porozmawiać i się napić, więc postanowiliśmy odwiedzić naszego kolegę Brytyjczyka, i sprawdzić, czy ma może wolny czas".

flowers from 1970 | tłumaczenie PLNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ