CZAS JEST TORTURĄ

10.8K 620 2.4K
                                    

Wilbur Soot napisał do George'a o szóstej rano, prosząc go o pomoc.

Wilbur: Cześć, George. Przepraszam, że piszę tak wcześnie rano, ale chciałbym cię o coś poprosić. Czy jesteś dzisiaj zajęty?

George: Nie ma sprawy, i tak dziś wstałem wcześnie, i o ile pamiętam nie mam dziś żadnych planów.

George był ciekawy, o co chodzi. Pomyślał, że może Wilbur chce go zaprosić, ale widząc poważny ton wiadomości stwierdził, że chyba jednak nie.

Wilbur: Jesteś dobry w opiekowaniu się dziećmi?

George: Okropny, jak sądzę. A o co chodzi?

Wilbur: Czy byłbyś w stanie zaopiekować się dziś Tommy'm? Wiem, że może sprawiać ci trochę kłopotu, ale moja cała rodzina znajduje się teraz w kryzysowej sytuacji i wszyscy dorośli są potrzebni.

George: Wszystko w porządku? I oczywiście, myślę, że mogę zaopiekować się Tommy'm.

Wilbur: Będę szczery, sam do końca nie wiem. W tej chwili dużo się dzieje, ja wziąłem urlop, nawet Techno zamknął swój sklep na resztę tygodnia. Wszyscy mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Dziękujemy za troskę, doceniamy to.

George: Nie ma problemu. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. W każdym razie, czy chciałbyś przyprowadzić tutaj Tommy'ego? Czy może powinienem przyjść do was?

Wilbur: Czy nie będzie problemem, gdybyś przyszedł do nas? Łatwiej jest się nim opiekować, gdy jest zajęty zabawą, będziesz miał go z głowy. Wszystkie jego zabawki są tutaj.

George: Ok, w porządku, mam tam być za godzinę?

Wilbur: Tak byłoby najlepiej. Jeszcze raz dziękuję, zdecydowanie będziemy ci coś winni.

George podłączył telefon do ładowania i poszedł do kuchni, aby zrobić sobie miskę płatków śniadaniowych (ponieważ było to najszybsze śniadanie do zrobienia). Potem poszedł umyć twarz i się przebrać. Skończył szybciej, niż się spodziewał, więc zapytał Wilbura, czy może przyjść trochę wcześniej. Wilbur powiedział, że może to i lepiej, bo on, Niki i Techno wkrótce wyjeżdżają.

Trochę zajęło mu znalezienie ich domu, który znajdował się gdzieś w okolicy, ale kiedy George zauważył prawidłowy numer domu zaparkował na poboczu drogi, zamknął samochód i zapukał do drzwi.

Dom z zewnątrz wyglądał pięknie. Był udekorowany wiszącymi kwiatami oraz białym łukiem na ścieżce prowadzącej do drzwi i dzwonkami wietrznymi, które dzwoniły, gdy wiał na nie ciepły letni wiatr.

Drzwi przed nim otworzyły się, ukazując Niki. „George!" Uściskała go znienacka, co trochę go zaskoczyło, ale stwierdził, że odwzajemni jej uścisk. „Przepraszam, ale byłeś jedyną osobą, którą mogliśmy poprosić."

George przez przypadek upuścił kluczyki i pochylił się, żeby je podnieść, po czym znów spojrzał na Niki. „Nie, nie. Ostatnio byliście dla mnie tacy dobrzy i czuję, że jestem wam to winien".

„Oj, nie bądź głupi." Uśmiechnęła się Niki. „nie jesteś nam nic winien. Przecież się przyjaźnimy".

Wilbur stanął za nią, niosąc mały plecak z rzeczami. Jego oczy wyglądały okropnie. Były podkrążone i ciemne, a na podstawie jego wyglądu można było określić ile godzin przespał poprzedniej nocy. „George, dobrze cię widzieć." Powitał, poklepując go po ramieniu. „Dziękuję, że przyszedłeś tak wcześnie. Tommy jest teraz w pokoju i wciąż śpi. Pewnie obudzi się za jakieś dziesięć minut."

flowers from 1970 | tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now