→ fluff

1.8K 119 136
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.





ZA KAŻDYM razem, kiedy widziałxś jego skórę, twoje serce łamało się w pół. 

Zobaczenie Diluca bez bluzki i tak samo w sobie było rzeczą niespotykaną, ale przyjrzenie się jego bliznom i ranom z bliska było praktycznie niemożliwe. Jednak w tym momencie twoje oczy przesuwały się po plecach mężczyzny, a trzęsące się dłonie badały ich strukturę. Wzrok powoli ci się mglił, ale mimo tego nadal kontynuowałxś swoją pracę, oczyszczając zranienia i zszywając większe utarcia. 

— Nie musisz tego robić, wiesz? — mruknął pod nosem, unikając twojego spojrzenia. Mimo tego zmartwienie w parze tęczówek obserwujących jego rany było zbyt ciężkie, aby mógł po prostu go uniknąć. Dlatego nadal trzymał swoją głowę nisko, chowając się za krwistymi kosmykami. 

— Ale chcę — odpowiedziałxś, przełykając głośno ślinę. Ilość zakrwawionych chusteczek i porozrzucanych przyrządów potrzebnych do zszywania i składania mężczyzny do kupy. Mimo że twoje umiejętności były znikome w tej dziedzinie, to dzięki cierpliwości i dokładności upewniłxś się, że wszystko było wykonane w bezpieczny, odpowiedni sposób. 

W pokoju panowała cisza. Był w końcu środek nocy — nie za wiele osób siedziało jeszcze o tak późnej porze. Nawet twoje oczy zamknęły się parę godzin temu, gubiąc się w świecie twojej wyobraźni, aż otworzyły się szeroko, tuż po tym kiedy do uszu dobiegł dźwięk głośnego trzasku. Zanim zmysły całkowicie zdążyły się obudzić kołdra odrzucona była już na bok, a lampka nocna świeciła jasnym blaskiem, oświetlając wahającą się postać w progu. 

— Przepraszam. — Pomruk Diluca może i był ledwo słyszalny, ale przez ciszę w sypialni rozniósł się echem, dochodząc do ciebie. Przyglądając się plecom wypełnionym starymi, ciemnymi bliznami i nowymi ranami, z twojego gardła wydobyło się ciche westchnięcie wraz z towarzyszącym mu łoskotem zbieranych materiałów. 

— Za co? — zapytałxś cicho, odkładając wszystko na szafkę obok. Widząc jednak że mężczyzna próbuje się podnieść, dłonią nakierowałxś go z powrotem na jego poprzednie miejsce, wskazując mu, aby się nie ruszał. —Nie masz za co przepraszać.

— Nie powinienem był ciebie obciążać... — zaczął cicho, skulając się coraz bardziej w sobie, aby chować się przed twoim spojrzeniem. Nie żeby mu to wychodziło. Jego ramiona nadal pozostawały w zasięgu twojego wzroku, chociaż przez to że skierował swoją twarz w dół, jego ekspresja pozostawała niewidomym. — Nie wiem co mnie naszło, aby tu przyjść... Ja...

Zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze ręce oplotły się wokół jego głowy, przyciskając wasze ciała do siebie. Mięśnie Diluca od razu spięły się z nerwów, dopiero po chwili rozluźniając się pod delikatnym dotykiem. Niepewnie wysunął dłoń do przodu, prosząc cicho o to, abyś złączyłx ją ze swoją i upewniłx go o tym, że nadal jesteś obok. Powoli palce złączyły się ze sobą, zaciskając się w ciepłym uścisku. Starając się unikać miejsc, gdzie znajdowały się jego rany, ułożyłxś głowę się na czubku jego, wpatrując się w ciemne niebo za oknem. 

— Dobrze, że przyszedłeś. Nawet szczerze powiedziawszy cieszy mnie to, że pomyślałeś o mnie w tym momencie — wyszeptałxś do niego, sunąć drugą ręką po jego odkrytej skórze. Koniuszki palców przesuwały się nieśpiesznie bladej skórze oblanej światłem lampy i księżyca, badając nową powierzchnię. — Jedyne co mnie boli... To to. 

Twój głos wypełnił się rozgoryczeniem, tuż po tym jak zajechałxś na jego rany, omijając dokładne ich położenie, aby przypadkiem nie przywołać z powrotem niedawnego bólu. Po tylu razach powinno być to już codziennością. Ale za każdym razem kiedy Diluc stawał w progu z kolejnymi ranami i jeszcze większą ilością blizn oddanych dla dobra Mondstadtu, miałxś ochotę krzyknąć mu w twarz, aby przestał. A i tak ostatecznie mogłxś jedynie w ciszy opatrywać go, aby ulżyć mu chociaż w tym przypadku. 

— To normalne — odparł jedynie. Już rozluźnił się w twoim uścisku, ale nadal preferował unikać twojego spojrzenia. Jak dziecko próbował odepchnąć od siebie niepasujący mu temat, starając się znieść twoją uwagę na coś innego. 

— A nie powinno być. — Twoje prychnięcie na jego wytłumaczenie jeszcze bardziej przygnębiło Diluca. Widząc jego reakcje, ponownie wypuściłxś podirytowane westchnięcie, ale palcami założyłxś jego kosmyki za ucho, aby mieć jak patrzeć na jego twarz. Jednak ten jak na złość nadal zerkał w kompletnie drugą stronę tak, aby wścibskie oczy nie zobaczyły tego co kryło się w rubinowych tęczówkach. — Uważaj bardziej na siebie.

— Ale...

— Skoro masz takie rany to nie uważasz wystarczająco... — przerwałxś mu zanim zdążył skończyć i wysunxłxś się z jego objęcia. Tuż po tym twoje stopy oparły się stabilnie o ziemię, podnosząc twoją sylwetkę z łóżka. — Niedługo zacznę z tobą chodzić, aby patrzeć czy nic cię nie zaskoczy z tyłu. 

— Nie. — rzucił od razu, ponownie łapiąc za twoją dłoń. Z zaskoczeniem zatrzymałxś się w miejscu, wreszcie mogąc przejrzeć się mu z bliska. Zabarwione czerwienią policzki i rozczochrane kosmyki otulajace jego rysy jedynie starały się odciągnąć twoją uwagę od jego oczu. — ...Lepiej nie. 

W dwóch kolorowanych czerwienią tęczówkach czaił się strach. Strach zbyt widoczny dla ciebie, aby został zignorowany. Diluc zazwyczaj starał się powstrzymywać własne uczucia, utrzymując ten sam beznamiętny wyraz twarzy. W tej chwili jednak na twoje słowa zareagował nerwowością i lękiem. W życiu nie wyobrażał sobie, abyś podążyłx za nim w strony, w które wybierał się w trakcie nocy. Nie wtedy kiedy te wypełnione były nieustanną walką i krwią, mażącą ciemne uliczki Mondstadtu. 

Nie, Diluc preferował, kiedy twoje dłonie przesuwały się subtelnie po jego policzkach, a na twojej twarzy znajdował się delikatny uśmiech przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego. Wiedział, że posiadasz zdolności odpowiednie do walki, nawet on sam cię nieraz poduczał paru rzeczy między długimi plantacjami winogron niedaleko jego rezydencji. Jednak te umiejętności nie powinny być wykorzystywane w tym celu. 

— Wystarczy mi, że będziesz czekać, aż wrócę — wykrztusił z siebie po chwili, po tym jak wreszcie uspokoił swoje szybko bijące serce. Jego uścisk na twojej dłoni zelżał, po czym jego palce przesunęły się, łapiąc delikatnie twoją rękę i przysuwając ją do jego ust. — Jestem ci niezmiernie wdzięczny za to, że mi pomagasz. 

Wypuszczając powietrze, twoja sylwetka samoistnie przysunęła się do jego. W ciszy nocy złapałxś jego policzki w dłonie, badając ich ciepło kciukami, kiedy wargami dotknęłxś jego czoła, składając pocałunek jak obietnicę powrotu. I dopiero wtedy Diluc odetchnął głęboko, pozwalając sobie przymknąć oczy. Sypialnia nadal pogrążona była w ciszy, ale tym razem niepotrzebne były słowa. Wystarczył twój uścisk i dwa równocześnie bijące serca. 

❝CLIMAX❞ genshin impact x reader oneshotsWhere stories live. Discover now