【end of this moment
that i've run so far】
𝐭𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐨𝐧𝐞𝐬𝐡𝐨𝐭𝐲 𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐢𝐧𝐧𝐞 𝐛𝐢𝐛𝐞𝐥𝐨𝐭𝐲 𝐳 𝐠𝐞𝐧𝐬𝐡𝐢𝐧 𝐢𝐦𝐩𝐚𝐜𝐭
zakończone: ---
żadne dołączone tutaj gify, obrazki czy zdjęcia nie należą do mnie
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
❝𝔟𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫𝔢❞
𝐍igdy się jeszcze nie zdarzyło, aby ktoś tak desperacko próbował pozyskać życie nieśmiertelne.
Wprawdzie wielu sięgało kruchymi, śmiertelnymi dłońmi w stronę długowieczności, jednak nieosiągalność celu sprawiała że opuszczali je zawiedzeni, przemieniając się w proch. W oczach kogoś, kto przeżywał swoje kolejne stulecie, wydawało się to wręcz żałosne jak szybko prośby o przedłużenie życia zamieniały się w ostatnie westchnięcia, wypowiadające ostatnie testamenty. Jednak Adepci żyli tak już od wieków, ciągnąc swoje istnienia przez historie Liyue. Obserwując jak ambicje ludzkie wybijają się aż do Celestii, aby skończyć jako ulotna myśl zawieszona na ciemnym niebie Teyvatu. Dlatego oddzieleni byli oni od zwykłych postaci kroczących po tej ziemi, patrząc na nich z góry. A kiedy nachodziła ochota, palce nieśmiertelnych zsuwały się ze swoich posad, aby pomieszać w niewielkim kotle codziennego życia.
— Jak... Jak mogę stać się nieśmiertelny? — Wyglądał jak mała kropka w morzu kolorów, lśniąca zielenią przypominającą lasy Sumeru za linią Chasmu. Stał w miejscu, ledwie utrzymując się na trzęsących się nogach, wpatrując się do góry z nadzieją i zdumieniem. Zbyt częstym przypadkiem w oczach człowieka, który wchodził na góry Liyue. Zaraz jednak jego świat skruszył się w swoich podstawach, kiedy jego pytanie spotkało się tylko z rozbawionym, umniejszającym śmiechem.
— Hahaha...! Jesteś śmieszny, mały człowieczku — zaśmiałxś się, zsuwając się nieznacznie z kamienia, aby oprzeć głowę na dwóch dłoniach, kiedy łokcie wbiły się praktycznie w zimną, chłodną skałę. Przekręciłxś głowę w bok, przyglądając się mu z zainteresowaniem. Zielone włosy przypominały nici trawy w środku wiosny, kiedy rosły nienaruszone w górę ku słońcu. Ale to te ciemne, ukształtowane na wzór węża oczy wprawiały w prawdziwy trans, sprawiając że wręcz zsuwałxś się ciągle w dół, jakby chcąc przyjrzeć im się z bliska. — Śmiertelnicy są nazywani śmiertelnikami dlatego że nie są w stanie osiągnąć nieśmiertelności. Nic nie jest w stanie tego zmienić.
— Ale... Jesteś Adeptem, czyż nie? — odparł, w trakcie kiedy jego dłonie złapały za schowane za lekkim, białym materiałem serce krzyczące w klatce piersiowej. Przekręciłxś na jego komentarz oczami w ułamku sekundy zamieniając się w lekką mgłę, przesuwającą się błyskawicznie tuż przed niego. Nagłe zahamowanie sprawiło, że biel chmur pozostała za tobą, zatrzymana za ciałem przypominającym ludzkie, unosząc się wokół, jakby wabiąc swoją ofiarę. Twoja twarz spotkała się z jego, a bursztyny nareszcie pojawiły się na tyle blisko, aby być w stanie docenić ich kunszt.