#27

150 14 2
                                    

- Co będzie jak już urodzę? - przełamałam się, czując oddech strachu. Przez moment patrzeliśmy na siebie w ciszy. Było widać, że Orochimaru analizuje to o co właśnie zapytałam.

- Wychowamy je na najlepszego z najlepszych. - stwierdził, posyłając mi uśmiech. Spojrzałam na brzuch, który stawał się coraz większy. - Nie bój się.

- Ciągle tylko 'nie bój się', 'dasz radę'... A co, jeśli nie? Jeśli nawet po porodzie, gdy je dotknę zamiast matczynej miłości, poczuje jeszcze większe obrzydzenie niż do tej pory? - zapytałam i pierwszy raz chyba zobaczyłam tak wyraźną niepewności na twarzy Orochimaru, przemilczał. Nie wiedziałam co o tym myśleć i co czuć. Miałam w głowie totalną pustkę. - Chce już wrócić. - mruknęłam, wstając. Orochimaru również wstał i ruszyliśmy w kierunku siedziby. Gdy już wróciliśmy, poszłam się położyć, a Orochimaru poszedł do biblioteki. Przez resztę dnia nie wydarzyło się nic specjalnego. Dwa dni później wrócił Kabuto i od razu poszedł do Orochimaru. Postanowiłam, że podsłucham ich rozmowę z racji, że nie miałam nic ciekawszego do roboty.

Nie do końca wszystko słyszałam, ale główny temat wyłapałam. Chodziło o tamten pokój i jakaś pieczęć. Wiedziałam, że zbliża się czas reinkarnacji Orochimaru, więc łącząc kropki uświadomiłam sobie, że pod tamtym płótnem leżało jego kolejne naczynie.

/Cholera, przecież jeśli ja potrafiłam tam wejść to shinobi liścia nie mieli z tym problemu. Orochimaru będzie słabł coraz bardziej.../ - pomyślałam, dotykając brzucha. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego. Postanowiłam iść poćwiczyć i spróbować powoli wrócić do mojej wcześniejszej formy. Poszłam do mojego pokoju po ciuchy i rzeczy, po czym wybrałam się na polanę, na której dzisiaj byłam.

Po dotarciu zaczęłam powoli od truchtu wokół. Po paru kółkach czułam, że się męczę, a nigdy tak nie było.

/Jest gorzej niż myślałam.../ - pomyślałam, łapiąc oddech. Po chwili zebrałam się w sobie i nie zważając na rosnące zmęczenie zabrałam się za ostry trening i odzyskiwanie sprawności. Zaczynało robić się ciemno, więc postanowiłam wrócić. Zmęczenie było tak duże, że do siedziby dotarłam, gdy było całkowicie ciemno, po drodze spotykając szukającego mnie Orochimaru. Cieszyłam się, że go spotkałam, bo dzięki niemu jakoś doszłam, ale z drugiej strony zaczynała mnie drażnić jego opiekuńczość, która coraz bardziej przypominała nadopiekuńczość.

- Przestań się o mnie tak bać, Orochimaru. Może jestem nieco osłabiona, ale nie całkiem. Poza tym jesteśmy w takim miejscu, gdzie mało kto mógłby nas znaleźć. - mruknęłam do niego. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, jednak nie odezwał się ani pół słowem. Fuknęłam pod nosem i weszłam do pokoju, zamykając drzwi. Od razu runęłam na łóżko jak kłoda, nie mając nawet energii, by iść się umyć.

/Zrobię to jutro rano.../ - z tą myślą zapadłam w błogi sen.

Orochimaru

Gdy odprowadziłem T/I moimi myślami znów zawładnęło poczucie zagubienia. Po raporcie zdanym przez Kabuto nie potrafiłem poskładać wszystkiego w całość. Powinienem się cieszyć, że ciało było na miejscu i że mamy spokój od Konoszańskich psów, ale nie potrafiłem. Ktoś wtargnął do tamtej bazy przed psami i zabezpieczył co trzeba było, ale kto? Dlaczego to zrobił? Po co? Było tyle pytań, a ani jednej odpowiedzi. Poszedłem się napić, trochę zwolnić tempo.
Po którymś z kolei kieliszku przed oczami miałem wir. Patrzyłem w przestrzeń, bawiąc się kieliszkiem i myśląc o wszystkim. O T/I, o dziecku, o przeniesieniu, a przede wszystkim o tym, który zabezpieczył wejście do tamtego pokoju. Czułem, że coś zaczyna się święcić.

Wstałem od stołu i lekko chwiejnym krokiem poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku, patrząc na miejsce obok mnie. Odwróciłem się na bok, zamykając oczy.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now