Dziesiąty

1.2K 147 117
                                    

Cześć! Wrzucam dzisiaj dwa, więc miłej lektury życzę gorąco

Chciałam jeszcze powiedzieć, że prawdopodobnie pod wieczór wrzucę króciutkie opowiadanko. Naprawdę krótkie, jednak bardzo przyjemne, a że będzie od razu całość, gorąco zapraszam! Zdradzę, że Naruto robi za wygadanego autostopowicza, a jego podwózką okazuję się powściągliwy Sasuke. 


To, co słyszę, jest nie do zniesienia.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam – powtarza raz za razem, a płacz dusi jej gardło. Łzy zalewają jej twarz; spływają po policzkach, szczęce i żuchwie, po szyi, moczą jej czerwoną bluzkę. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam – łka głośno.

Patrzę na nią nieobecnym wzrokiem. Chcę, aby ta sytuacja nie miała miejsca, ale ma, a ja nie wiem, co mam zrobić.

- Powiedz coś – błaga, zaciskając drążące dłonie na przodzie mojej bluzy. Jej tusz do rzęs spływa po policzkach, zostawiając po sobie czarne i mokre smugi. Wyciągam kciuk i chcę wytrzeć plamy z jej twarzy, jednak zawieszam rękę w połowie drogi; waham się.

Kate patrzy na mnie wzrokiem pełnym nadziei, a ja biję się z własnymi myślami. Ostatecznie nie ocieram jej twarzy, a gdy w końcu się odzywam, mój głos jest dziwne pusty.

- Nie płacz – jestem w stanie zdobyć się tylko na tyle. Ale ona dalej płacze, mam wrażenie, że jeszcze mocniej niż przed chwilą. – Nie płacz – powtarzam.

Jeszcze przed chwilą w moich żyłach buzował alkohol, który wprawiał mój umysł w częściowe zaćmienie, jednak teraz mam wrażenie, że jestem rozbudzony jak nigdy.

- Dlaczego to zrobiłaś? – staram się, aby nie brzmiało to jak atak, ale mój głos jest spięty. Choć zadaje pytanie, ton bynajmniej na to nie wskazuje.

- Ja... Ja... – jąka się, targana spazmami szlochu. – Nie odpisywałeś, nie odbierałeś, byłam wkurzona, że przez tyle czasu się nie odezwałeś i... Jak cię zobaczyłam, nie byłam w stanie zapanować nad złością – wyrzuca na jednym tchu, a jej łkanie wypełnia pomieszczenie.

- Nie możesz tak robić – mówię sztywno, niemal czując, jak przed nami wyrasta niewidzialna ściana. – Nie możesz być hipokrytką.

- Wiem, ja... – przerywam jej i mówię dalej:

- Nie możesz tak robić – podkreślam kolejny raz. – To się więcej nie może powtórzyć, bo to byłby koniec, rozumiesz? – łapie ją mocno za ramiona, chcąc, aby przeniosła rozbiegane spojrzenie na mnie. – Jeszcze raz i będę musiał z tobą zerwać. Rozumiesz, co do ciebie mówię?

Katheline wydaje się nieobecna, jedynie jej głowa zdradza jakiekolwiek oznaki bytności. Podryguje co rusz, jakby była zaklęta w transie, kierowana bezwiednym działaniem. Światło w kuchni jest na tyle mocne, że widzę nierówną strukturę jej skóry, która teraz naznaczona jest czarnymi smugami.

Patrzę na nią i serce mi się kraje. Nie mam pewności co do autentyczności jej łez, ale widząc tak zbolałą minę, nie mogę pozostać obojętny. Ciało Kate jest przykurczone, przez co sprawia wrażenie drobniejszej niż w rzeczywistości.

Coś ściska mnie w dołku. Moja głowa zamroczona jest żalem, ale wiem, że nie mogę jej tak zostawić. Ignorując własne uczucia, przyciągam ją do siebie i zamykam szczelnie w ramionach.

- Już dobrze – mówię, chcąc zagłuszyć swój własny rozsądek. – Już dobrze. Wybaczę ci... – zaczynam – ...ale musisz się zmienić – staram się nadać swojemu głosowi twarde brzmienie. Kate odskakuje ode mnie i widzę, że na jej twarz wkracza grymas. Wzdycham. – Nie jestem frajerem, Kate. Nie będę ci pobłażać tylko dlatego, że się rozpłakałaś. I nie używaj mojej matki jako karty przetargowej – uprzedzam, widząc, że chce mi przerwać.

Uczelniane sprawy  || SASUNARUWhere stories live. Discover now