Trzydziesty

1.8K 101 591
                                    

Hej! 

Może tutaj tylko powiem, że jest Sasuke... jest Sasuke i robi różne rzeczy, więc może nie czytajcie tego rozdziału przy kimś 👉👈

Randka. Randka. Randka.

Widmo tego jednego słowa zawisło pośród ścian; przewaliło się przez pokój niczym grzmot, wypełniło uszy i żyły buzującą krwią. Osiadło na mnie na wzór gęstej mgły wydzierającej hausty powietrza wprost z płuc.

Ale to nie była moja pierwsza myśl. Słowo randka nie wypełniło mojej głowy ani przy pierwszej próbie przeczytania wiadomości, ani przy kolejnej. Nie pojawiłoby się w ogóle, gdyby nie Nash zwisający nad moim ramieniem piszczący jak zarzynany prosiak.

— Randka, randka, randka! — wrzeszczał, potrząsając moimi barkami. — R a n d k a — powtarzał raz za razem, a sen, który jeszcze chwilę temu oplatał jego spojrzenie, gdzieś przepadł.

Patrzyłem na niego w ciszy, a żadne ze słów, które wykrzykiwał, zdawało się nie przebijać przez trzepoczące serce pośród żeber. R a n d k a. Popiół splątał mój język, nie pozwalając wydobyć z siebie żadnego dźwięku. R a n d k a.

— RANDKA! — krzyczał podekscytowany, opadając na łóżko i zaraz się z niego zrywając, aby przy akompaniamencie piszczących sprężyn z materaca opaść ponownie. I ponownie. I, kurwa, ponownie.

I tak wizja randki spłynęła na mnie niczym spienione fale uderzające o skały. Ze ściśniętymi ustami obserwowałem wyświetlacz telefonu, prześlizgując natrętnym wzrokiem po treści wiadomości — starając się znaleźć coś, co powiedziałoby mi, że gorliwie wykrzykiwane przez Nasha słowo jest prawdą.

Bo... bo...

Bo słowo randka było niewygodne i stresujące, sprawiające, że wnętrzności zbierały się w gardle. Bo to byłoby nasze pierwsze spotkanie poza uczelnią; gdy nie jestem pijany ani gdy nie musimy kolejny raz czegoś wyjaśniać.

Stres runął na mnie niczym ciężka kotara — przygniótł moje myśli, głos i ciało. Zamienił krew w żyłach w sople lodu. Powstała pustka w mojej głowie była niemal nie do zniesienia. 

— Ran...

— Przestań — jęknąłem, siłą starając się oderwać wzrok od wyświetlacza telefonu. Chwilę mi zajęło, żeby na niego spojrzeć, a gdy już to zrobiłem, rzuciłem z wyrzutem: — Przestań, bo mnie stresujesz.

Potrzebowałem to powiedzieć na głos — aby do reszty nie odlecieć, aby chaos, który wypełniał moje myśli, który zbierał się na dnie żołądka, ustąpił. To tak, jak z demonami ze snów; jeśli przyznasz, że istnieją, nie zaatakują. A tak przynajmniej mówiła mi matka. W końcu nie zjadały moich stóp w nocy, więc musiała mówić prawdę.

Ale.

Rozpalony wzrok Nasha, jego usta uchylone w niedowierzającym grymasie, nadal sprawiały, że coś ciężkiego przewalało się przez mój żołądek.

— No dobra — westchnął w końcu ciężko i wywrócił oczami — spotkanie i n t e g r a c y j n e. Spotkanie zapoznawcze. Spotkanie, w którym stracisz...

— Och, zamknij się — zapiałem, rękoma zasłaniając jego usta. Czułem, jak każdy paliczek z osobna drga, a niepokój prześlizguje się wzdłuż kości. — To nic.

Nash uniósł brwi do góry, a następnie odtrącił moje ręce – powątpiewający wzrok mając nadal utkwiony w mojej twarzy.

— N i c? — zapytał i prychnął. — Czy ty zaczniesz nazywać rzeczy po imieniu? Rand-ku-je-cie ze sobą, dociera to do ciebie?

Uczelniane sprawy  || SASUNARUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz