∆ 10.

734 53 9
                                    

Liam otworzył oczy. Nie wiedział gdzie był. Widział, jakby przez mgłę. Czuł, że jego ręce były do czegoś ścisło przywiązane. Strasznie bolał go kark. Pewnie przez długi czas miał spuszczoną głowę, która także mocno pulsowała. Kiedy wyostrzył mu się nieco wzrok, spostrzegł, że był w jakiejś piwnicy. Ceglane ściany, lodowate podłoże, kilka półek z narzędziami, w rogach ścian nieco pajęczyn. Po prawej stronie stały szafki, tworząc małą wysepkę, na której leżały jakieś rzeczy. Liam nie do końca je widział. Za to kiedy odwrócił się na prawo, szybko wykrzesał:

- T-theo?

Reaken siedział kawałek obok niego. Na twarzy miał sporo zaschniętej krwi, a szczególnie przy łuku brwiowym i nosie.
Liam poczuł ścisk w sercu, zamykając na chwilę oczy. Przeklął swój idiotyzm na wszystkie możliwe sposoby.
"To moja wina", pomyślał, wpatrując się ponownie w profil Theo. Nadal mu nie odpowiedział. Patrzył obojętnym wzrokiem przed siebie, zupełnie go ignorując.

- Przepraszam - Dunbar zebrał się w sobie i podjął kolejną próbę. - To przede mnie. Tak bardzo skupiłem się na sobie, że nie chciałem widzieć tego, co działo się dookoła. Schrzaniłem - mruknął z głęboką skruchą, która lekko poruszyła serce Reakena. - Nie musisz się do mnie odzywać, tylko powiedz, czy jakoś się trzymasz - dodał po cichu, nie bojąc się reakcji Theo, który po chwili parsknął.

- Naprawdę Liam? Tak się zachowujecie, kiedy coś spieprzycie? Mówicie "przepraszam" i po sprawie? - Mówił. - Ostrzegałem cię. Wiem, że po tym co zrobiłem teoretycznie nie powinieneś mi nadal ufać, ale w końcu poświęciłem dla ciebie swój tyłek już tyle razy, że chyba należy mi się chociaż namiastka. Ale nie, ty ciągle widzisz we mnie zabójcę. Chociaż w sumie to ci się nawet nie dziwię - rzucił. - Oboje wiemy o sobie, tyle co nic.

Liam odrzucił jego ostatnią myśl. Co do tego może miał po części rację, jednak Theo zmienił się. Przynajmniej w jakiejś części. Dunbar doskonale o tym wiedział. Nie był ślepy. Bynajmniej nie aż tak.

- Po wyjeździe Scotta i reszty, poczułem się samotny - zaczął. - Nie wiem dlaczego, ale nagle zaczęło mnie boleć, że już nigdy nie będzie jak przedtem. Przed ugryzieniem. Nie byłem w stanie tego znieść. Wiedziałem, że jestem inny. Cholera, jestem wilkołakiem. Otaczają mnie na co dzień zwyczajni ludzie, a prawie cała moja wataha rozjechała się po Stanach, zostawiając mnie samego w tym przeklętym mieście. Jesteś ty, Mason, Corey, ale Scott przed wyjazdem kazał mi na ciebie uważać. Wtedy wszystko wróciło i... Zacząłem się trochę bać. To było totalnie coś nowego. Mieszkanie z tobą - zrobił krótką przerwę, łapiąc oddech. - Addison miała pomóc mi znów poczuć się normalnie, ale to głupie, bo i tak nadal byłbym wilkołakiem, więc nie miałoby to najmniejszego sensu. Zanim to zrozumiałem, robiłem wszystko, by odepchnąć cię od tego. Byłeś, jak przeszkoda, a te wybuchy były moim sposobem na usunięcie jej. Kompletnie się w tym pogubiłem. Teraz jeszcze ty za to obrywasz - westchnął, opuszczając awaryjnie powieki, w razie jakby coś chciało się spod nich wydostać. - Wiem, że przepraszam nic tutaj nie załatwi. Ale na razie, nie mogę dać ci więcej.

Liam spuścił głowę, nawet nie myśląc o spojrzeniu na Theo. Chyba spaliłby się ze wstydu.

Reaken analizował słowa Dunbara, dodając cały czas nowe puzzle do tej całej pokręconej układanki, która wreszcie nabierała sensu. Miał wrażenie, jakby zaświeciło światło i pokazało mu wszystko to, co się przed nim do tej pory ukrywało. Nie był do końca pewien, jak powinien zareagować. Wciąż nie było to jego mocną stroną, lecz ostatecznie wpadł na jeden pomysł.

- Prawie za każdym razem, kiedy zasypiałem, śniły mi się dwa sny. Jeden z moją siostrą, która wydziera mi ręką serce i drugi, gdzie zabijam każdego z was po kolei. Mieszkanie z tobą w jednym domu, nie było do tej pory jeszcze czymś przyjemnym. Mimo dziwnych starań twojej matki, ciągle czuję, że tam nie pasuje. Bo tak jest. To nie moja rodzina. Nawet swojej własnej, bym tak nie nazwał. To dało mi do myślenia i zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie mam. Już nie zależało mi tylko na "przeżyciu". Nie potrafię do końca powiedzieć, kiedy okazało się to dla mnie za mało, że chciałem czegoś więcej, niż po prostu "żyć". Po prostu chciałem. Czegokolwiek.
Dzień w dzień bałem się o to, czy ktoś nie zaatakuje nas w drodze do szkoły, albo czy ktoś nie planuje dorwać sie nam do skóry. Patrząc na to ile tych "złych" rzeczy wydarzyło się wokół mnie, wcale się sobie nie dziwię. Widocznie nie potrafię żyć tym "normalnym życiem", do którego tak zawzięcie się ślinisz. Ale to chyba nawet lepiej - zakończył, opierając głowę o ścianę.

~ Verity | Thiam | Onde histórias criam vida. Descubra agora