∆ 15.

708 54 13
                                    

"Nie mam zamiaru czekać", pomyślał Theo, szybko uwalniając swoje ręce. Podniósł się na równe nogi, prostując obolałe kości. Lekko zakręciło mu się w głowie. Podszedł do Liama, który leżał nieprzytomny w tej samej pozycji, w której zostawiła go Addison.

- Liam? - Kucnął przy nim, szturchając go za ramię.

- Theo, co ty tu robisz? Idź, zanim cię zobaczy - wychrypiał, ledwo słyszalnym głosem.

- Dasz radę wstać? Wynosimy się stąd.

- Teraz? - Jęknął.

- Tak, ośle.

- Nie podniosę się. Nie dzisiaj, proszę.

- Cholera, jutro możemy nie mieć tyle szczęścia.

Dunbar mruknął coś niezrozumiale.

- Słyszysz mnie? Otwórz te oczy!

Liam uniósł powieki, by potem wbić wzrok w ponaglającą minę Theo. Reaken musiał przyznać, że Dunbar wyglądał naprawdę beznadziejnie. Wory pod oczami, blada i chłodna skóra. Choć bardzo chciał ich wydostać, tym razem był zmuszony odpuścić oraz co najgorsze - zaufać Addison.

- Nie mogę. Przepraszam - szepnął, ponownie odpływając.

- W porządku - Theo powiedział pusto do siebie, patrząc równie pustym wzrokiem na zupełnie bezbronnego Liama.

Theo uklęknął, a jego dłoń nieświadomie spoczęła na czole Dunbara, przesuwając się powoli na włosy. On w tym samym momencie nachylił się nad nim, składając nieśmiały pocałunek na jego czole. Nie pamiętał ile sekund to trwało. Doskonale jednak utkwiła mu w głowie chwila, w której poczuł, jak część bólu Liama przechodzi na niego, powodując szereg dziwnych reakcji. Najpierw odsunął się, jak poparzony, patrząc na Dunbara z szeroko otwartymi oczami. Potem przeklął w myślach, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił. Dziękował w duchu, że Liam był nieprzytomny. Dotknął opuszkami palców swoje wargi, nie mogąc uspokoić walącego, jak młot serca. Był trochę oszołomiony, jednak czuł, że wydarzyło się coś niedobrego, a jego przewaga w wewnętrznej gonitwie zaczęła drastycznie maleć. Wziął głęboki oddech, by jakoś zebrać myśli. Przekalkulował wszystko jeszcze raz, usuwając tylko to, co mu przeszkadzało. Liam nie miał się najlepiej. Jeśli Theo chciał, żeby uciekli kolejnego dnia, ktoś musiał pomóc mu się poskładać. Dlatego Reaken ponownie się do niego zbliżył, kładąc swoją nieco większą dłoń, na tej Dunbara, pozwalając aby jego ból przeszedł na niego. Jakiś czas później przymknął oczy, ciągle nie mogąc uwierzyć, że Liam tak spokojnie znosił to, przez co on właśnie przechodził. Nagle poczuł coś w rodzaju porażenia, odrywając natychmiast rękę od Dunbara. Wtedy potrafił dokładnie opisać, jak to paskudztwo roznosiło się powoli po jego ciele. Zacisnął zęby. Nie sądził, że ten mordownik zawarty w kuli, mógł spowodować tyle szkód. Jego rozterki jednak przerwało ciche "dziękuję", płynące z ust Liama, który w końcu przestawał wyglądać, jak śmierć.

- Nie ma za co - rzucił i odetchnął z ulgą, że na tamten moment mógł już odpocząć.

*

Kolejnego dnia rano Dunbar wyglądał już dużo lepiej. Zaczął dostawać kolorów, a sińce pod oczami zdecydowanie zmalały. Rozejrzał się po piwnicy, czując jeszcze lekki ból głowy. Zatrzymał się na Theo, który właśnie się budził.

- Już ci lepiej? - Zapytał ochrypłym głosem.

- Tak. Nie wiem do końca co się wczoraj stało, ale chyba sporo mnie ominęło.

- Żebyś wiedział. Addison nam... pomogła.

- Co? Theo, przecież jej nie można ufać - oburzył się.

- Wiem, ale nie miałem wyjścia. Musiałem jakoś cię ratować, bo wierz mi, wyglądałeś, jakbyś wybierał się na tamten świat - podniósł głos.

- Podobno jesteś ateistą - mruknął.

- Bo jestem. Nie wkurwiaj mnie. Będziesz w stanie dzisiaj się stąd ruszyć?

- Chyba tak.

- "Chyba"?

Liam wywrócił oczami. Nauczył się tego od Reakena. To było dla niego takie typowe.

- Na pewno.

___________________________________

Dzisiaj też krótko, ale myślę, że się Wam podobało ^^

Do następnego

~ Xeno ~

~ Verity | Thiam | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz