37.

116 2 3
                                    

- Ale ty jesteś marudny. To tak ze starości?- spytała uszczypliwie Charlie, widząc swojego męża który to właśnie wymieniał wady jej pomysłu.

- Sama chciałaś takiego starca więc nie marudź. - Odgryzł się i pokazał jej język po czym zaraz wrzucił na siebie sweter.

- Po prostu wydaje mi się, że to jest okropny pomysł. Jak to będzie wyglądało?- spytał zmartwiony. Jego żona uparła się, że zgodnie z tradycją korony, para królewska złoży życzenia świąteczne dla narodu. Uważał to za beznadziejny pomysł. W końcu jaki był z niego pożytek? Nawet nie zamierzał pokazać się w takim stanie.

- Sam mówiłeś, że trzeba zrobić wszystko aby pokazać, że nie zniszczyli korony tym zamachem.

- Gdy ludzie cię zobaczą, zauważą, że nie ważne co, to to cię nie złamało oraz, że cię nie zabiłam. - podsumowała, nieco ironizując. Martin wywrócił oczami.

- Nie chce żeby widzieli wózek. - podzielił się z nią swoim największym zmartwieniem. Charlie podeszła do niego i nachyliła się nad nim.

- Cary zajął się wszystkim. Będziemy na kanapie, kamery wyjdą dopiero gdy damy im znak. Nic nie zobaczą. - zapewniła go. Martin w to akurat wierzył tylko nadal miał jeden problem.

- A co jak dojdą do wniosku, że siedzę bo jestem tak beznadziejnie słaby, że nawet nóg nie czuję?

- Ja pierdolę. Ty się urodziłeś tak beznadziejnym pesymistą czy to tak ja starość ci przyszło?- Warknęła wrogo. Marin tu z kolei się zaśmiał i pokręcił głową.

- No już dobrze no, pójdę robić z siebie idiotę. - Odparł w geście poddania. Charlie nieco się rozchmurzyła i pocałowała go lekko po czym ruszyli do grania przed kamerami.

.

Ich wystąpienie wypadło wyjątkowo dobrze. Nikt nie czepiał się Martina, ludzie jedynie życzyli mu szybkiego powrotu do zdrowia i tyle. Nie uznano tego za pokazanie, że jest ciągle słaby a wręcz przeciwnie. Że ich król wracał do sił.

Tu nieco podbudowany na duchu, nie bał się aż tak świąt, chociaż i tak nadal był nieco nerwowy przez co właśnie zaplątał się w swój sweter.

- Pomocy. - Powiedział mocno zduszonym głosem. Usłyszał zaraz głośny śmiech Charlie o po chwili zobaczył ją jak to ocierała oczy z łez. Tak ją to rozbawiło, że nie mogła się powstrzymać. Również jego zrezygnowana mina i naelektryzowane włosy dodawały całego uroku.

- Bardzo zabawne. - Mruknął i poprawił sobie włosy. W tym roku robili święta u nich jako, że byli nową parą królewską i mogli podjąć decyzję. Oni zdecydowali, że nie będą wyjeżdżać i nie obowiązują stroje wyjściowe, tylko wygodne i nadające się na lekki widok publiczny.

Dlatego on też się nie wysilał, założył prosty i gruby sweter a jego żona wcisnęła się z prostą sukienkę do połowy uda w kolorze bordowym, która miała trzy ozdobne guziki na piersi. Podkreślała jej figurę chociaż z tym akurat już miała problem. Teraz właśnie gładziła materiał na brzuchu bo według niej, źle się układał.

- Zostaw to. Wyglądasz naprawdę dobrze. Nic nie widać. - Powiedział łagodnie. Ta jednak nie była przekonana.

- Może powinnam założyć coś luźniejszego.

- Nie. W tym wyglądasz niesamowicie a tam będzie tylko twoja rodzina, nawet nie zwrócą na to uwagi. - Wyjaśnił. Charlie spojrzała ja siebie krytycznym wzrokiem ale wreszcie się zgodziła.

- Przynajmniej cycki mam większe. - Mruknęła próbując znaleźć w tym jakiś pozytyw. Martin zaśmiał się tylko widząc jak to chwyta swoje piersi i wypycha je do góry z lekkim uśmiechem.

Charlotte (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz