14 - Nareszcie piątek

595 25 2
                                    

Wreszcie był piątek. Hermiona jadła, bo wszystko było normalne, przez cały dzień i w końcu dotarła na kolację. Tylko Hermiona i Theo siedzieli obok siebie i jedli w przyjemnej ciszy.

Polubił to.

Theo zauważył, że wciąż spogląda na stół Gryffindoru.

- Hermiono – odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, podskakując lekko. – Chcę cię tylko zostawić z małym cytatem – słuchała go uważnie.

- „Miłość może być podmuchem wiatru lub najlżejszym powiewiem".

I z tym podniósł widelec. Zanim Hermiona zdążyła przetworzyć to, co powiedział, Ginny, Blaise, Pansy i Draco usiedli na swoich zwykłych miejscach. Draco obok Hermiony, Blaise obok Draco, Pansy obok Theo i Ginny obok Pansy.

Wzięła widelec i przez chwilę bawiła się jedzeniem. Co on miał na myśli? „Miłość może być podmuchem wiatru lub najlżejszym powiewem?" Czy czuła się lekko, kiedy była z Ronem? Czy czuła się tak, jakby unosiła się, kiedy była z nim? Nie. Czy jej serce i uszy waliły za każdym razem, gdy była blisko niego? Czy czuła się, jakby dostała w klatkę piersiową, kiedy uśmiechał się do niej? Nie.

Lekko zmarszczyła brwi, patrząc na swój talerz.

- Dobranoc. Ginny – Hermiona skinęła jej głową, a ona pomachała jej, rozumiejąc, co się dzisiaj wydarzy. Wstała i spojrzała na Pansy.

- Pansy. - Zrobiła to dla niej i uśmiechnęła się słabo, wychodząc.

Szukała w tłumie Rona, ale nie było go widać. Gdyby nie wiedziała, że ​​Ron oszukuje, a on nadal ignorowałby ją w ten sposób i tak by z nim zerwała.

Szła powoli zimnymi korytarzami Hogwartu. Wśród portretów dało się słyszeć cichą paplaninę, wszystkich tych różnych ludzi o różnym życiu. Czy mieli kiedyś kogoś, kogo kochali bez względu na wszystko? Czy mieli redamancy?

Mruczała do siebie słabo.

Z Draco czuje się jakby ciągle wiał silny wiatr.

Ale z pewnością nie był to sposób, o którym mówił Theo? To był zły sposób, który ją złościł lub denerwował.

Nigdy wcześniej nie widziała, żeby się uśmiechał ani nie zwracał uwagi na to, co robił wcześniej, ale kiedy żartował ze swoimi przyjaciółmi, teraz zauważyła, bardziej niż kiedykolwiek. Jego uśmiech uszczęśliwiał ją. Czy to nie wystarczało?

~OO~

- Pansy, musimy się pospieszyć i spotkać z Hermioną. - Ginny wyszeptała i skinęła głową.

- Dobranoc chłopaki. - Pansy uśmiechnęła się do nich. Ginny pomachała im i razem pobiegły na dziedziniec, gdzie miały spotkać Hermionę i zejść ze wzgórza, by schować się za kolejnym drzewem.

Ginny była szczęśliwa. W końcu Hermiona zamierzała zerwać z Ronem i skupić się na sobie i swoim szczęściu. Nie mogła się doczekać, kiedy Hermiona da mu to, na co absolutnie zasłużył, a kiedy zobaczy, jak całuje inną dziewczynę, ich matka z pewnością o tym dowie.

- Gotowa? - powiedziała Pansy, pocierając bok ramienia Hermiony dla pocieszenia.

- Teraz albo nigdy. - Powiedziała im, a oni zeszli na dół i ukryli się za drzewem naprzeciwko wielkiego drzewa, gdzie ukryli się Blaise i Theo.

Było trochę przed ciszą nocną, więc przynieśli przekąski i karty do wspólnej gry, aż do ciszy nocnej, aż w końcu dwie osoby zeszły ze wzgórza, nie obok siebie, ale gęsiego.

- Ludzie! – powiedziała Ginny, stukając mocno ramię Hermiony i spojrzeli na nich. Pierwszą postacią była dziewczyna, ta sama Gryfonka, a potem Ron. Hermiona schowała głowę za drzewem, już wiedziała, co się wydarzy. Jej serce biło szybko i miała problemy z oddychaniem. Mógł po prostu z nią zerwać, dlaczego musiał robić wszystko, żeby ją oszukiwać i do tego okropnie ją traktować?

Rozejrzała się dookoła drzewa i rzeczywiście całowali się. Wyjęła różdżkę.

– Och... zrób zdjęcie. – powiedziała Pansy, szturchając Ginny, by spojrzała na Hermionę. Uśmiechnęły się do niej.

Była Hermioną Granger, nie zamierzała być popychana przez jakiegoś palanta, który jej nie szanuje i nie docenia. Byli przyjaciółmi, odkąd byli mali, ale Ron wciąż był gburowaty, jego osobowość nigdy się nie poprawiła. Powinna go zostawić na początku szkoły.

Podeszła do nich, a dziewczyna otworzyła oczy w szoku, odpychając od siebie Rona.

- Co jest nie tak? – zapytał ją Ron, ale oczy dziewczyny nie przestały patrzeć na Hermionę. Odwrócił się i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Teraz zrozumiał.

- Furnunculus! - Hermiona powiedziała w stronę dziewczyny, a na jej nosie zaczęły pojawiać się czyraki przypominające grzyby. Jasne, powinna była skupić się na Ronie, ale Hermiona wiedziała na pewno, że dziewczyna wiedziała, że ​​jest chłopakiem Hermiony.

- Do diabła! Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał Ron podchodząc do niej.

- Oppugno! - I nagle z ziemi wyrosły pająki różnych rozmiarów, przeganiając Rona. Dziewczyna oparła się o drzewo, próbując pozbyć się czyraków.

– Zejdź mi z oczu, zanim zrobię ci coś gorszego. - powiedziała Hermiona, a dziewczyna ze spuszczoną głową uciekła w kierunku zamku.

Hermiona westchnęła niepewnie i skierowała się na brzeg jeziora, a jej przyjaciele podążyli za nią.

- To było świetne! – wykrzyknęła Ginny, klepiąc ją po plecach.

- Tak! Ale czy wszystko w porządku? – spytała Pansy.

Hermiona milczała, oddychając.

- Czuję, jakby z mojej głowy spadł ogromny ciężar. - Powiedziała, patrząc przed siebie na spokojne jezioro. Ginny i Pansy otoczyły ją uściskiem.

- Cieszę się z tego powodu. – powiedziała Ginny i przytuliły się mocniej. Usiadły na brzegu jeziora w przyjemnej ciszy.

Więc Malfoy mówił prawdę i nie kłamał. Naprawdę mu na niej zależało. Ale trochę się bała tego, co może jej zrobić. Już zranił jej uczucia, nazywając ją szlamą, patrzył na nią, a ona zawsze odwzajemniała gniewne spojrzenie. Wyglądało na to, że czasami się tym przejmował, a potem się wyłączał. Nie powiedziała nawet swoim przyjaciołom, co się stało, kiedy wciągnął ją pod biurko na eliksirach lub o pierwszym pocałunku w pustej klasie. Może chciała to zachować dla siebie i zapomnieć o tym.

RedamancyWhere stories live. Discover now