2

1.6K 48 1
                                    

Kocham swoją pracę. Poważnie. Od kiedy tylko zatrudniłam się w tej firmie wiedziałam, że trafiłam w odpowiednie miejsce. Miałam normalnego szefa i każdego dnia mogłam wyżywać się na niekompetentnych pracownikach. W dodatku zarabiałam całkiem nieźle. Czego chcieć więcej?

Czasem jednak przychodzą takie dni, kiedy wszystko jest nie tak. A to jeden z samochodów rozkraczył się w samym środku trasy i trzeba mu szukać na szybko kolejnego pojazdu, do którego będzie mógł się przeładować, a to współpracownik, który zajada się sałatką z tuńczykiem oraz toną cebuli, więc masz ochotę wyrzucić go razem z tym żarciem przez okno. I tak jak pierwszy problem da się rozwiązać bez problemu, tak Adama nie mogę się pozbyć z biura, bo niestety konkuruje razem ze mną o miano pracownika miesiąca.

– Jesteś dzisiaj jakaś drażliwa – stwierdził Adam, wrzucając pusty pojemnik po jedzeniu do szuflady swojego biurka.

Porzuciłam na krótką chwilę przeglądanie memów w Internecie i przeniosłam na niego spojrzenie.

– Mamy połowę października. Bez przerwy pada deszcz, a temperatura nie rozpieszcza. W drodze do pracy wyjebałam się trzy razy, a kolejne trzydzieści walczyłam o życie. Chyba mam prawo mieć gorszy dzień?

– Chyba gorszy miesiąc.

Adam miał rację. Od blisko miesiąca chodziłam warcząc na wszystkich dookoła. Nawet szefowi się oberwało kilka razy, przez co unikał mnie jak ognia. Winą za moje zachowanie mogłam obarczyć ojca. Zgodnie z moimi przypuszczeniami postanowił dać mi nauczkę i tym razem nie wpisał mnie na listę studentów wpisanych warunkowo na kolejny semestr. Nawet nie chciało mi się z nim kłócić. Pozwoliłam mu mówić, a kiedy skończył opuściłam jego gabinet.

– Cicho bądź – warknęłam na Adama, który przecież i tak już się nie odzywał.

W głębi duszy dobrze wiedziałam co mnie tak uwiera. I wcale nie był to mój ojciec, ani kwestia przerwy w studiach. Właściwie dzięki temu zyskałam znacznie więcej czasu wolnego. Nie musiałam w każdy weekend gnać do Katowic. Mogłam skupić się na pracy.

Oraz mojej nienawiści do Tomka.

– Co to znaczy, że ma dziewczynę? – Zapytała Aśka, kiedy pewnego wieczora wbiłam się do jej domu i oznajmiłam, że muszę się upić.

– To znaczy dokładnie to, co znaczy – odpowiedziałam, odstawiając na kuchenny blat pustą butelkę po piwie. – Zaczął się spotykać z jakąś Martyną, czy inną Haliną. Przyszedł z nią na domówkę do Jurka.

– Tą domówkę, która właśnie trwa?

– Dokładnie.

Jurij zdecydował się zorganizować niewielkie przyjęcie u siebie w domu. Zaproszenia rozesłał na ostatnią chwilę, ale z braku laku obiecałam mojemu kuzynowi, że wybiorę się razem z nim. Nie miałam nic ciekawszego do roboty w piątkowy wieczór.

Zrobiłam sobie szybkie spa w łazience. Maseczka, maszynka do golenia, pęseta i dwie godziny później stałam przed lustrem gotowa do wyjścia. Postawiłam tym razem na klasyczną małą czarną. Dobrałam do niej parę czerwonych szpilek, na które wydałam ostatnio więcej niż powinnam. Ale były tak piękne! Zgrzeszyłabym gdybym pozwoliła im tak sterczeć na sklepowej wystawie.

– Aśka wpadnie? – Zapytał Kuba, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. – Nie masz jakiejś dłuższej sukienki?

Przewróciłam oczami. Popiwczak zdecydowanie za bardzo wczuł się w rolę starszego brata. Rzecz jasna w szkole podstawowej uwielbiałam, kiedy ratował mnie z tarapatów. A pakowałam się w nie bardzo często. Teraz jednak każde z nas było już dorosłe i potrafiliśmy sami troszczyć się o siebie. A moja sukienka wcale nie była za krótka!

– Tośka, no mówię do ciebie – głos Aśki skutecznie ściągnął mnie na ziemię. – Czy Kuba chociaż wie, że wyszłaś z imprezy?

Zamyśliłam się na krótką chwilę. Kiedy Fornal pojawił się w domu Jurija z tą ciemnowłosą dziunią, byłam akurat na tarasie. Sama. Widząc tą dwójkę wymknęłam się z ogrodu i udałam na przystanek, gdzie złapałam busa do Katowic.

– Raczej nie.

– Boże, Tośka, ale z ciebie kretynka.

Aśka sięgnęła po swój telefon i napisała szybką wiadomość. Jak mogłam się domyślić – do mojego kuzyna. Przynajmniej ona jedna miała głowę na karku i zawsze była odpowiedzialna za nas obie. Poważnie, nie mogłam znaleźć sobie lepszej przyjaciółki.

– Jesteś jak pies ogrodnika. Sama Tomka nie chcesz, ale jak widzisz go z inną dziewczyną, to z zazdrości rzucasz wszystko i przyjeżdżasz do mnie.

Jakbym nie zdawała sobie z tego sprawy.

– Miałaś rację mówiąc, że już dawno powinnam skończyć tą naszą chorą relację – westchnęłam. – Pomożesz mi coś z tym zrobić?

Aśka usiadła na kuchennym stole, a na jej pełnych ustach pojawił się uśmiech, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Ona już miała plan...

Adam rzucił we mnie paczką spinaczy, ściągając mnie tym skutecznie na ziemię. Chciałam mu oddać, ale wściekłe wibracje mojego służbowego telefonu go ocaliły. Dzwonił jeden z klientów, więc nie mogłam zrzucić połączenia. A szkoda, bo dzwonił by oskarżyć mnie o całe zło tego świata. Bo kierowca się spóźnił na załadunek, rozładunek miał być następnego dnia na konkretną godzinę, więc istniało całkiem poważne ryzyko, że zwyczajnie nie zdąży. Rzecz jasna zapewniłam go, że zrobimy wszystko co w naszej mocy by nie doszło do opóźnienia. Ale co ja mogłam zrobić? Kierowca ma określoną liczbę godzin, którą może przejechać w ciągu dnia. Złamanie prawa wiązało się z poważnymi konsekwencjami w przypadku kontroli.

Zerknęłam na zegarek. Dochodziła godzina siedemnasta, w sobotę. Za trzydzieści minut powinnam znaleźć się na hali, na której miał odbyć się pierwszy w tym sezonie mecz ligowy. Obiecałam Kubie, iż mimo mojej aktualnej niechęci do siatkarzy – przyjdę. Tym bardziej, że poprzedni rok był pod znakiem pandemii koronawirusa, więc spotkania odbywały się bez udziału publiczności.

– Adaś, a ty masz jakieś plany na wieczór?

Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie. Pracowaliśmy razem już od ponad roku i chociaż wiedziałam o nim prawie wszystko, to jeszcze nigdy nigdzie go nie zaprosiłam. A przecież Adamowi niczego nie brakowało. Wysoki, przystojny, dobrze wykształcony. W dodatku z nikim aktualnie się nie spotykał. Rozstał się ze swoją dziewczyną miesiąc temu.

– Nie mam – odpowiedział po chwili namysłu.

– A ja mam wolny bilet na mecz Jastrzębskiego Węgla, który zaczyna się za pół godziny. Reflektujesz?

Adaś nie był głupi. Wiedział dobrze, że nie zapraszam go tak zupełnie bezinteresownie i zdawał się kalkulować właśnie, jak bardzo opłaci mu się wyprawa na ten mecz. Postanowiłam więc trochę dopomóc mu w podjęciu decyzji.

– Jeśli ze mną pójdziesz, jest całkiem spora szansa, że twoja Madzia zobaczy nas razem w telewizji. Sam mówiłeś, że jest fanką siatkówki. Kiedy nas zobaczy, dotrze do niej, jaki błąd popełniła.

– A co ty będziesz z tego mieć?

– Spełnię dobry uczynek.

Uśmiechnęłam się szeroko w nadziei, że nie będzie drążył tematu. Płonne nadzieje.

– Nie ściemniaj. Od miesiąca nawet słowem nie wspomniałaś o tym swoim siatkarzu.

– To nie jest i nigdy nie był mój siatkarz – warknęłam, dając tym samym Adamowi odpowiedź na talerzu.

– Więc co proponujesz?

Przedstawiłam więc plan, który opracowałam razem z Aśką. Razem z Adamem mieliśmy udawać parę. Trochę chodzenia za rękę, przytulania się oraz parę niewinnych pocałunków. Miało to nas doprowadzić do miejsca, w którym albo jego Madzia zechce do niego wrócić, albo Tomek zostawi swoją nową dziunię. Jedno z nas z całą pewnością wyjdzie na tym układzie dobrze.

Nazwać nienazwane [ff - Tomek Fornal]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz