4

1.5K 49 2
                                    

– Kochanie, masz po prostu złamane serce.

Asia rzuciła we mnie kolejną sukienką z szafy, na którą spojrzałam krytycznie. Obok leżała już całkiem pokaźna sterta różnego rodzaju ciuchów, ale na chwilę obecną żaden z nich nie wydawał się być odpowiednim by świętować w nim dwudzieste trzecie urodziny. Impreza miała rozpocząć się za dwie godziny, a ja dalej byłam w rozsypce. Jedyne co udało mi się osiągnąć tego dnia, to wziąć prysznic.

– A wiesz co działa najlepiej na złamane serce? – Zapytała, uśmiechając się szeroko. Przed sobą trzymała sukienkę ze złotego materiału, którą kupiłam kilka miesięcy temu na wyprzedaży. Nigdy nie założyłam jej z prostego powodu: panie stojące pod latarnią miewały dłuższe kiecki. Gdyby Kuba mnie w niej zobaczył, pewnie siłą by mnie zaciągnął do pokoju i kazał założyć worek po ziemniakach.

– Aśka, nie założę tego. – Pokręciłam zdecydowanie głową. – Nie mam też złamanego serca.

– Fakt, że nie byłaś od dwóch miesięcy na żadnym meczu Jastrzębia oczywiście nie ma nic wspólnego z tym, iż Tomek jest w dość szczęśliwym związku?

Prychnęłam, wyrywając jej z rąk tą przeklętą sukienkę. Właściwie dlaczego miałam jej nie założyć? Oczywiście, że wolałabym zostać w wyciągniętych dresach, jak przez ostatnich sześćdziesiąt dwa dni. Tyle dokładnie minęło od mojej rozmowy z Tomkiem. Wtedy też miałam okazję widzieć go po raz ostatni. Nie wpadał już do Kuby w odwiedziny tak często, jak kiedyś. Kiedy pojawiał się w naszym mieszkaniu, zamykałam się w łazience albo w pokoju. Ignorowałam wszystkie jego wiadomości oraz telefony. Oszukiwałam samą siebie, że dzięki temu będę czuła się lepiej.

Musiałam się z niego wyleczyć! A jeszcze do niedawna nie zdawałam sobie nawet sprawy, że byłam w nim zwyczajnie zakochana. Uwielbiałam spędzać z nim wieczory oraz poranki. Śmiałam się głośno, kiedy wymienialiśmy między sobą głupie wiadomości. Kochałam kiedy patrzył na mnie tym swoim zadziornym spojrzeniem.

– Nie chodzę na mecze, bo mam teraz bardzo dużo pracy.

To właściwie była półprawda, którą karmiłam Kubę. Adam tuż przed świętami zszedł się w końcu z tą swoją Madzią. Dziewczyna postawiła jednak ultimatum, którego żadne z nas nie przewidziało. Mój były fałszywy chłopak w wigilię wręczył szefowi wypowiedzenie z pracy. Przecież nie mogliśmy razem pracować po tym, jak łączył nas romans. Nawet ten udawany. Tego jednak Adaś nie mógł powiedzieć swojej ukochanej. Teraz więc skazany byłam na dwójkę świeżaków, których musiałam wyszkolić w pojedynkę. To z kolei prowadziło do nadgodzin, bo nie wyrabiałam się ze swoją pracą.

– Najlepszym lekarstwem na złamane serce jest dobra zabawa – zakomunikowała Aśka, zmuszając mnie do ściągnięcia koszulki oraz dresowych spodni. – Dzisiaj są twoje urodziny, więc nie masz wyjścia i musisz się dobrze bawić.

Skinęłam głową. Miała rację. Nie mogłam wiecznie siedzieć ze zmartwioną miną. Raz w życiu kończy się dwadzieścia trzy lata i miałam zamiar cieszyć się tym faktem!

Pierwsi goście zaczęli schodzić się o osiemnastej. Nie bawiłam się w żadne kluby, czy restauracje. Miałam tylko garstkę ludzi, z którymi chciałam spędzić swoje urodziny. Paru siatkarzy z klubu Kuby oraz ich wybranek, kilka koleżanek ze studiów i to by było na tyle. Przekąski przygotowałam tego samego dnia razem z Aśką. Mój kuzyn zatroszczył się o zaplecze alkoholowe. Wszyscy wyglądali na zadowolonych. Nawet ja po czwartym drinku zaczynałam się rozluźniać i tańczyć na parkiecie, który urządziliśmy w salonie.

Mój wzrok padł na Kubę, który rozmawiał z Aśką. Czasem zastanawiałam się, czy nie zabawić się w swatkę w przypadku tej dwójki. Pasowali do siebie. Głównie dlatego, iż oboje interesowali się siatkówką, uwielbiali te same filmy oraz seriale. Asia była idealną kandydatkę na dziewczynę, tak samo jak Kuba, na faceta. Boże, to byłby związek idealny! A ich dzieci byłby takie piękne...

Nazwać nienazwane [ff - Tomek Fornal]Where stories live. Discover now