10

1.5K 46 4
                                    

Wpatrywałam się w maleńką istotkę, która smacznie spała u mojego boku. Nasz syn był idealny, chociaż dniu jego narodzin daleko do takiego miana. Mówiąc szczerze – to był prawdziwy koszmar. Przez długie godziny Tomek czekał na szpitalnym korytarzu, nie wiedząc czy w ogóle jeszcze się zobaczymy. Nie wiedział co się dzieje ze mną oraz naszym dzieckiem. Nikt nie chciał udzielić mu informacji, bo przecież nie byliśmy małżeństwem. Głupi papierek, który zapewne wszystko by ułatwił. Zamiast tego do szpitala musieli ściągnąć mojego ojca. Ten rzecz jasna poczuł się w obowiązku jedynie do udzielenia Tomkowi pełnomocnictwa do informacji na temat stanu mojego zdrowia i tyle go widzieli.

Gdyby dawali nagrody za bycie najgorszym ojcem roku – on pewnie miałby ich już całkiem pokaźną kolekcję.

Tomek od lekarza dowiedział się, że doszło do zakażenia wewnętrznego organizmu. Jakimś cudem nasz syn urodził się cały i zdrowy. Mimo, że było to o kilka tygodni za wcześnie, dostał dziewięć na dziesięć punktów. Na tym właściwie dobre wieści się kończyły. Okazało się, że mój organizm był zbyt osłabiony. Poród przez cesarskie cięcie tylko wszystko pogorszył. Lekarze przez dwie godziny walczyli na stole operacyjnym. Kolejne siedem dni utrzymywali stan śpiączki farmakologicznej.

– Baliśmy się, że się nie obudzisz – wyszlochała Asia w moje ramię, kiedy tylko po raz pierwszy otworzyłam oczy.

Od tamtych wydarzeń minęły już cztery miesiące, z czego blisko trzy tygodnie spędziłam w szpitalu. Lekarze bali się wypuścić mnie do domu zbyt wcześnie. Częściowo mógł przyczynić się do tego Tomek, który ponoć groził lekarzom oraz pielęgniarkom pozwami sądowymi, jeśli czegoś nie dopilnują.

Na swój sposób urocze.

Po powrocie do Jastrzębia, nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu. Tomek dostał powołanie do reprezentacji, którego nie pozwoliłam mu odrzucić.

– Jeśli nie pojedziesz na zgrupowanie do Spały, to się z tobą rozwiodę.

– Nie mamy ślubu.

– Więc jak go weźmiemy, to zaraz się z tobą rozwiodę.

Czy był wściekły? Oczywiście, że tak. Skoro jednak byłam cała, zdrowa i na chodzie – mogłam sobie poradzić z naszym maluchem w pojedynkę przez jakiś czas. Poza tym miałam w Jastrzębiu moją Aśkę. Każdego dnia nas odwiedzała, robiła zakupy, wychodziła z młodym na spacer, bym miała chwilę dla siebie.

– Czym sobie zasłużyłam na taką przyjaciółkę? – Zapytałam z uśmiechem Asię, która weszła właśnie razem z moją mamą do naszego pokoju hotelowego.

Reprezentacja Polski grała właśnie w Gdańsku mecze fazy grupowej Ligi Narodów. Jako, że obie miałyśmy już dość ciągłego siedzenia w Jastrzębiu, zdecydowałyśmy się na kilkudniową wycieczkę, połączoną z niespodzianką dla naszych mężczyzn. Chociaż byłam więcej niż pewna, że Tomek trochę się zdenerwuje. Całe szczęście od wczoraj był na tyle pochłonięty przygotowaniami do meczu, że praktycznie nie miał czasu ze mną rozmawiać. Wymieniliśmy ze sobą raptem kilka wiadomości tekstowych oraz wysłałam zdjęcie naszego najcudowniejszego syna. Musiałam przecież stwarzać pozory, że dalej siedzę grzecznie w naszym mieszkaniu i wcale nie mam zamiaru zjawić się za godzinę na Ergo Arenie.

– Twoja mama zaraz przyjdzie. – Asia uśmiechnęła się do mnie ciepło. – Możemy się zbierać.

Pięć lat później

– Mam już dość tego cholernego mrozu i pieprzonego śniegu! Uroczyście oświadczam, że jeśli zostaniemy tutaj jeszcze chociaż miesiąc dłużej, to się z tobą rozwiodę.

– Nie zrobisz tego, bo za bardzo mnie kochasz.

– A chcesz się przekonać?

Mierzyłam mojego szanownego męża wściekłym spojrzeniem. Rzecz jasna miał to totalnie gdzieś i niewzruszenie grał dalej w jakąś głupią grę na konsoli. Rozważałam dwie opcje. Jedną z nich było uduszenie dziada gołymi rękoma. Druga z kolei obejmowała wycieczkę do kuchni i wybranie najostrzejszego noża. Gdyby nie nasz syn, który spał smacznie za ścianą, najpewniej doszłoby do morderstwa z zimną krwią.

Zimną! A to dobre. W Kazaniu było jakieś minus milion stopni, a od dwóch tygodni śnieg padał praktycznie non stop. Gdyby nie zaprawione w śnieżnym boju rosyjskie służby – pewnie już dawno odcięło by nas od świata i nawet z domu by nie można wyjść, nie ryzykując bycia przysypanym przez kilkumetrową zaspę.

– Tomasz, ja nie żartuję. Mam dość tej cholernej Rosji!

– Kochanie, sama mówiłaś trzy lata temu, że powinienem realizować się zawodowo. – W końcu wyłączył tą durną grę i raczył poświęcić mi swoją uwagę. – Nawet zapisałaś to na papierze. Kartka wisi na lodówce.

Ja, Antonina Fornal, nakazuję mojemu mężowi realizacji własnych pasji i obiecuję trwać u jego boku bez względu na to, czy to będzie Rosja, Chiny, Japonia czy dowolnie inne miejsce na Ziemi.

Co mi strzeliło do tego głupiego łba? I dlaczego wybrał wtedy właśnie Rosję? Dlaczego nie mogły to być cudownie ciepłe Włochy?!

– Mój manager dzwonił wczoraj z nową ofertą.

– I mówisz mi o tym dopiero teraz?

– Wyleciało mi z głowy. – Trzymajcie mnie, bo na poważnie zaraz go utłukę. – Tym razem Kędzierzyn. Ich oferta jest dużo słabsza od tej, co zaproponował Kazań na kolejne dwa lata.

Nawet anielska cierpliwość ma swoje granice. Dopadłam dziada w ułamku sekundy, gotowa zafundować jakąś kontuzję, która skutecznie by zniechęciła Rosjan do przedłużenia kontraktu. Zanim jednak zdążyłam wybrać, czy złamać mu palec, czy od razu skręcić kark, Tomek dodał:

– Powiedziałem, że przyjmuję ofertę Zaksy.

Chyba zapomniałam jak się oddycha, na jakieś dwie minuty. Tomek uśmiechnął się do mnie ciepło i przytulił mocno.

– Ale przecież nie chciałeś...

– Tośka, wiem ile dla mnie poświęciłaś. Od pięciu lat jesteś przy mnie. Nie masz tutaj przyjaciół, rodziny, ani pracy. A przecież wiem, że nie jestem jedyną osobą w naszym małżeństwie, która chciałaby realizować się zawodowo. – Musnął wargami skórę na mojej szyi. Westchnęłam cicho. – Chyba, że chcesz popracować na drugim potomkiem?

– Po przejściach z narodzinami tego pierwszego myślałam, że ci przeszło na dłużej niż pięć lat – zaśmiałam się cicho.

– Do niczego nie mam zamiaru ciebie namawiać, moja najdroższa żono. Ale spróbować też nie zaszkodziło.

– Najukochańszy mężu, tylko ty jesteś w stanie zaserwować mi taką huśtawkę emocjonalną. Nawet nie wiesz jak niewiele brakowało, byś zakończył swój żywot. – Pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem pozostawiłam jakieś dwa milimetry wolnej przestrzeni. Musiał mieć świadomość po jak kruchym lodzie stąpa. – Kocham cię.

– Ja ciebie też, Tosia.

Nazwać nienazwane [ff - Tomek Fornal]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora