Rozdział 10 Śmierć na życzenie

91 4 7
                                    

— Istnieje inna Sekcja?!

— Nie — odparł kategorycznie Michael, zupełnie nie przyjmując do wiadomości takiej ewentualności. — Percy zbyt kochał to miejsce, żeby komukolwiek je przekazać. Tego jestem pewien. O ile w ogóle darzył kogoś takim uczuciem.

Nikita nerwowo wypuściła wstrzymywane powietrze, z niekrytą ulgą uznając taką odpowiedź. Wszyscy wiedzieli, że Sekcja była dla Percy'ego jak jedyne dziecko, którego nigdy nie miał i władzy nad którym poświęcał całą swoją energię. Dziecko bez duszy, bez moralności, wychowane w agresji i zakłamaniu, bez krzty czułości czy ciepła. Coś ukrytego, z sercem w jego osobie i organami pieczołowicie działającymi, by utrzymać się przy życiu i zdrowiu. A dzieci nie powierza się w niepowołane ręce.

— Michael ma racje — Birkhoff jakby sam się ucieszył, mogąc potwierdzić jego słowa. W przeciwnym razie zniszczyłby pierwszy napotkany na swojej drodze przedmiot, nieistotne właściwie, że nie należący do niego. Pewnie nikt nie miałby mu tego wówczas za złe.

— Ale niestety nie mogę wykluczyć powiązania tej sprawy z Sekcją. Czarny jeździec ewidentnie działa według naszego starego protokołu, choć są pewne luki.

— Np. to, że skorzystał z uprzejmości siostrzeńca kwiaciarza. Nie wysyłaliśmy naszych do miejsc i osób niepowiązanych, bo w przeciwnym razie sprzątania i niepotrzebnych trupów mogło być znacznie więcej – powiedziała Sonya, poprawiając rąbek swojej sukienki.

— To pozwala mi myśleć, że za zabójstwem gubernatora stoi ktoś, kto nigdy nie przestąpił naszych skromnych progów.

Birkhoff otworzył swój laptop i rozłożył się na stole. Na blat powykładał przyniesione wcześniej, śmierdzące jeszcze świeżym tuszem wydruki i kilka map przedstawiającym podział kraju na stany. Jeden w przybliżeniu.

— Nevada łączy wszystkie tropy, jakie do tej pory zebraliśmy. Shadowbot wyrysował konkretną trasę przejazdu jeźdźca i wygląda na to, że jego lokalizator niknął tuż za granicą stanu. Co więcej, wasz genialny przyjaciel i wy zaraz poznacie jego tożsamość.

Zanim ktokolwiek zdążył zareagować na zapewnienia Seymoura, ten wstukał coś w klawiaturę, a na ekranie pokazała się kopia dowodu osobistego.

Wzrost kwalifikował poszukiwanego raczej do grupy niższych, a także drobniejszych i chudszych, czasem mniej precyzyjnie określanych mianem "żylastych". Już samo zdjęcie z zaciętym wyrazem twarzy pod ciemnym zarostem i równymi brwiami wskazywało na kogoś, komu lepiej nie wchodzić w drogę. Miał ciemne tęczówki, podobnie odcień skóry. W połowie Irańczyk nazywał się Reza Kalhor.

— Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek o nim słyszał — Michael pokręcił głową, łypiąc na co drugie słowo w dowodzie rozpoznanego. Wyglądał bardziej jak islamski zamachowiec niż amerykański agent-widmo. Może był jednym i drugim.

— Nie ma się czemu dziwić. Prawdopodobnie zostało to załatwione, zanim jeszcze zacząłeś swoją zmianę i nie było potrzeby wszczynać rozmowy na ten temat. — Birkhoff wzruszył ramionami. – Poza tym, nie dziwne, że ludzi jego pokroju werbowali wcześniej. Przy powstawaniu Sekcji, wyrzutki i narkomani byli najłatwiejszymi kąskami. Terroryści mogli się wykazać i utrzeć nosa nawet swoim.

Nikita od razu pomyślał o jednym z ostatnich zdań Kasima: "Kiedy odkryłem, że Percy nie ma honoru, przyłączyłem się do tych, których miałem zdradzić." Potem strzeliła mu w głowę.

O, jak bardzo miał rację.

— Może zbuntował się brakiem swobody? Dostał funkcję, licząc na coś zupełnie innego, jak Robbie?* Albo odbiło mu, przeżywając swoje życie w cieniu?

Different Life (w trakcie korekty)Where stories live. Discover now