Chapter 2

401 25 2
                                    

Sprawdziłam dokładniej pismo. Wiedziałam, że to nie mógł być Oscar. To by było zbyt piękne. Zastanawiałam się, kto to mógł być. Kogo mogłam interesować ja? Nudna dziewczyna, bez żadnych zainteresowań, nie żadna piękna, ani mądra. Z zadumy wyrwał mnie głos dzwoniącego telefonu. Olle? Przecież on miał napisać, wściekłam się. Numer był zastrzeżony, co wydało mi się podejrzane, ale i tak odebrałam. Zdziwiłam się, kiedy nie usłyszałam głosu blondyna.. Znałam go, ale to nie był głos, który słyszałam na codzień.

-Więc gdzie zniknęłaś podczas ostatniej przerwy? - zapytał.

-Nigdzie nie zniknęłam. - odpowiedziałam ze stanowczością w głosie.

-Jak to nie? Nigdzie cię nie widziałem.

-Przesiadłam się tylko. - nastąpiła długa cisza. Ani ja nic nie mówiłam, ani on nic nie mówił. Po chwili jednak westchnął.

-Uważaj na niego. Możesz mieć przez niego kłopoty.

-Co? Przez kogo?

-Dobrze wiesz przez kogo. - powiedział, jakby to był czysty absurd, jakby to było tak oczywste, że każdy w całym wszechświecie o tym wiedział.

-Oświeć mnie.

-Twój przyjaciel, który ma ostatnio problemy z matmą. - wydał z siebie żałosny dźwięk. -Blondyn, dla ścisłości. - jakby w mojej szkole było mało blondynów. Większość chłopaków to właśnie blondyni.

-To nie jest żaden mój przyjaciel, nawet nie kolega. A poza tym, czego miałabym się obawiać? On nawet nie spojrzy na mnie.

-Mylisz się. Zainteresowałaś go tym, że wcale nie zwracałaś na niego uwagi, podczas gdy inne dziewczyny się o niego biły.- powiedział smutnym głosem, co było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Oszołomiona rozłączyłam się. Wybiegłam ze szkoły, nie zwracając uwagi na to, że zostawiłam szafkę otwartą.

Musiałam potraktować to jako wymysł mojej wyobraźni. Właściwie jakiś kiepski żart mojej wyobraźni.

Kiedy byłam już blisko domu, usłyszałam dźwięk smsa.

16 pasuje? Olle x

Jasne.

Będziesz dla mnie taka oschła, jak zwykle?

Nie jestem oschła.

Niee, wcale.

Naprawdę nie chcesz, żebym taka była.

Okej, okej. Do zobaczenia potem x

Wymienione z nim wiadomości wydały mi się dziwne, bo nawet nigdy za specjalnie z nim nie rozmawiałam, a teraz nagle staliśmy się kumplami? Wow.

Weszłam do domu, nie zastałam nigdzie mamy, a jedynie kartkę na stole.

Przepraszam skarbie, ale musiałam iść do pracy, Hans nie dał mi dziś wolnego.. Pójdziemy na zakupy w weekend, mama x

Właściwie wydało mi się to dobrym pomysłem, i tak Olle miał do mnie przyjść, więc nie poszłybyśmy na zakupy. Przynajmniej raz kogoś nie zawiodłam.

W lodówce znalazłam obiad, więc odgrzałam go sobie i zjadłam. Zdążyłam włożyć talerz do zmywarki i zadzwonił dzwonek. Poszłam więc otworzyć.

-Hej. - powiedział wesoło blondyn. Wyglądał jakoś inaczej niż w szkole. Chyba miał ubraną inną bluzkę i założył tą swoją charakterystycznę beanie. Zaraził mnie uśmiechem. Choć nie przepadałam za nim, odwzajemniłam uśmiech. Był taki słodki, że nie można było się nie uśmiechnąć.

-Wejdź.. Chcesz się czegoś napić? - zapytałam. Nie wydało mi się to jakieś inne. Zrobiłam to po prostu z grzeczności. Nie chciałam, żeby męczył się przy znienawidzonej matematyce i przy okazji umarł z pragnienia, czy coś.

-Jesteś dla mnie teraz jakaś milsza. Czy coś knujesz? - przyjrzał mi się podejrzanie, a potem razem wybuchnęliśmy śmiechem.

-Dobre sobie. - powiedziałam trzymając się za brzuch, który aż rozbolał mnie od śmiechu.

-Nigdy nie widziałem, żebyś się nawet uśmiechała, a teraz śmiejesz się jak opętana. - zauważył. Zrzedła mi mina. Chciałam mu powiedzieć, że w szkole i kiedy mnie widuje nie mam powodu do uśmiechu, ale ugryzłam się w ostateczności w język i po prostu uśmiechnęłam jeszcze raz.

-Nie lubię szkoły. - skrzywiłam się.

-A kto lubi? - zapytał iroonicznie.

-Ty kochasz matmę.. Więc chodźmy się pouczyć. - zakręciłam się w okół własnej osi, po czym zaprosiłam ruchem ręki na górę, do mojego pokoju.

-Ładny pokój.

-Dziękuję. - posłałam mu słaby uśmiech. - Od czego zaczniemy? - zagryzłam wargę, chociaż to nie było w moim stylu. W jego obecności czułam się jakoś dziwnie. Nie mogłam się rozluźnić.

-A od czego chcesz? -poruszył zabawnie brwiami, na co ja się roześmiałam, a potem rzuciłam w niego podręcznikiem od matematyki. Ostatecznie powtórzyliśmy materiał z całego roku, ale najwięcej trudności sprawiała mu geometria, więc przy niej spędziliśmy najwięcej czasu.

-Robi się już późno.. Może skończymy na dzisiaj?

-Na dzisiaj? To będzie jeszcze 'kiedyś'? -zapytał z dziwną ekscytacją.

-Jak będziesz chciał. - wzruszyłam ramionami. - A poza tym nie ogarnąłeś jeszcze wszystkiego, więc moglibyśmy się jeszcze kilka razy spotkać..

-Jasne.. Nie spodziewałem się, że aż tak dobrze tłumaczysz. Miałem cię za kujonicę, ale nie wydajesz się być kujonem, po prostu jesteś mądra.. Rozumiesz to wszystko, a ja kompletnie z tego leżę, więc.. Chyba jesteś na mnie skazana. - spojrzał na mnie nieśmiałym wzrokiem.

-Nie było aż tak źle. Myślałam, że będzie gorzej. - uśmiechnęłam się do niego.

-Spodziewałaś się, że będę bardziej tępy? - zaśmiał się.

-No, coś w tym rodzaju.. Ale dosyć szybko ogarniasz o co chodzi, więc jakoś przeżyje.

-Nie będę ci już przeszkadzać, dzięki, że mi pomogłaś, pani Liengren pewnie się zdziwi, kiedy zobaczy moją następną kartkówkę.. Pomyśli, że jestem mądry. - znowu się zaśmiał. Niby tylko zwykła rozmowa, ale pozwoliła mi się przy nim poczuć jak przy komś, kogo znam wiele lat. Nie chciałam, żeby sobie poszedł, ale przecież nie mogłam mu o tym powiedzieć. Chciałam porozmawiać z nim o jakichś mało ważnych rzeczach, pośmiać się z nim. Już długo z nikim się tak dobrze nie bawiłam, a przecież to były tylko korki z matmy.

Odprowadziłam go na dół, otworzyłam drzwi, pożegnaliśmy się uściskiem rąk i sobie poszedł.

-Dziękuję jeszcze raz, do zobaczenia jutro w szkole. - puścił mi oczko, czego kompletnie się nie spodziewałam.. Machałam mu, aż zniknął z pola widzenia, a potem zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju.

Usiadłam na łóżku, tam gdzie siedział on. Czyżby używali z Oscarem tych samych perfum? Moje nozdrza automatycznie przyssały się do kołdry i zaczęły wciągać ten piękny zapach, aż zrobiło mi się niedobrze.

Olle. Oscar. Olle. Oscar. Olle. Oscar.

Olle. Słodki blondyn.. Wydawał mi się bardziej pusty. Nie wiedziałam, że jest taki w porządku.. W dodatku przyjaźni się z Oscarem..

Chwila.. Jeśli przyjaźni się z Oscarem...Czy mogłabym.. Czy to dobry pomysł?

TADAM! Rozdział 2, pisany na szybko, nie jest zbyt specjalny, ale nie jest też najgorszy. Jak myślicie.. O czym myśli Linn? Do czego się dopuści, żeby znaleźć się bliżej Oscara?

Just A Little Bit Of Your HeartWhere stories live. Discover now